Recenzje
FitMind. Schudnij bez diet
Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam recenzję książki NA ZDROWIE! Jak osiągnąć harmonię ciała, ducha i umysłu. Na rynku mamy dostępnych mnóstwo poradników o zdrowiu, o dietach, zdrowym żywieniu komu zaufać? Specjalistom posiadającym bogate doświadczenie- a taką osobą bez wątpienia jest dr Jan Pokrywka współautor dzieła. Książka napisana jest na zasadzie dialogu, rozmówcą doktora jest Filip Żurakowski-trener biznesu i rozwoju osobistego, a w przedstawionej książce dociekliwy partner rozmowy. To doskonały i wygodny poradnik który powinien przeczytać każdy zainteresowany harmonią ciała i jak postępować by żyć długo i szczęśliwie. 16 idealnie skomponowanych rozdziałów m.in: O tym, że można jeść i chudnąć, o kwasach omega-3, magnezie, wodzie mineralnej...Jak zyskać nową, lepszą jakość życia i czerpać z każdego dnia radość? Sięgnij po książkę NA ZDROWIE! a reszta zależy już tylko od Ciebie :)
Keep Fit and Be Beauty Aleksandra Kasprowicz, 2014-06-21
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Mniej niż zero
Może jesteś typowym chomikiem, który gromadzi na półkach i w szufladach tysiące rzeczy, z którymi nie ma serca się rozstać Może masz lekką rękę do wydawania pieniędzy i w tydzień potrafisz pozbyć się połowy wypłaty na nowe ubrania, kosmetyki i gadżety A może masz problem z uporządkowaniem myśli, które kłębią się w twojej głowie Leo Babauta to zdeklarowany minimalista, który uczy, jak żyć bez zbędnych nerwów, nadmiernego konsumpcjonizmu, rozdmuchanych finansów i przede wszystkim długów. Oto jego kilka rad na minimalistyczne finanse:
1. Skończ z konsumpcjonizmem.
Kiedy odczuwasz pragnienie kupienia czegoś, zatrzymaj się i odetchnij. Zamieść ten artykuł na liście 30-dniowej i kup go dopiero po upływie 30 dni. Pragnienie w tym czasie zwykle zanika. Przemyśl każdy zakup 1 zastanów się: „Czy to naprawdę niezbędne Czy nie przeżyję bez tego ". Staraj się żyć wyłącznie z tym, co niezbędne.
2. Załóż fundusz na nieprzewidziane wydatki.
Zacznij jednak od tego. Zaoszczędź przynajmniej 2 tys. zł, przeznaczając na fundusz 100-300 zł z każdej wypłaty, i stopniowo dojdź do 4 tys. zł lub więcej.
W tym celu zrezygnuj z niepotrzebnych wydatków.
3. Używaj gotówki zamiast kart kredytowych.
Karty kredytowe są niszczycielskie dla osobistych finansów.
Za bardzo ułatwiają wydawanie pieniędzy, których się nie ma, a do tego wymuszają spłacanie niesamowitych odsetek i prowizji. Gotówka sprawdza się idealnie, bo co miesiąc możesz wybrać z konta określoną kwotę, dzięki czemu zawsze wiesz, ile ci zostało.
Może jesteś typowym chomikiem, który gromadzi na półkach i w szufladach tysiące rzeczy, z którymi nie ma serca się rozstać Może masz lekką rękę do wydawania pieniędzy i w tydzień potrafisz pozbyć się połowy wypłaty na nowe ubrania, kosmetyki i gadżety A może masz problem z uporządkowaniem myśli, które kłębią się w twojej głowie Leo Babauta to zdeklarowany minimalista, który uczy, jak żyć bez zbędnych nerwów, nadmiernego konsumpcjonizmu, rozdmuchanych finansów i przede wszystkim długów. Oto jego kilka rad na minimalistyczne finanse:
1. Skończ z konsumpcjonizmem.
Kiedy odczuwasz pragnienie kupienia czegoś, zatrzymaj się i odetchnij. Zamieść ten artykuł na liście 30-dniowej i kup go dopiero po upływie 30 dni. Pragnienie w tym czasie zwykle zanika. Przemyśl każdy zakup 1 zastanów się: „Czy to naprawdę niezbędne Czy nie przeżyję bez tego ". Staraj się żyć wyłącznie z tym, co niezbędne.
2. Załóż fundusz na nieprzewidziane wydatki.
Zacznij jednak od tego. Zaoszczędź przynajmniej 2 tys. zł, przeznaczając na fundusz 100-300 zł z każdej wypłaty, i stopniowo dojdź do 4 tys. zł lub więcej.
W tym celu zrezygnuj z niepotrzebnych wydatków.
3. Używaj gotówki zamiast kart kredytowych.
Karty kredytowe są niszczycielskie dla osobistych finansów.
Za bardzo ułatwiają wydawanie pieniędzy, których się nie ma, a do tego wymuszają spłacanie niesamowitych odsetek i prowizji. Gotówka sprawdza się idealnie, bo co miesiąc możesz wybrać z konta określoną kwotę, dzięki czemu zawsze wiesz, ile ci zostało.
Wprost Szymon Krawiec, 2014-06-23
NLP - najwyższy stopień wtajemniczenia, czyli jak budować własny sukces
NLP, czyli Programowanie Neurolingwistyczne. Można je wielbić lub wyśmiewać, ale trudno pozostać wobec niego obojętnym. Nie sposób nie wiedzieć o jego istnieniu. Najnowsza propozycja Wydawnictwa Helion pt. NLP – najwyższy stopień wtajemniczenia, czyli jak budować własny sukces, to pierwsza książka na ten temat, którą przeczytałam „od deski do deski”. Mimo to NLP nie jest mi obce, chociaż zawsze byłam sceptyczna wobec tej metody. Teraz postanowiłam sięgnąć po lekturę i w końcu wyrobić sobie własne zdanie na temat NLP.
