×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Biuro Wszelkiego Pocieszenia

„Tu Biuro Wszelkiego Pocieszenia" - tak rozpoczyna się każdy z tekstów Wojciecha Zimińskiego, które najpierw podbiły serca słuchaczy radiowej Trójki, a teraz zostały zebrane w jednym tomie. Autor bacznym okiem patrzy na absurdy naszej codzienności, by prześmiewczo i demaskatorsko je komentować. Dystans i końska dawka humoru bez recepty ani obowiązku konsultowania z lekarzem lub farmaceutą.
NEWSWEEK Polska Michał Nalewski, 2011-10-31

Droga do wewnętrznej równowagi, czyli jak wyluzować i pozbyć się stresu. Wydanie II

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego jest tak wiele dobrych poradników i książek psychologicznych, a tak niewiele osób z nich korzysta? Bo ja owszem, zastanawiałam się i nawet doszłam do jakiś wniosków, które sprowadzają się do tego, że jesteśmy przywiązani do schematów, boimy się zmian, bo te wymagają nawet nie tyle odwagi, co wysiłku. A przecież każdy ma w sobie Małego Lenia, którego wcale nie jest tak łatwo się pozbyć. Ja ostatnio poradników czytam całkiem sporo, jednak raczej nie amerykańskich i raczej nie takich z półki "sukces w trzy dni". Po co? Głównie dla inspiracji. No i po to, aby inaczej spojrzeć na problemy, z którymi lepiej lub gorzej sobie radzę. Ostatnio na tapecie jest stressssssss, którego, niestety, czuję, że coraz więcej w moim życiu, co absolutnie mi się nie podoba. Książkę Agnieszki Ornatowskiej i Bogusława Stępnia tak naprawdę będę mogła ocenić dopiero za kilka tygodni, gdyż dopiero wtedy okaże się, czy opisywane w niej techniki są skuteczne czy też nie. Dotyczą one przede wszystkim walki ze wspomnianym już stressssssem, mówią o tym, jak spojrzeć na swoje problemy z dystansu oraz jak skutecznie pozbyć się lęku (w ogóle "lęk" to ostatnio jedno z tych niefajnych słów, a jeszcze gorszych uczuć, na które natykam się na każdym kroku). Jednak już teraz zauważam jedną zasadniczą zaletę: prezentowane metody są proste. Do stosowania od zaraz i właściwie wszędzie. Aby szybko odzyskać spokój, nie trzeba jechać do Indii, zaszyć się w aśramie i medytować kilkanaście godzin dziennie (chciałabym!). Jakiś przykład? Proszę bardzo! Wyobraźcie sobie linię, która biegnie przed Wami. Tu, gdzie stoicie, jest teraźniejszość. Jeśli stresuje Was jakieś wydarzenie, które dopiero ma nastąpić, umieśćcie je w jakiejś odległości na linii, w przyszłości... a następnie śmiało przekroczcie, tak, aby to wydarzenie mieć już za sobą - dosłownie. Po co? Otóż boimy się tylko tego, co przed nami, to, co już miało miejsce, nie jest w stanie wzbudzić w nas lęku. Testowałam. Działa! Książka, oprócz wspomnianych już technik, zawiera pewne opowiadanie, podzielone na części, które również całkiem nieźle się czyta, bo utrzymane jest w nieco baśniowej atmosferze O czym jest? Polecam sprawdzić :) * Baw się tym to chyba hasło przewodnie tej książki. Autorzy nie głoszą prawd objawionych, nie podchodzą do tego, co piszą ze śmiertelną powagą - i to mi się podoba :)
slowoczytane.blogspot.com Scarletka, 2011-11-02

Mózg na zakupach. Neuromarketing w sprzedaży

Lektura obowiązkowa zarówno dla specjalistów od reklamy, a więc projektantów, grafików, copywriterów, twórców stron internetowych itp., jak i... dła przezornych klientów. Dzięki poznaniu technik „neuro" w sprzedaży pewniejszym krokiem poruszam się po alejkach sklepowych, widzę, jak zawodowcy próbują zachęcić mnie do zakupu, angażując aż pięć moich zmysłów.
Puls Biznesu, Bonnier Business (Polska) sp. z o.o.

