Recenzje
Cypherpunks. Wolność i przyszłość internetu
NIE MA RATUNKU?
Czy zatem jesteśmy zgubieni i nie ma dla nas żadnego ratunku? Nie, wszyscy czterej panowie są zgodni, że można jeszcze uratować nasz świat przed orwellowską przyszłością. Należy tylko edukować społeczeństwo i uświadamiać je w kwestiach zabezpieczeń. Przykład masowych protestów przeciwko ACTA i amerykańskim SOPA / PIPA pokazał, że ludziom też zależy na wolności w Internecie – wystarczy tylko odpowiednio nagłośnić problem. Assange porównuje sytuację do obsesyjnego mycia rąk, które weszło ludziom w nawyk, gdy postraszyło się ich niewidzialnymi stworami, przenoszącymi zarazki i żyjącymi na naszych dłoniach (w jego wypowiedziach pełno jest takich sugestywnych porównań). I chociażby ta książka świetnie się nadaje do takiego uświadamiania. Dość wspomnieć, że wzbogacono ją bardzo bogatymi przypisami, które – gdy kontekst tego wymaga – potrafią mieć i dwie strony. Wszystko po to, by w całej rozmowie mogli bez problemu odnaleźć się również ludzie, którzy nie śledzili afer związanych z WikiLeaks i nie są szczególnie obeznani w internetowej terminologii. Na pochwałę zasługuje też fakt, że choć w rozmowie biorą udział przedstawiciele tylko jednej strony barykady, sam Assange często przyjmuje rolę adwokata diabła i korzysta z argumentów stosowanych przez jego przeciwników.
W świetle coraz to nowych ustaw wzorowanych na wspomnianej ACTA czy afer w stylu ujawnionego niedawno projektu inwigilacji PRISM, książka Assange’a wzbudza jeszcze większy niepokój. Bo to potwierdza, że jego wypowiedzi nie są kolejną spiskową teorią dziejów na miarę Roswell czy chemtrails – niebezpieczeństwo jest całkiem realne. Oczywiście wcale w to wszystko nie wierzę i Wam też nie radzę. I wcale nie polecam zapoznawać się z tą książką. I zgadzam się, że Assange’a należy publicznie zlinczować.
Czy zatem jesteśmy zgubieni i nie ma dla nas żadnego ratunku? Nie, wszyscy czterej panowie są zgodni, że można jeszcze uratować nasz świat przed orwellowską przyszłością. Należy tylko edukować społeczeństwo i uświadamiać je w kwestiach zabezpieczeń. Przykład masowych protestów przeciwko ACTA i amerykańskim SOPA / PIPA pokazał, że ludziom też zależy na wolności w Internecie – wystarczy tylko odpowiednio nagłośnić problem. Assange porównuje sytuację do obsesyjnego mycia rąk, które weszło ludziom w nawyk, gdy postraszyło się ich niewidzialnymi stworami, przenoszącymi zarazki i żyjącymi na naszych dłoniach (w jego wypowiedziach pełno jest takich sugestywnych porównań). I chociażby ta książka świetnie się nadaje do takiego uświadamiania. Dość wspomnieć, że wzbogacono ją bardzo bogatymi przypisami, które – gdy kontekst tego wymaga – potrafią mieć i dwie strony. Wszystko po to, by w całej rozmowie mogli bez problemu odnaleźć się również ludzie, którzy nie śledzili afer związanych z WikiLeaks i nie są szczególnie obeznani w internetowej terminologii. Na pochwałę zasługuje też fakt, że choć w rozmowie biorą udział przedstawiciele tylko jednej strony barykady, sam Assange często przyjmuje rolę adwokata diabła i korzysta z argumentów stosowanych przez jego przeciwników.
W świetle coraz to nowych ustaw wzorowanych na wspomnianej ACTA czy afer w stylu ujawnionego niedawno projektu inwigilacji PRISM, książka Assange’a wzbudza jeszcze większy niepokój. Bo to potwierdza, że jego wypowiedzi nie są kolejną spiskową teorią dziejów na miarę Roswell czy chemtrails – niebezpieczeństwo jest całkiem realne. Oczywiście wcale w to wszystko nie wierzę i Wam też nie radzę. I wcale nie polecam zapoznawać się z tą książką. I zgadzam się, że Assange’a należy publicznie zlinczować.