Chociaż nie mnie wypowiadać się na temat wiarygodności i skuteczności samej metody NLP, muszę bezstronnie przyznać, iż ta niewielkich rozmiarów (liczy niewiele ponad 100 stron) książeczka zaskoczyła mnie, i to pozytywnie.
Po pierwsze, napisana została w bardzo niekonwencjonalny sposób. Otóż nie znajdziemy w niej zbioru dziesiątek czy setek rozmaitych technik, jak w innych pozycjach na ten temat, które miałam okazję przeglądać w księgarniach. Zawiera ona natomiast opis – dokonany z pozycji uczestnika – warsztatów poświęconych NLP. Joe, mężczyzna, który wprowadza Czytelnika w świat Programowania Neuro-lingwistycznego, to typowy przedstawiciel cywilizacji zachodniej, z typowymi dla niej problemami. Uważa siebie za człowieka mało kontaktowego i nieśmiałego; doświadcza trudności w swoim związku i w środowisku pracy, a do tego nie radzi sobie z własnymi emocjami. Podsumowując – chociaż „powinien” być szczęśliwy (według zewnętrznych standardów), wciąż odczuwa niezadowolenie i frustrację. Mimo że to Joe jest narratorem, a książka nosi formę jego zapisków z warsztatów, poznajemy także kilku innych uczestników tych zajęć, kobiet i mężczyzn, w różnym wieku. Każdy z nich doświadcza powszechnych trudności (raczej nie na tyle nasilonych, aby określić je mianem zaburzeń), w związku z czym Czytelnik może się w jakiś sposób identyfikować z bohaterami i z ich perspektywy przeżywać warsztaty.
Według mnie, to bardzo innowacyjne rozwiązanie konstrukcyjne tego typu książki. Forma, która zawiera przekaz dotyczący mechanizmów funkcjonowania psychiki ludzkiej i sposobów ich zmiany, ubrany w fabułę, a do tego napisany żywym i wartkim językiem sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko i dynamicznie. Sądzę, że nawet osoby niekoniecznie zainteresowane tematyką, nie poczują się znudzone. Plusem jest także to, że opisane w książce techniki zostały „wyłowione” i (wraz z uszczegółowionymi instrukcjami) – zawarte w osobnym, ostatnim rozdziale. To bardzo przydatne rozwiązanie dla kogoś, kto po przeczytaniu książki postanowi je praktykować w codziennym życiu. A jak wiadomo, poprzez samą lekturę, żadnej zmiany się nie dokona. Mnie szczególnie przypadł do gustu krótki podrozdzialik na temat wzorców komunikacji, sposobów ich rozpoznawania oraz zmiany w celu poprawy jakości relacji.
Czego jeszcze możesz dowiedzieć się i nauczyć z tej pozycji?
Głównym zagadnieniem, poruszanym w książce, jest UMYSŁ i mechanizmy jego funkcjonowania. Omawiane techniki pracy ze swoim umysłem dotyczą: sposobów zmiany swojego nastawienia do przeszłości (w tym bolesnych wspomnień), likwidowania lęków i blokad psychicznych oraz tzw. kotwiczenia dobrego samopoczucia. Muszę także przyznać, iż w opisanych w tej pozycji technikach nie dostrzegłam intencji manipulacji, a jedynie chęć działania na rzecz poprawy jakości swojego życia i relacji z innymi – a wszystko poprzez wzięcie odpowiedzialności za swoje stany emocjonalne. Za takie podejście daję autorom dużego „+”.
A teraz czas na minusy… czyli o tym, co w tej pozycji nie przypadło mi do gustu. Jak mawia stare porzekadło, „o gustach się nie dyskutuje”, ale na potrzebę tej (i wszystkich innych) recenzji uczynię wyjątek… Otóż, do gustu nie przypadł mi styl, w jakim książka została napisana. A mówiąc „styl”, mam na myśli ten typowo amerykański sposób pisarstwa, uprawiany w poradnikach typu self-help. Mówiąc wprost, irytowały mnie wręcz fragmenty, w których życiowe problemy uczestników zostały rozwiązane na scenie, w dosłownie kilka minut, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – w tych „hurra-optymistycznych” momentach poddawałam w wątpliwość wiarygodność stosowanych technik… W dodatku niejednokrotnie odczuwałam w wypowiedziach trenerów tę nutkę arogancji, pychy i przekonania o swojej wszechwiedzy i nieomylności, na którą reaguję alergicznie („NLP i tylko NLP – jedyny lek na całe zło tego świata”). Jako osobie wykształconej psychologicznie, nie spodobało mi się tego typu podejście do ludzkich problemów i sposobów ich rozwiązywania. I po prostu po ludzku mnie drażniło. W dodatku, sama fabuła (losy bohaterów, ich problemy, wypowiedzi) zrobiła na mnie wrażenie po amerykańsku „naiwnej”. Doceniam zamysł, ale nie pochwalam sposobu realizacji.
Co więcej, sposób konstrukcji książki (fabuła), uważam za przydatny wyłącznie dla nowicjuszy. Bardziej zaawansowani adepci, szukający konkretów, mogą się rozczarować „rozmyciem” treści merytorycznych i minimalistycznym rozmiarem pozycji. NLP – najwyższy stopień wtajemniczenia… to więc kolejna pozycja, której tytuł wprowadza potencjalnego Czytelnika w błąd. Efekt? Potencjalny zawód.
Dla kogo więc może okazać się przydatna ta książka? Po pierwsze, wbrew sugestii zawartej w tytule, jakoby książka ta poświęcona była najbardziej zaawansowanym technikom NLP („najwyższy poziom wtajemniczenia”), okazało się, iż tak naprawdę przeznaczona jest właśnie dla tych, którzy do tej pory o NLP tylko słyszeli. Myślę, że celem tej pozycji jest przede wszystkim pokazanie szerokiemu gronu, które dotychczas nie zetknęło się z NLP, czym ono jest naprawdę i komu może się przydać. Zawarte zostały w niej (łagodnie „przemycone”) podstawowe założenia metody i (bardzo krótko i ciekawie opisana) jej historia, a także kilka podstawowych technik. Są one na tyle łatwe i proste do zastosowania, że z pewnością każdy może bez obaw pokusić się o ich wypróbowanie. Według mnie, w najgorszym przypadku, po prostu okażą się nieskuteczne. Podsumowując – książkę polecam tym, którzy chcieliby wyrobić sobie własne zdanie na temat NLP i tym, którzy lubią bezpieczne „eksperymenty” na swoich umysłach. A także tym, którzy wybierają się na stacjonarne warsztaty tej metody. Owa książeczka jest na tyle krótka i na swój sposób wciągająca, że (w razie czego) straconego czasu nie będzie wiele.