Spokój z każdym oddechem. Codzienne medytacje uzdrawiające życie

To co pierwsze rzuca się w oczy to przyjemna w odbiorze okładka. Uspokajające, stonowane kolory, harmonia i porządek. I na tym pochwały z mojej strony się kończą. Autor książki –Thich Nhat Hanh – mistrz zen, mnich i „duchoznawca”, nominowany przez Luthera Kinga do Pokojowej Nagrody Nobla, uczy czytelników jak znaleźć spokój ducha poprzez umiejętne oddychanie. Nie jestem zwolenniczką poradników w stylu „Odnajdź własne ja”, „Własna ścieżka” czy „Moje miejsce na świecie”. Często są to banały w stylu Coelha (wszystkim fanów przepraszam). Już na samym wstępie bardzo się zniechęciłam, tym oto przesłaniem: „Budzę się rano i uśmiecham się: Przede mną zupełnie nowe dwadzieścia cztery godziny Ślubuje w pełni przeżyć każdy moment i na wszystkie istoty spoglądać wzrokiem pełnym współczucia” Aż się chce krzyknąć – „Ludzie trzymajcie mnie!”;) W kolejnych zdaniach autor przekonuje jak ważny jest oddech w naszym życiu i jak jego świadomość pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie. Przekonuje nas, że za pomocą medytacji osiągniemy swoistą nirwanę i staniemy się innymi ludźmi. Nigdy nie próbowałam medytacji i nie mam takiej potrzeby. Wszystkie moje problemy rozwiązuje dzięki rozmowie z innymi lub racjonalnym myśleniem, a energię czerpię z żywiołowej muzyki. Przesłania zawarte w książce są tak banalne, że chyba nie ma sensu o tym pisać. „Pokochaj siebie, a dopiero potem drugiego człowieka”. Boże, ileż można?! Do łez rozbawiły mnie krótkie „modlitwy” do codziennej medytacji w stylu „gdy obmywam moje ciało, oczyszczam też serce, wszechświat jest przesiąknięty zapachem kwiatów”. O co chodzi? Nie wiem, ale trochę to przerażające i myślę, że mogłoby mnie jedynie poruszyć bo dużej dawce alkoholu. Nie wykluczałam, że być może dla kogoś ten poradnik będzie strzałem w dziesiątkę. Znam kilka osób, która z miłą chęcią zagłębiła by się w tej lekturze. Do mnie ona najzwyczajniej nie dociera i nic na to nie poradzę. Być może jest to wynik mojego dzisiejszego nastroju, bo od rana jestem nastawiona dość buńczucznie do wszystkiego ;)
Sztukater.pl Kolmanka

Zaufanie 2.0. Jak wywierać wpływ, zdobyć lojalność klientów i kreować markę

Są książki, które czyta się jednym tchem i pamięta na zawsze. Są takie które czyta się szybko i wybiera z nich to, co dla nas najważniejsze. To dwa moje własne kryteria kategoryzowania książek. Są też książki których nie chce się czytać po pierwszych kilku kartkach, lub takie, których za żadne skarby nie weźmiemy nawet do ręki – o tych nie chcę mówić, bo to bez sensu. Wolę odłożyć książkę gdy wiem że nie jest dobrze napisana, niż męczyć się z nią, tracić czas i nic z tego nie wynieść dla siebie. Rzadko opisuję tutaj książki, ale może zacznę robić to częściej, bo chciałbym aby moje powtarzające się namowy “Polaku! Czytaj nie tylko Fakt” spowodują, że rankingi ilości przeczytanych w ciągu roku książek nie będą tak żałośnie wyglądały. Bo jak je czytam, to słowo ‘żałosne’ można w tym przypadku traktować jako wyrafinowany eufemizm. Książka “Zaufanie 2.0“, o której dzisiaj krótko napiszę nie jest bestsellerem (dla mnie osobiście, bo tak naprawdę to jest), czytałem bowiem dużo więcej ambitnych i bardziej merytorycznych pozycji. Jest natomiast książką, która w prosty sposób mówi o tym, co robić (oraz czego się wystrzegać) przy odpaleniu rakiety nazwanej – personal branding w internecie (w języku autorów – jak być tzw. agentem zaufania). Tak ją interpretowałem i po jej przeczytaniu zdania nie zmienię. Napisana w luźnym stylu przez dwójkę panów Juliena Smitha oraz Chrisa Brogana pomaga powoli odnajdywać się w świecie nowych technologii i podstawowych narzędzi mówienia do tłumów w internecie. Zawiera kilka większych sekcji, które zdaniem autorów są najważniejsze w procesie tworzenia własnego, mocnego wizerunku w internecie. Rady udzielane przez obu autorów skierowane są zarówno do ludzi, którzy chcą rozwinąć skrzydła jako indywidualni blogerzy, przedsiębiorcy lub swoją wiedzą wesprzeć działania departamentów reklamy, marketingu i PR-u firm w których pracują. Jest więc to pozycja bardzo uniwersalna. Po przeczytaniu”Zaufanie 2.0.” doszedłem do wniosku, że goście którzy ją napisali zrobili kawał dobrej roboty. Wielokrotnie docierało do mnie, że to co opisują, ma miejsce w internecie i np. w moich większych bądź też mniejszych ruchach, które w tym kanale wykonuje. To co zostało opisane w książce nie jest jednak dla kogoś, kto mocno działa w internecie. Taka osoba po prostu nie znajdzie w niej nic nowego, nic ciekawego, nic co mogłoby wnieść wartość do ich dotychczasowej działalności. To raczej netykieta bytności w Internecie poparta sukcesami autorów lub innych ‘gwiazd’ internetu (np. Gary Vaynerchuk). Polecam przeczytanie jej przede wszystkim ludziom którzy chcą działać w Internecie bez większych wpadek i kompromitacji, graczom bardziej doświadczonym może się ona przydać jedynie do odświeżenia pewnych mechanizmów komunikacji ze swoimi klientami, czytelnikami lub też fanami.
mediafeed.pl