Bookznami.pl Jakub Gańko, 2014-08-16
Budujące rozmowy. Szczęśliwy związek bez konfliktów
„Natura dała nam jeden język, a dwoje uszu, po to abyśmy słuchali dwa razy więcej, niż mówimy” – to chyba jedno z ważniejszych przesłań w tej książce.
Autorka książki, prawniczka, terapeutka par i mediatorka stawia w tej książce na: komunikację, narzędzia i wiedzę. Wierzy, że to podstawa udanego i szczęśliwego związku, a w większości przypadków skonfliktowanych par, nie jest wymagana terapia małżeńska, z czym nie do końca się zgadzam.
Z poradnika dowiemy się, jak stosować technikę skutecznej komunikacja czy asertywności w związku. Autorka przedstawia kilka pomysłów na użycie tzw. Komunikatu ‘JA’ (Ja Czuję …, Kiedy Ty …, Ponieważ… Chcę ….).
Ciekawe dla mnie było, że to jedna z nielicznych książek tego typu, w której autorka zwraca uwagę na siłę drobnych uprzejmości, o których zapominamy na co dzień w relacji z najbliższymi. Takie słowa jak: „dziękuję, proszę, dzień dobry” z łatwością przychodzą nam do obcych ludzi czy sąsiada, a jakże często zapominamy o nich w komunikacji z partnerem….A to już początek drogi od kochanków…. do współlokatorów.
Jeśli zgadzasz się, ze stwierdzeniem „możesz mieć rację, ale możesz też być szczęśliwy” przeczytaj tę książkę i dowiedz się, jak możesz poprawić jakość waszego związku. Nie sądzę by książka zadziałała jak dotyk czarodziejskiej różdżki, ale może być początkiem podróży w głąb poznawania siebie samego i siebie nawzajem.
Kochać i być kochanym to przecież pragnienie każdego z nas. Wierzę, że po przez wzajemny szacunek, zrozumienie, współczucie i przyjaźń jest to możliwe.
Autorka książki, prawniczka, terapeutka par i mediatorka stawia w tej książce na: komunikację, narzędzia i wiedzę. Wierzy, że to podstawa udanego i szczęśliwego związku, a w większości przypadków skonfliktowanych par, nie jest wymagana terapia małżeńska, z czym nie do końca się zgadzam.
Z poradnika dowiemy się, jak stosować technikę skutecznej komunikacja czy asertywności w związku. Autorka przedstawia kilka pomysłów na użycie tzw. Komunikatu ‘JA’ (Ja Czuję …, Kiedy Ty …, Ponieważ… Chcę ….).
Ciekawe dla mnie było, że to jedna z nielicznych książek tego typu, w której autorka zwraca uwagę na siłę drobnych uprzejmości, o których zapominamy na co dzień w relacji z najbliższymi. Takie słowa jak: „dziękuję, proszę, dzień dobry” z łatwością przychodzą nam do obcych ludzi czy sąsiada, a jakże często zapominamy o nich w komunikacji z partnerem….A to już początek drogi od kochanków…. do współlokatorów.
Jeśli zgadzasz się, ze stwierdzeniem „możesz mieć rację, ale możesz też być szczęśliwy” przeczytaj tę książkę i dowiedz się, jak możesz poprawić jakość waszego związku. Nie sądzę by książka zadziałała jak dotyk czarodziejskiej różdżki, ale może być początkiem podróży w głąb poznawania siebie samego i siebie nawzajem.
Kochać i być kochanym to przecież pragnienie każdego z nas. Wierzę, że po przez wzajemny szacunek, zrozumienie, współczucie i przyjaźń jest to możliwe.
wolowska.pl Marta Wołowska Ciaś
Alchemia sprzedaży, czyli jak skutecznie sprzedawać produkty, usługi, pomysły i wizerunek samego siebie
Idę o zakład, że ktoś zaraz powie: ale ja nic nie sprzedaję! Błąd. Nawet na rozmowie rekrutacyjnej sprzedajesz samego siebie. Ta książka przyda się nawet tym, którzy od czasu do czasu próbują przekonać kogoś do swojego pomysłu.
Na 248 stronach znajdziesz całą masę przykładów, potwierdzających coś, o czym pisałem kiedyś na swoim blogu we wpisie pt.:”To może być twoja najlepsza inwestycja„. Chodzi o niezaprzeczalny fakt, że w dzisiejszych czasach twój sukces zależy w znacznej mierze od jakości relacji, które potrafisz zbudować.