Chociaż nie mnie wypowiadać się na temat wiarygodności i skuteczności samej metody NLP, muszę bezstronnie przyznać, iż ta niewielkich rozmiarów (liczy niewiele ponad 100 stron) książeczka zaskoczyła mnie, i to pozytywnie.
Po pierwsze, napisana została w bardzo niekonwencjonalny sposób. Otóż nie znajdziemy w niej zbioru dziesiątek czy setek rozmaitych technik, jak w innych pozycjach na ten temat, które miałam okazję przeglądać w księgarniach. Zawiera ona natomiast opis – dokonany z pozycji uczestnika – warsztatów poświęconych NLP. Joe, mężczyzna, który wprowadza Czytelnika w świat Programowania Neuro-lingwistycznego, to typowy przedstawiciel cywilizacji zachodniej, z typowymi dla niej problemami. Uważa siebie za człowieka mało kontaktowego i nieśmiałego; doświadcza trudności w swoim związku i w środowisku pracy, a do tego nie radzi sobie z własnymi emocjami. Podsumowując – chociaż „powinien” być szczęśliwy (według zewnętrznych standardów), wciąż odczuwa niezadowolenie i frustrację. Mimo że to Joe jest narratorem, a książka nosi formę jego zapisków z warsztatów, poznajemy także kilku innych uczestników tych zajęć, kobiet i mężczyzn, w różnym wieku. Każdy z nich doświadcza powszechnych trudności (raczej nie na tyle nasilonych, aby określić je mianem zaburzeń), w związku z czym Czytelnik może się w jakiś sposób identyfikować z bohaterami i z ich perspektywy przeżywać warsztaty.
Według mnie, to bardzo innowacyjne rozwiązanie konstrukcyjne tego typu książki. Forma, która zawiera przekaz dotyczący mechanizmów funkcjonowania psychiki ludzkiej i sposobów ich zmiany, ubrany w fabułę, a do tego napisany żywym i wartkim językiem sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko i dynamicznie. Sądzę, że nawet osoby niekoniecznie zainteresowane tematyką, nie poczują się znudzone. Plusem jest także to, że opisane w książce techniki zostały „wyłowione” i (wraz z uszczegółowionymi instrukcjami) – zawarte w osobnym, ostatnim rozdziale. To bardzo przydatne rozwiązanie dla kogoś, kto po przeczytaniu książki postanowi je praktykować w codziennym życiu. A jak wiadomo, poprzez samą lekturę, żadnej zmiany się nie dokona. Mnie szczególnie przypadł do gustu krótki podrozdzialik na temat wzorców komunikacji, sposobów ich rozpoznawania oraz zmiany w celu poprawy jakości relacji.
Czego jeszcze możesz dowiedzieć się i nauczyć z tej pozycji?
Głównym zagadnieniem, poruszanym w książce, jest UMYSŁ i mechanizmy jego funkcjonowania. Omawiane techniki pracy ze swoim umysłem dotyczą: sposobów zmiany swojego nastawienia do przeszłości (w tym bolesnych wspomnień), likwidowania lęków i blokad psychicznych oraz tzw. kotwiczenia dobrego samopoczucia. Muszę także przyznać, iż w opisanych w tej pozycji technikach nie dostrzegłam intencji manipulacji, a jedynie chęć działania na rzecz poprawy jakości swojego życia i relacji z innymi – a wszystko poprzez wzięcie odpowiedzialności za swoje stany emocjonalne. Za takie podejście daję autorom dużego „+”.
A teraz czas na minusy… czyli o tym, co w tej pozycji nie przypadło mi do gustu. Jak mawia stare porzekadło, „o gustach się nie dyskutuje”, ale na potrzebę tej (i wszystkich innych) recenzji uczynię wyjątek… Otóż, do gustu nie przypadł mi styl, w jakim książka została napisana. A mówiąc „styl”, mam na myśli ten typowo amerykański sposób pisarstwa, uprawiany w poradnikach typu self-help. Mówiąc wprost, irytowały mnie wręcz fragmenty, w których życiowe problemy uczestników zostały rozwiązane na scenie, w dosłownie kilka minut, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – w tych „hurra-optymistycznych” momentach poddawałam w wątpliwość wiarygodność stosowanych technik… W dodatku niejednokrotnie odczuwałam w wypowiedziach trenerów tę nutkę arogancji, pychy i przekonania o swojej wszechwiedzy i nieomylności, na którą reaguję alergicznie („NLP i tylko NLP – jedyny lek na całe zło tego świata”). Jako osobie wykształconej psychologicznie, nie spodobało mi się tego typu podejście do ludzkich problemów i sposobów ich rozwiązywania. I po prostu po ludzku mnie drażniło. W dodatku, sama fabuła (losy bohaterów, ich problemy, wypowiedzi) zrobiła na mnie wrażenie po amerykańsku „naiwnej”. Doceniam zamysł, ale nie pochwalam sposobu realizacji.
Co więcej, sposób konstrukcji książki (fabuła), uważam za przydatny wyłącznie dla nowicjuszy. Bardziej zaawansowani adepci, szukający konkretów, mogą się rozczarować „rozmyciem” treści merytorycznych i minimalistycznym rozmiarem pozycji. NLP – najwyższy stopień wtajemniczenia… to więc kolejna pozycja, której tytuł wprowadza potencjalnego Czytelnika w błąd. Efekt? Potencjalny zawód.