Książka Konrada Pankiewicza to bardzo dobrze skondensowana, a przede wszystkim uniwersalna wiedza o budowaniu sympatii, wiarygodności i zaufaniu. Ale jest ona tylko dla tych, którzy wyznają zasadę, że wyłącznie bez ściemy uda zbudować się coś wartościowego.
Na 248 stronach znajdziesz całą masę przykładów, potwierdzających coś, o czym pisałem kiedyś na swoim blogu we wpisie pt.:”To może być twoja najlepsza inwestycja„. Chodzi o niezaprzeczalny fakt, że w dzisiejszych czasach twój sukces zależy w znacznej mierze od jakości relacji, które potrafisz zbudować.
Książka Konrada Pankiewicza to bardzo dobrze skondensowana, a przede wszystkim uniwersalna wiedza o budowaniu sympatii, wiarygodności i zaufaniu. Ale jest ona tylko dla tych, którzy wyznają zasadę, że wyłącznie bez ściemy uda zbudować się coś wartościowego.
socialtalk.pl 2014-07-14
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Jak żyć, mając mniej
Przyszedł taki czas w moim życiu, kiedy rozglądnęłam się wokół siebie i zakrzyknęłam: Skąd tu tyle rzeczy? No, może nie do końca tak to było, bo jednak doskonale wiem, skąd się wzięły te wszystkie książki, notatki, zeszyty, ubrania, buty i lakiery do paznokci. Szczególnie lakiery do paznokci. I przyszedł taki czas, kiedy te olbrzymie ilości klamotów zgromadzone na moich ośmiu metrach kwadratowych zaczęły mi zwyczajnie przeszkadzać. I nie było to spowodowane jedynie faktem, iż nie miałam jak wcisnąć trzech nowych tomów Śliwki na półkę, jeno przeżycie było bardziej duchowe. Jak to bywa w takich sytuacjach, Internet sam z siebie zawiódł mnie tak gdzie potrzeba: na strony, blogi, videoblogi i książki minimalistów. Tak, dobrze czytacie.
Z tego co widzę, minimalizm w ostatnim czasie staje się czymś niezwykle popularnym. To, co niedawno stanowiło oznakę ekscentryczności, staje się powoli stylem życia, służącym mieszkańcom państw z galopującą konsumpcją do walki z ów zjawiskiem. Bo po prawdzie, nie stać nas już na takie życie – w obrocie nie ma aż tyle pieniędzy, abyśmy wszyscy mogli kupić wszystko, na Ziemi nie ma tyle dóbr naturalnych, by je dalej produkować, ani miejsc na składowanie odpadów, klimat dycha ostatkiem sił a lasy nikną w oczach.
Po drugiej stronie obsesyjnego kupowania znajdziemy skrajny minimalizm – ludzi, którzy za cel postawili sobie życie z tylko setką przedmiotów lub mniej, dziesięcioelementowe garderoby, bojkot wszelkich kart płatniczych, weganizm, a nawet życie z jedną walizką i przenoszenie się stale z miejsca na miejsce. To jednak, co innych czyni szczęśliwymi, dla innych może być jednak zbyt daleko posunięte. Można być minimalistą i nie liczyć przedmiotów które się ma, jedynie być świadomym tego, co się ma i po co, i można powoli zmierzać do minimalizmu, nigdy do niego nie dochodząc (ale pozbywając się niepotrzebnych w domu przedmiotów, pomagając przy tym najuboższym z własnej dzielnicy i odkrywając jednocześnie, że jednak ma się dywan z pokoju gościnnym).
Jak już wiele razy powtarzałam, każde moje nowe zainteresowanie skutkuje poszukiwaniem książki na ten temat. Tym razem padło na malutką Książeczkę minimalisty Leo Babauty. To idealna lektura dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym stylem życia, i którzy szukają inspiracji i praktycznych porad jak wcielić minimalizm w swoje życie. Babauta lekko i z humorem dzieli się swoimi doświadczeniami w tym zakresie. Dla mnie niektóre jego rozwiązania są zbyt daleko idące (nie wyobrażam sobie korzystać z komputera bez myszki), jednak szereg jego porad bardzo mi się przydało na mojej drodze do zmniejszenia… wszystkie wokół. Autor nie porusza z resztą tylko kwestii materialnych, ale i pisze na przykład o minimalistycznych finansach (co wcale nie musi oznaczać minimalnego budżetu, wprost przeciwnie) czy minimalistycznym jedzeniu (sami wiecie, ile jedzenia dziennie trafia do śmietników na całym świecie).
Ale przede wszystkim Książeczka minimalisty nastraja czytelnika pozytywnie do życia, w którym największe znaczenie mają rodzina, przyjaciele, zainteresowania, spokój, czyste powietrze i przestrzeń, w której łatwo zgromadzić myśli lub zrelaksować się. Bo nawet jeśli nie chcemy żyć z tylko setką przedmiotów, to i tak każdy z nas wyciśnie z tego stylu życia coś dla siebie.
Przyszedł taki czas w moim życiu, kiedy rozglądnęłam się wokół siebie i zakrzyknęłam: Skąd tu tyle rzeczy? No, może nie do końca tak to było, bo jednak doskonale wiem, skąd się wzięły te wszystkie książki, notatki, zeszyty, ubrania, buty i lakiery do paznokci. Szczególnie lakiery do paznokci. I przyszedł taki czas, kiedy te olbrzymie ilości klamotów zgromadzone na moich ośmiu metrach kwadratowych zaczęły mi zwyczajnie przeszkadzać. I nie było to spowodowane jedynie faktem, iż nie miałam jak wcisnąć trzech nowych tomów Śliwki na półkę, jeno przeżycie było bardziej duchowe. Jak to bywa w takich sytuacjach, Internet sam z siebie zawiódł mnie tak gdzie potrzeba: na strony, blogi, videoblogi i książki minimalistów. Tak, dobrze czytacie.
Z tego co widzę, minimalizm w ostatnim czasie staje się czymś niezwykle popularnym. To, co niedawno stanowiło oznakę ekscentryczności, staje się powoli stylem życia, służącym mieszkańcom państw z galopującą konsumpcją do walki z ów zjawiskiem. Bo po prawdzie, nie stać nas już na takie życie – w obrocie nie ma aż tyle pieniędzy, abyśmy wszyscy mogli kupić wszystko, na Ziemi nie ma tyle dóbr naturalnych, by je dalej produkować, ani miejsc na składowanie odpadów, klimat dycha ostatkiem sił a lasy nikną w oczach.
Po drugiej stronie obsesyjnego kupowania znajdziemy skrajny minimalizm – ludzi, którzy za cel postawili sobie życie z tylko setką przedmiotów lub mniej, dziesięcioelementowe garderoby, bojkot wszelkich kart płatniczych, weganizm, a nawet życie z jedną walizką i przenoszenie się stale z miejsca na miejsce. To jednak, co innych czyni szczęśliwymi, dla innych może być jednak zbyt daleko posunięte. Można być minimalistą i nie liczyć przedmiotów które się ma, jedynie być świadomym tego, co się ma i po co, i można powoli zmierzać do minimalizmu, nigdy do niego nie dochodząc (ale pozbywając się niepotrzebnych w domu przedmiotów, pomagając przy tym najuboższym z własnej dzielnicy i odkrywając jednocześnie, że jednak ma się dywan z pokoju gościnnym).
Jak już wiele razy powtarzałam, każde moje nowe zainteresowanie skutkuje poszukiwaniem książki na ten temat. Tym razem padło na malutką Książeczkę minimalisty Leo Babauty. To idealna lektura dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym stylem życia, i którzy szukają inspiracji i praktycznych porad jak wcielić minimalizm w swoje życie. Babauta lekko i z humorem dzieli się swoimi doświadczeniami w tym zakresie. Dla mnie niektóre jego rozwiązania są zbyt daleko idące (nie wyobrażam sobie korzystać z komputera bez myszki), jednak szereg jego porad bardzo mi się przydało na mojej drodze do zmniejszenia… wszystkie wokół. Autor nie porusza z resztą tylko kwestii materialnych, ale i pisze na przykład o minimalistycznych finansach (co wcale nie musi oznaczać minimalnego budżetu, wprost przeciwnie) czy minimalistycznym jedzeniu (sami wiecie, ile jedzenia dziennie trafia do śmietników na całym świecie).
Ale przede wszystkim Książeczka minimalisty nastraja czytelnika pozytywnie do życia, w którym największe znaczenie mają rodzina, przyjaciele, zainteresowania, spokój, czyste powietrze i przestrzeń, w której łatwo zgromadzić myśli lub zrelaksować się. Bo nawet jeśli nie chcemy żyć z tylko setką przedmiotów, to i tak każdy z nas wyciśnie z tego stylu życia coś dla siebie.
krakowskieczytanie.blogspot.com Viv, 2014-07-14
Alchemia sprzedaży, czyli jak skutecznie sprzedawać produkty, usługi, pomysły i wizerunek samego siebie
Idę o zakład, że ktoś zaraz powie: ale ja nic nie sprzedaję! Błąd. Nawet na rozmowie rekrutacyjnej sprzedajesz samego siebie. Ta książka przyda się nawet tym, którzy od czasu do czasu próbują przekonać kogoś do swojego pomysłu.