Dla kogo więc może okazać się przydatna ta książka? Po pierwsze, wbrew sugestii zawartej w tytule, jakoby książka ta poświęcona była najbardziej zaawansowanym technikom NLP („najwyższy poziom wtajemniczenia”), okazało się, iż tak naprawdę przeznaczona jest właśnie dla tych, którzy do tej pory o NLP tylko słyszeli. Myślę, że celem tej pozycji jest przede wszystkim pokazanie szerokiemu gronu, które dotychczas nie zetknęło się z NLP, czym ono jest naprawdę i komu może się przydać. Zawarte zostały w niej (łagodnie „przemycone”) podstawowe założenia metody i (bardzo krótko i ciekawie opisana) jej historia, a także kilka podstawowych technik. Są one na tyle łatwe i proste do zastosowania, że z pewnością każdy może bez obaw pokusić się o ich wypróbowanie. Według mnie, w najgorszym przypadku, po prostu okażą się nieskuteczne. Podsumowując – książkę polecam tym, którzy chcieliby wyrobić sobie własne zdanie na temat NLP i tym, którzy lubią bezpieczne „eksperymenty” na swoich umysłach. A także tym, którzy wybierają się na stacjonarne warsztaty tej metody. Owa książeczka jest na tyle krótka i na swój sposób wciągająca, że (w razie czego) straconego czasu nie będzie wiele.
moznaprzeczytac.pl MN, 2014-06-23
Cząstki przyciągania. Jak budować niestandardowe kampanie reklamowe
"Cząstki przyciągania" Hatalskiej to coś więcej niż solidne kompendium wiedzy o reklamie
Przysłowie mówi "nie oceniaj książki po okładce", ale kiedy do moich rąk trafiła książka Natalii Hatalskiej "Cząstki przyciągania. Jak budować niestandardowe kampanie reklamowe" wydana w formie ekskluzywnego albumu, niemal natychmiast oszacowałam, że zawartość będzie równie interesująca co okładka. Nie pomyliłam się.
Niestereotypowy format i szata graficzna książki nie powinny dziwić, bo książka traktuje przecież o kreacji, przełamywaniu banału i innowacyjności w reklamie. To coś więcej niż tylko solidne kompendium wiedzy na temat niestandardowych kampanii reklamowych, które zrealizowano w Polsce.
Można powiedzieć, że "Cząstki przyciągania. Jak budować niestandardowe kampanie reklamowe" to encyklopedia dla marketerów i wszystkich, którzy zawodowo lub czysto hobbystycznie mają do czynienia z reklamą. Hatalska serwuje niczym wyszukane trunki najlepsze według niej kampanie reklamowe ostatnich lat, a całość ilustrują tematycznie dobrane zdjęcia.
Treść posegregowana jest w rozdziały, których nazwa odpowiada celom, jakie ma realizować reklama, opisują różne rodzaje emocji i zachowań związanych z marką. Autorka nazwała je cząstkami przyciągania i rzeczywiście jakby się głębiej zastanowić nad ich funkcją, to taką spełniają. Znajdziemy zatem przykłady kampanii związanych z zaangażowaniem użytkownika, wywołaniem emocji czy wykorzystaniem elementu zaskoczenia.
Tej książki się nie czyta, tylko ogląda jak świetny album, który zgromadził kolekcję perełek reklamy. Narracja wpleciona pomiędzy zdjęcia jest o tyle pasjonująca, że autorka wprowadza nas w świat zagadnień epidemiologicznych mających - poprzez zastosowanie metafor językowych - zilustrować specyfikę form komunikacji marketingowej. Autorka twierdzi bowiem, że dobra reklama jest jak wirus - najważniejszy czynnik w epidemiach społecznych.
Miałam wrażenie, że wybrałam się w jakąś ekscytującą podróż, której atrakcyjność polegała na tym, że wszystko, co zwiedzałam, było ciekawe i zaskakujące, nawet jeśli znałam większość tych kreacji. I tak wspomniana podróż prowadzi nas przez ambient media, flashmoby, street marketing, aż po bluecasting.
Skuteczność tradycyjnych mediów spada i marketerzy muszą sięgać po niestandardowe formy kampanii reklamowych, wykorzystywać nowe technologie i kanały dotarcia. „Wielu marketerów oczekuje, że działania niestandardowe zapewnią im duży zasięg. To możliwe, ale cel tych działań powinien być inny - budowanie zaangażowania, zwracanie uwagi i przypominanie marki o sobie” - pisze Hatalska w swojej książce.
Przysłowie mówi "nie oceniaj książki po okładce", ale kiedy do moich rąk trafiła książka Natalii Hatalskiej "Cząstki przyciągania. Jak budować niestandardowe kampanie reklamowe" wydana w formie ekskluzywnego albumu, niemal natychmiast oszacowałam, że zawartość będzie równie interesująca co okładka. Nie pomyliłam się.
Niestereotypowy format i szata graficzna książki nie powinny dziwić, bo książka traktuje przecież o kreacji, przełamywaniu banału i innowacyjności w reklamie. To coś więcej niż tylko solidne kompendium wiedzy na temat niestandardowych kampanii reklamowych, które zrealizowano w Polsce.
Można powiedzieć, że "Cząstki przyciągania. Jak budować niestandardowe kampanie reklamowe" to encyklopedia dla marketerów i wszystkich, którzy zawodowo lub czysto hobbystycznie mają do czynienia z reklamą. Hatalska serwuje niczym wyszukane trunki najlepsze według niej kampanie reklamowe ostatnich lat, a całość ilustrują tematycznie dobrane zdjęcia.
Treść posegregowana jest w rozdziały, których nazwa odpowiada celom, jakie ma realizować reklama, opisują różne rodzaje emocji i zachowań związanych z marką. Autorka nazwała je cząstkami przyciągania i rzeczywiście jakby się głębiej zastanowić nad ich funkcją, to taką spełniają. Znajdziemy zatem przykłady kampanii związanych z zaangażowaniem użytkownika, wywołaniem emocji czy wykorzystaniem elementu zaskoczenia.
Tej książki się nie czyta, tylko ogląda jak świetny album, który zgromadził kolekcję perełek reklamy. Narracja wpleciona pomiędzy zdjęcia jest o tyle pasjonująca, że autorka wprowadza nas w świat zagadnień epidemiologicznych mających - poprzez zastosowanie metafor językowych - zilustrować specyfikę form komunikacji marketingowej. Autorka twierdzi bowiem, że dobra reklama jest jak wirus - najważniejszy czynnik w epidemiach społecznych.
Miałam wrażenie, że wybrałam się w jakąś ekscytującą podróż, której atrakcyjność polegała na tym, że wszystko, co zwiedzałam, było ciekawe i zaskakujące, nawet jeśli znałam większość tych kreacji. I tak wspomniana podróż prowadzi nas przez ambient media, flashmoby, street marketing, aż po bluecasting.
Skuteczność tradycyjnych mediów spada i marketerzy muszą sięgać po niestandardowe formy kampanii reklamowych, wykorzystywać nowe technologie i kanały dotarcia. „Wielu marketerów oczekuje, że działania niestandardowe zapewnią im duży zasięg. To możliwe, ale cel tych działań powinien być inny - budowanie zaangażowania, zwracanie uwagi i przypominanie marki o sobie” - pisze Hatalska w swojej książce.
Dziennik Internautów Małgorzata Gontarek, 2014-06-21
Zakamarki marki. Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki
Temat szeroko rozumianego marketingu był jedynym, w którym nie czułam się pewnie podczas pisania postów z serii DIY Business. Z resztą, przyznałam się do tego we wspomnianym poście i zrezygnowałam z formy „poradnikowej” na rzecz zwrócenia Wam uwagi na kilka istotnych tematów i kilka osób, od których wiele możecie się nauczyć. Wśród nich był Paweł Tkaczyk, którego najpierw poznałam i doceniłam jako blogera piszącego między innymi o budowaniu marki, a dopiero później dowiedziałam się, że ma na koncie kilka książek. Nie trzeba było mnie dwa razy namawiać, przy okazji promocji na stronie wydawnictwa kupiłam sobie „Zakamarki marki” i zaczęłam lekturę… :)
Czemu akurat „Zakamarki marki”? Cóż, od dawna wiem, że marka to podstawa. Wy też pewnie wiecie, ale może nie zdajecie sobie z tego sprawy :) Pamiętacie jak w czasach szkolnych dzieciaki, które miały same piątki w jednym roku, w następnym miały łatwiej, bo „leciały na opinii”? Tak, to właśnie przykład wyrobienia sobie marki! Dziś robimy to samo – codziennie dokonujemy ocen ludzi i rzeczy na podstawie ograniczonej liczby informacji, które o nich posiadamy, a co ważniejsze – inni w międzyczasie oceniają również nas i nasze dzieła. Stąd, uważam, że głupotą byłoby zignorowanie tego faktu i niezapoznanie się z podstawową wiedzą na temat budowania marki, nie tylko osobistej :)
Kupując tego typu książki nie spodziewam się zbyt wiele, bardziej inspiracji i drogowskazów, niż kompletnej wiedzy – w końcu nawet na 200 stronach autor nie może zawrzeć całej wiedzy jaką ma na dany temat (a ja bym tyle chciała :)). Co dostałam tym razem?
Co mówi wydawca?
„Na medycynie, polityce i marketingu znają się, jak wiadomo, wszyscy. I pewnie właśnie dlatego większość potencjalnie świetnych biznesów upada w ciągu pierwszych kilku lat działalności… Po prostu ich właściciele nie wiedzieli, zapomnieli albo pominęli rzeczy, na które obowiązkowo powinni zwrócić uwagę, budując swoją firmę. Na szczęście jest Paweł Tkaczyk. Napisał tę książkę, opierając się na swoich doświadczeniach wieloletniego praktyka marketingu. Przyprawił ją dużą dawką najaktualniejszej wiedzy na światowym poziomie.
Autor spisał po kolei wszystkie ważne kwestie, jakie Ty, Czytelniku — właścicielu firmy, pracowniku marketingu, specjalisto do spraw PR — powinieneś znać. Książkę możesz przeczytać od deski do deski, otrzymując solidną dawkę informacji podanych w przystępny, typowy dla praktyka sposób — bez tabel, wzorów i skomplikowanych klasyfikacji. Jeśli jednak wolisz, możesz też czytać książkę na wyrywki, wybierając zagadnienia, które najbardziej Cię interesują”
Forma
Zdecydowałam się na kupno w formie ebooka (pdf) z kilku powodów. Po pierwsze był tańszy i to sporo. Po drugie chciałam sprawdzić jak spisuje się iPad w roli czytnika. Po trzecie chciałam zacząć czytać książkę od razu. Czy jestem zadowolona z decyzji? Bardzo. Nie jestem wielką fanką książek w wydaniu elektronicznym, ale powoli się do nich przekonuję. To, że zanim papierowy egzemplarz zdążyłby dojść ja już mogę mieć je przeczytane ma decydujące znaczenie :)
Zawartość
Gdy doszłam do końca książki nasunął mi się jeden główny wniosek: tytuł „Zakamarki marki” trochę zawęża oczekiwania co do faktycznej zawartości. Siadasz do niej, spodziewasz się trochę sztywnego teoretycznego wywodu o markach, informacji jak ją budować krok po kroku, a tu się okazuje, że autor pisze do Ciebie takim językiem jakbyście rozmawiali przy kawie i spokojnie oświeca Cię w zakresie podstawowych aspektów, o których powinieneś pamiętać przy uprawianiu szeroko pojętego marketingu (czy to dbając o markę osobistą czy Twojej firmy). Książka ta zdecydowanie daje więcej niż obiecane informacje o budowaniu marki!
Wydaje mi się, że nie jest to podręcznik do nauki budowania marki. Osoba, która zajmuje się taką działalnością profesjonalnie mogłaby wręcz powiedzieć, że ta książka jest niekompletna i napisana „po łebkach” (podejrzewam, że to właśnie od takich czytelników pochodzą te nieliczne(!) negatywne komentarze na stronie wydawnictwa…).