Na 248 stronach znajdziesz całą masę przykładów, potwierdzających coś, o czym pisałem kiedyś na swoim blogu we wpisie pt.:”To może być twoja najlepsza inwestycja„. Chodzi o niezaprzeczalny fakt, że w dzisiejszych czasach twój sukces zależy w znacznej mierze od jakości relacji, które potrafisz zbudować.
Książka Konrada Pankiewicza to bardzo dobrze skondensowana, a przede wszystkim uniwersalna wiedza o budowaniu sympatii, wiarygodności i zaufaniu. Ale jest ona tylko dla tych, którzy wyznają zasadę, że wyłącznie bez ściemy uda zbudować się coś wartościowego.
Na 248 stronach znajdziesz całą masę przykładów, potwierdzających coś, o czym pisałem kiedyś na swoim blogu we wpisie pt.:”To może być twoja najlepsza inwestycja„. Chodzi o niezaprzeczalny fakt, że w dzisiejszych czasach twój sukces zależy w znacznej mierze od jakości relacji, które potrafisz zbudować.
Książka Konrada Pankiewicza to bardzo dobrze skondensowana, a przede wszystkim uniwersalna wiedza o budowaniu sympatii, wiarygodności i zaufaniu. Ale jest ona tylko dla tych, którzy wyznają zasadę, że wyłącznie bez ściemy uda zbudować się coś wartościowego.
socialtalk.pl 2014-07-14
A może zmienisz zdanie? Sekrety perswazyjnego pisania
Gdyby mi ktoś wręczył nalepkę z napisem „musisz to mieć” i poprosił o przydzielenie tylko do jednej z tych sześciu książek, bez chwili wahania nakleiłbym na okładkę z tytułem „A może zmienisz zdanie?” Przy czym musisz pamiętać, że jestem wybredny. Bardzo wybredny. W skali wybredności byłoby to jakieś 11 na 10.
Rzadko coś lub ktoś potrafi przyciągnąć na dłużej moją uwagę. Lindsay Camp, autorce tej niezwykle wciągającej i perswazyjnej książki, udało się to znakomicie. I głęboko wierzę, że uda jej się także w twoim przypadku. Nie musisz mieć ambicji pisarza, znanego blogera, czy dziennikarza. Wystarczy w tobie wiara, że słowa zmieniają ludzi, świat i organizacje. Nieważne, czy chcesz przebić się sloganem przez szum informacyjny, wesprzeć ideę (nawet taką, w którą wierzą tylko twoi bliscy) albo napisać skutecznego maila do szefa z prośbą o urlop.
Oczywiście, mógłbym tu napisać jeszcze kilka wyjątkowo zachęcających do kupna tej książki zdań. Ale wierzę, że nalepka „musisz to mieć” od bardzo wybrednego człowieka, któremu na drugie imię zamiast Karol rodzice powinni dać „wiarygodność”, będzie dla Ciebie jedynym i ostatecznym powodem.
Rzadko coś lub ktoś potrafi przyciągnąć na dłużej moją uwagę. Lindsay Camp, autorce tej niezwykle wciągającej i perswazyjnej książki, udało się to znakomicie. I głęboko wierzę, że uda jej się także w twoim przypadku. Nie musisz mieć ambicji pisarza, znanego blogera, czy dziennikarza. Wystarczy w tobie wiara, że słowa zmieniają ludzi, świat i organizacje. Nieważne, czy chcesz przebić się sloganem przez szum informacyjny, wesprzeć ideę (nawet taką, w którą wierzą tylko twoi bliscy) albo napisać skutecznego maila do szefa z prośbą o urlop.
Oczywiście, mógłbym tu napisać jeszcze kilka wyjątkowo zachęcających do kupna tej książki zdań. Ale wierzę, że nalepka „musisz to mieć” od bardzo wybrednego człowieka, któremu na drugie imię zamiast Karol rodzice powinni dać „wiarygodność”, będzie dla Ciebie jedynym i ostatecznym powodem.
socialtalk.pl 2014-07-14