Dla Was jednak, moi Drodzy Czytelnicy, czyli dla osób, które są zajęte ważniejszymi rzeczami niż rozmyślanie o budowaniu marki (tak, są takie np. nic Ci po marce jeśli w Twoim sklepie nie ma towaru albo brakuje pracownika, który ma świadczyć usługę :)) ta książka jest do-sko-na-ła! Uważam, że jest ona fantastycznym dopełnieniem serii DIY Business: jest utrzymana w podobnym języku (prostym, bez zbędnego żonglowania profesjonalnymi pojęciami), porusza tylko sprawy najważniejsze oraz sygnalizuje rzeczy, na które bezwzględnie należy zwrócić uwagę! Jest to książka absolutnie dla każdego komu kwestie marketingu, wizerunku i budowania marki nie są obojętne!
Na koniec powiem Ci tak – mając tę książkę masz szczęście. Nie musisz myśleć o wielu rzeczach, bo autor pomyślał o nich za Ciebie i podaje Ci je w zrozumiałej formie pisanej, do której możesz wrócić gdy tylko zechcesz je wprowadzić w życie (albo ulepszyć te, które istnieją). Czy polecam? Tak, jak najbardziej! To mała inwestycja, która może Ci się zwrócić wielokrotnie!
Czemu akurat „Zakamarki marki”? Cóż, od dawna wiem, że marka to podstawa. Wy też pewnie wiecie, ale może nie zdajecie sobie z tego sprawy :) Pamiętacie jak w czasach szkolnych dzieciaki, które miały same piątki w jednym roku, w następnym miały łatwiej, bo „leciały na opinii”? Tak, to właśnie przykład wyrobienia sobie marki! Dziś robimy to samo – codziennie dokonujemy ocen ludzi i rzeczy na podstawie ograniczonej liczby informacji, które o nich posiadamy, a co ważniejsze – inni w międzyczasie oceniają również nas i nasze dzieła. Stąd, uważam, że głupotą byłoby zignorowanie tego faktu i niezapoznanie się z podstawową wiedzą na temat budowania marki, nie tylko osobistej :)
Kupując tego typu książki nie spodziewam się zbyt wiele, bardziej inspiracji i drogowskazów, niż kompletnej wiedzy – w końcu nawet na 200 stronach autor nie może zawrzeć całej wiedzy jaką ma na dany temat (a ja bym tyle chciała :)). Co dostałam tym razem?
Co mówi wydawca?
„Na medycynie, polityce i marketingu znają się, jak wiadomo, wszyscy. I pewnie właśnie dlatego większość potencjalnie świetnych biznesów upada w ciągu pierwszych kilku lat działalności… Po prostu ich właściciele nie wiedzieli, zapomnieli albo pominęli rzeczy, na które obowiązkowo powinni zwrócić uwagę, budując swoją firmę. Na szczęście jest Paweł Tkaczyk. Napisał tę książkę, opierając się na swoich doświadczeniach wieloletniego praktyka marketingu. Przyprawił ją dużą dawką najaktualniejszej wiedzy na światowym poziomie.
Autor spisał po kolei wszystkie ważne kwestie, jakie Ty, Czytelniku — właścicielu firmy, pracowniku marketingu, specjalisto do spraw PR — powinieneś znać. Książkę możesz przeczytać od deski do deski, otrzymując solidną dawkę informacji podanych w przystępny, typowy dla praktyka sposób — bez tabel, wzorów i skomplikowanych klasyfikacji. Jeśli jednak wolisz, możesz też czytać książkę na wyrywki, wybierając zagadnienia, które najbardziej Cię interesują”
Forma
Zdecydowałam się na kupno w formie ebooka (pdf) z kilku powodów. Po pierwsze był tańszy i to sporo. Po drugie chciałam sprawdzić jak spisuje się iPad w roli czytnika. Po trzecie chciałam zacząć czytać książkę od razu. Czy jestem zadowolona z decyzji? Bardzo. Nie jestem wielką fanką książek w wydaniu elektronicznym, ale powoli się do nich przekonuję. To, że zanim papierowy egzemplarz zdążyłby dojść ja już mogę mieć je przeczytane ma decydujące znaczenie :)
Zawartość
Gdy doszłam do końca książki nasunął mi się jeden główny wniosek: tytuł „Zakamarki marki” trochę zawęża oczekiwania co do faktycznej zawartości. Siadasz do niej, spodziewasz się trochę sztywnego teoretycznego wywodu o markach, informacji jak ją budować krok po kroku, a tu się okazuje, że autor pisze do Ciebie takim językiem jakbyście rozmawiali przy kawie i spokojnie oświeca Cię w zakresie podstawowych aspektów, o których powinieneś pamiętać przy uprawianiu szeroko pojętego marketingu (czy to dbając o markę osobistą czy Twojej firmy). Książka ta zdecydowanie daje więcej niż obiecane informacje o budowaniu marki!
Wydaje mi się, że nie jest to podręcznik do nauki budowania marki. Osoba, która zajmuje się taką działalnością profesjonalnie mogłaby wręcz powiedzieć, że ta książka jest niekompletna i napisana „po łebkach” (podejrzewam, że to właśnie od takich czytelników pochodzą te nieliczne(!) negatywne komentarze na stronie wydawnictwa…).
Dla Was jednak, moi Drodzy Czytelnicy, czyli dla osób, które są zajęte ważniejszymi rzeczami niż rozmyślanie o budowaniu marki (tak, są takie np. nic Ci po marce jeśli w Twoim sklepie nie ma towaru albo brakuje pracownika, który ma świadczyć usługę :)) ta książka jest do-sko-na-ła! Uważam, że jest ona fantastycznym dopełnieniem serii DIY Business: jest utrzymana w podobnym języku (prostym, bez zbędnego żonglowania profesjonalnymi pojęciami), porusza tylko sprawy najważniejsze oraz sygnalizuje rzeczy, na które bezwzględnie należy zwrócić uwagę! Jest to książka absolutnie dla każdego komu kwestie marketingu, wizerunku i budowania marki nie są obojętne!
Na koniec powiem Ci tak – mając tę książkę masz szczęście. Nie musisz myśleć o wielu rzeczach, bo autor pomyślał o nich za Ciebie i podaje Ci je w zrozumiałej formie pisanej, do której możesz wrócić gdy tylko zechcesz je wprowadzić w życie (albo ulepszyć te, które istnieją). Czy polecam? Tak, jak najbardziej! To mała inwestycja, która może Ci się zwrócić wielokrotnie!
http://kasiapszonicka.pl/ Kasia Pszonicka
Zakamarki marki. Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki
Temat szeroko rozumianego marketingu był jedynym, w którym nie czułam się pewnie podczas pisania postów z serii DIY Business. Z resztą, przyznałam się do tego we wspomnianym poście i zrezygnowałam z formy „poradnikowej” na rzecz zwrócenia Wam uwagi na kilka istotnych tematów i kilka osób, od których wiele możecie się nauczyć. Wśród nich był Paweł Tkaczyk, którego najpierw poznałam i doceniłam jako blogera piszącego między innymi o budowaniu marki, a dopiero później dowiedziałam się, że ma na koncie kilka książek. Nie trzeba było mnie dwa razy namawiać, przy okazji promocji na stronie wydawnictwa kupiłam sobie „Zakamarki marki” i zaczęłam lekturę… :)
Czemu akurat „Zakamarki marki”? Cóż, od dawna wiem, że marka to podstawa. Wy też pewnie wiecie, ale może nie zdajecie sobie z tego sprawy :) Pamiętacie jak w czasach szkolnych dzieciaki, które miały same piątki w jednym roku, w następnym miały łatwiej, bo „leciały na opinii”? Tak, to właśnie przykład wyrobienia sobie marki! Dziś robimy to samo – codziennie dokonujemy ocen ludzi i rzeczy na podstawie ograniczonej liczby informacji, które o nich posiadamy, a co ważniejsze – inni w międzyczasie oceniają również nas i nasze dzieła. Stąd, uważam, że głupotą byłoby zignorowanie tego faktu i niezapoznanie się z podstawową wiedzą na temat budowania marki, nie tylko osobistej :)
Kupując tego typu książki nie spodziewam się zbyt wiele, bardziej inspiracji i drogowskazów, niż kompletnej wiedzy – w końcu nawet na 200 stronach autor nie może zawrzeć całej wiedzy jaką ma na dany temat (a ja bym tyle chciała :)). Co dostałam tym razem?
Co mówi wydawca?
„Na medycynie, polityce i marketingu znają się, jak wiadomo, wszyscy. I pewnie właśnie dlatego większość potencjalnie świetnych biznesów upada w ciągu pierwszych kilku lat działalności… Po prostu ich właściciele nie wiedzieli, zapomnieli albo pominęli rzeczy, na które obowiązkowo powinni zwrócić uwagę, budując swoją firmę. Na szczęście jest Paweł Tkaczyk. Napisał tę książkę, opierając się na swoich doświadczeniach wieloletniego praktyka marketingu. Przyprawił ją dużą dawką najaktualniejszej wiedzy na światowym poziomie.
Autor spisał po kolei wszystkie ważne kwestie, jakie Ty, Czytelniku — właścicielu firmy, pracowniku marketingu, specjalisto do spraw PR — powinieneś znać. Książkę możesz przeczytać od deski do deski, otrzymując solidną dawkę informacji podanych w przystępny, typowy dla praktyka sposób — bez tabel, wzorów i skomplikowanych klasyfikacji. Jeśli jednak wolisz, możesz też czytać książkę na wyrywki, wybierając zagadnienia, które najbardziej Cię interesują”
Forma
Zdecydowałam się na kupno w formie ebooka (pdf) z kilku powodów. Po pierwsze był tańszy i to sporo. Po drugie chciałam sprawdzić jak spisuje się iPad w roli czytnika. Po trzecie chciałam zacząć czytać książkę od razu. Czy jestem zadowolona z decyzji? Bardzo. Nie jestem wielką fanką książek w wydaniu elektronicznym, ale powoli się do nich przekonuję. To, że zanim papierowy egzemplarz zdążyłby dojść ja już mogę mieć je przeczytane ma decydujące znaczenie :)
Zawartość
Gdy doszłam do końca książki nasunął mi się jeden główny wniosek: tytuł „Zakamarki marki” trochę zawęża oczekiwania co do faktycznej zawartości. Siadasz do niej, spodziewasz się trochę sztywnego teoretycznego wywodu o markach, informacji jak ją budować krok po kroku, a tu się okazuje, że autor pisze do Ciebie takim językiem jakbyście rozmawiali przy kawie i spokojnie oświeca Cię w zakresie podstawowych aspektów, o których powinieneś pamiętać przy uprawianiu szeroko pojętego marketingu (czy to dbając o markę osobistą czy Twojej firmy). Książka ta zdecydowanie daje więcej niż obiecane informacje o budowaniu marki!
Wydaje mi się, że nie jest to podręcznik do nauki budowania marki. Osoba, która zajmuje się taką działalnością profesjonalnie mogłaby wręcz powiedzieć, że ta książka jest niekompletna i napisana „po łebkach” (podejrzewam, że to właśnie od takich czytelników pochodzą te nieliczne(!) negatywne komentarze na stronie wydawnictwa…).
Dla Was jednak, moi Drodzy Czytelnicy, czyli dla osób, które są zajęte ważniejszymi rzeczami niż rozmyślanie o budowaniu marki (tak, są takie np. nic Ci po marce jeśli w Twoim sklepie nie ma towaru albo brakuje pracownika, który ma świadczyć usługę :)) ta książka jest do-sko-na-ła! Uważam, że jest ona fantastycznym dopełnieniem serii DIY Business: jest utrzymana w podobnym języku (prostym, bez zbędnego żonglowania profesjonalnymi pojęciami), porusza tylko sprawy najważniejsze oraz sygnalizuje rzeczy, na które bezwzględnie należy zwrócić uwagę! Jest to książka absolutnie dla każdego komu kwestie marketingu, wizerunku i budowania marki nie są obojętne!
Na koniec powiem Ci tak – mając tę książkę masz szczęście. Nie musisz myśleć o wielu rzeczach, bo autor pomyślał o nich za Ciebie i podaje Ci je w zrozumiałej formie pisanej, do której możesz wrócić gdy tylko zechcesz je wprowadzić w życie (albo ulepszyć te, które istnieją). Czy polecam? Tak, jak najbardziej! To mała inwestycja, która może Ci się zwrócić wielokrotnie!
Czemu akurat „Zakamarki marki”? Cóż, od dawna wiem, że marka to podstawa. Wy też pewnie wiecie, ale może nie zdajecie sobie z tego sprawy :) Pamiętacie jak w czasach szkolnych dzieciaki, które miały same piątki w jednym roku, w następnym miały łatwiej, bo „leciały na opinii”? Tak, to właśnie przykład wyrobienia sobie marki! Dziś robimy to samo – codziennie dokonujemy ocen ludzi i rzeczy na podstawie ograniczonej liczby informacji, które o nich posiadamy, a co ważniejsze – inni w międzyczasie oceniają również nas i nasze dzieła. Stąd, uważam, że głupotą byłoby zignorowanie tego faktu i niezapoznanie się z podstawową wiedzą na temat budowania marki, nie tylko osobistej :)
Kupując tego typu książki nie spodziewam się zbyt wiele, bardziej inspiracji i drogowskazów, niż kompletnej wiedzy – w końcu nawet na 200 stronach autor nie może zawrzeć całej wiedzy jaką ma na dany temat (a ja bym tyle chciała :)). Co dostałam tym razem?
Co mówi wydawca?
„Na medycynie, polityce i marketingu znają się, jak wiadomo, wszyscy. I pewnie właśnie dlatego większość potencjalnie świetnych biznesów upada w ciągu pierwszych kilku lat działalności… Po prostu ich właściciele nie wiedzieli, zapomnieli albo pominęli rzeczy, na które obowiązkowo powinni zwrócić uwagę, budując swoją firmę. Na szczęście jest Paweł Tkaczyk. Napisał tę książkę, opierając się na swoich doświadczeniach wieloletniego praktyka marketingu. Przyprawił ją dużą dawką najaktualniejszej wiedzy na światowym poziomie.
Autor spisał po kolei wszystkie ważne kwestie, jakie Ty, Czytelniku — właścicielu firmy, pracowniku marketingu, specjalisto do spraw PR — powinieneś znać. Książkę możesz przeczytać od deski do deski, otrzymując solidną dawkę informacji podanych w przystępny, typowy dla praktyka sposób — bez tabel, wzorów i skomplikowanych klasyfikacji. Jeśli jednak wolisz, możesz też czytać książkę na wyrywki, wybierając zagadnienia, które najbardziej Cię interesują”
Forma
Zdecydowałam się na kupno w formie ebooka (pdf) z kilku powodów. Po pierwsze był tańszy i to sporo. Po drugie chciałam sprawdzić jak spisuje się iPad w roli czytnika. Po trzecie chciałam zacząć czytać książkę od razu. Czy jestem zadowolona z decyzji? Bardzo. Nie jestem wielką fanką książek w wydaniu elektronicznym, ale powoli się do nich przekonuję. To, że zanim papierowy egzemplarz zdążyłby dojść ja już mogę mieć je przeczytane ma decydujące znaczenie :)
Zawartość
Gdy doszłam do końca książki nasunął mi się jeden główny wniosek: tytuł „Zakamarki marki” trochę zawęża oczekiwania co do faktycznej zawartości. Siadasz do niej, spodziewasz się trochę sztywnego teoretycznego wywodu o markach, informacji jak ją budować krok po kroku, a tu się okazuje, że autor pisze do Ciebie takim językiem jakbyście rozmawiali przy kawie i spokojnie oświeca Cię w zakresie podstawowych aspektów, o których powinieneś pamiętać przy uprawianiu szeroko pojętego marketingu (czy to dbając o markę osobistą czy Twojej firmy). Książka ta zdecydowanie daje więcej niż obiecane informacje o budowaniu marki!
Wydaje mi się, że nie jest to podręcznik do nauki budowania marki. Osoba, która zajmuje się taką działalnością profesjonalnie mogłaby wręcz powiedzieć, że ta książka jest niekompletna i napisana „po łebkach” (podejrzewam, że to właśnie od takich czytelników pochodzą te nieliczne(!) negatywne komentarze na stronie wydawnictwa…).
Dla Was jednak, moi Drodzy Czytelnicy, czyli dla osób, które są zajęte ważniejszymi rzeczami niż rozmyślanie o budowaniu marki (tak, są takie np. nic Ci po marce jeśli w Twoim sklepie nie ma towaru albo brakuje pracownika, który ma świadczyć usługę :)) ta książka jest do-sko-na-ła! Uważam, że jest ona fantastycznym dopełnieniem serii DIY Business: jest utrzymana w podobnym języku (prostym, bez zbędnego żonglowania profesjonalnymi pojęciami), porusza tylko sprawy najważniejsze oraz sygnalizuje rzeczy, na które bezwzględnie należy zwrócić uwagę! Jest to książka absolutnie dla każdego komu kwestie marketingu, wizerunku i budowania marki nie są obojętne!
Na koniec powiem Ci tak – mając tę książkę masz szczęście. Nie musisz myśleć o wielu rzeczach, bo autor pomyślał o nich za Ciebie i podaje Ci je w zrozumiałej formie pisanej, do której możesz wrócić gdy tylko zechcesz je wprowadzić w życie (albo ulepszyć te, które istnieją). Czy polecam? Tak, jak najbardziej! To mała inwestycja, która może Ci się zwrócić wielokrotnie!
http://kasiapszonicka.pl/ Kasia Pszonicka