Recenzje
Jak uatrakcyjnić swoje ciało. Od puszystości do piękności w 100 dni
Inteligencja społeczna. Nowa nauka sukcesu
Telefon. Miły kobiecy głos informuje mnie, że dzwoni z pewnej firmy ubezpieczeniowej. Zanim porozmawiamy -- głos nie pozwala mi dojść do słowa -- muszę pana poprosić o weryfikację danych. Zanim porozmawiamy? Ale ja nie mam teraz czasu, by rozmawiać. W rym momencie teleoperatorka ciężko wzdycha: To proszę mi chociaż powiedzieć, czy ma pan swojego agenta ubezpieczeniowego. Jeśli tak -- nie daje mi szansy na odpowiedź -- rozumiem, że jest pan z niego zadowolony
Ta przygoda konwersacyjna mogłaby się znaleźć w książce Karla Albrechta, która wypełniona jest w znacznej mierze scenkami z życia, ukazującymi, czym jest i gdzie zawodzi inteligencja społeczna. Opisana historyjka byłaby przykładem tego, co autor nazywa społecznym nieświeżym oddechem: konwersacyjnym odpowiednikiem nieprzyjemnego zapachu z ust, charakterystycznym dla nieautentycznych, nieprzemyślanych, nieprzyjemnych po prostu form kontaktu. Zresztą Albrecht w swojej książce odnosi się wprost do teleoperatorów: "Myślę o tym, jak o słuchaniu kogoś, kto nauczył się słów, ale nie zna melodii; po tysiącu takich recytacji mózg przedstawiciela handlowego przechodzi w tryb automatyczny i emituje coś w rodzaju wiadomości nagranej na taśmie".
W "Inteligencji społecznej" sporo jest zresztą dosadnych metafor, opisujących defekty w kontaktach z innymi; m.in. mowa jest o społecznym wzdęciu (gdy mówimy lub robimy coś niestosownego, nie zdając sobie sprawy z kontekstu sytuacyjnego) albo o społecznym łupieżu (gdy samolubnie przedkładamy własne potrzeby nad cudze). Jest to więc książka z zakresu higieny, tyle że psychologicznej, nie biologicznej. Jednak i w tym przypadku chodzi o to, by ludzie od nas nie uciekali, wręcz przeciwnie: byśmy byli dla nich atrakcyjnymi partnerami. "Inteligencja społeczna" jest bowiem -- jak pisze autor -- zdolnością dogadywania się z innymi i skłaniania ich do współpracy. Tej książki by rzecz jasna nie było bez przynajmniej dwóch wcześniejszych hitów. W 1983 r. ukazała się książka Howarda Gardnera "Frames Of Mind" ("Granice umysłu"), w której ten profesor Harvardu zweryfikował wyobrażenia o tym, czym jest inteligencja. Dlaczego więc -- przypomnijmy kilka kluczowych pytań tej książki -- ludzie, którzy w standardowych testach IQ osiągają wyniki kwalifikujące ich do Mensy, mają często nieudane życie osobiste? Dlaczego są uważani za gburów lub wręcz chamów? Dlaczego testy kompetencji umysłowej nie są w stanie zmierzyć dyspozycji artystycznych czy zdolności sportowych?
Dzieje się tak, ponieważ ludzie obdarzeni są tzw. inteligencją wieloraką, która może przybierać na przykład formę inteligencji estetycznej lub inteligencji kinetycznej (wyrażającej się w zdolnościach ciała do uprawiania sportu).
Spośród tych typów inteligencji bodaj największą karierę zrobiło pojęcie inteligencji emocjonalnej, rozwinięte przez Daniela Golemana w książce pod takim tytułem z 1995 r. Goleman opisał pięć wymiarów kompetencji pozwalających określać poziom owej inteligencji. Cztery pierwsze: samoświadomość, samoregulacja, motywacja i empatia dotyczą tego, co bywa nazywane wewnętrznym krajobrazem emocjonalnym. Piąta cecha -- związki z otoczeniem -- mówi o społecznych (zewnętrznych) aspektach życia emocjonalnego.
Inteligencja emocjonalna wkroczyła w życie korporacji, polityków i artystów. Weszła do powszechnego języka, głównie przez popularyzujące to pojęcie pisma kolorowe. EQ (Emotional Quotient) wyparł królujące przez dziesięciolecia pomiary IQ (Intelligence Quotient).
Podobnie jak Goleman, także Karl Albrecht przedstawia pięć fundamentalnych cech, które decydują o tym, jak dogadujemy się z innymi. Pierwszą autor określa mianem "świadomości sytuacyjnej" -- swoistego radaru, który pozwala nam zrozumieć ludzi i utożsamiać się z nimi. To wyczulenie na kody kulturowe oraz ich odmienności. Krótko mówiąc: raczej nie przysporzy nam wielbicieli, jeśli pojawimy się na pogrzebie w bermudach i T-shircie, a w kondukcie sypać będziemy dowcipami jak z rękawa.
Cechą drugą jest "prezencja". Sprawa wydaje się niby oczywista, ale dlatego też nieustannie ignorowana. "Spróbuj sobie wyobrazić, jakim doświadczeniem może być dla kogoś spotkanie ciebie po raz pierwszy w życiu" -- pisze Albrecht. Jakbyś chciał, aby to wyglądało Pierwsze wrażenie miewa kolosalne skutki.
Po trzecie wyczulmy się na "autentyczność" kontaktu (przypomnijmy przypadek teleoperatora). Tu Albrecht odwołuje się do klasyka współczesnej psychologii Erica Bernea, autora książki "W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich". Jedną z najsławniejszych gier, czyli stereotypowych interakcji opisywanych przez Bernea, jest "Teraz cię mam, ty sukinsynu": w skrócie TCMTS. Polega ona na tym, że jedna ze stron mści się za wcześniejsze porażki i krzywdy. Gra stosowana jest szeroko na polach prywatnych, ale i powszechnie w polityce. Upraszczając, wygląda to tak. Opozycja: Jesteśmy z tych samych solidarnościowych korzeni. Czas przejąć wspólnie odpowiedzialność za Polskę. Premier/Prezydent: Spotkajmy się i porozmawiajmy. Po spotkaniu każda ze stron: Po raz kolejny potwierdziło się, że z nimi nie da się rozmawiać!
O nieautentyczności kontaktu świadczą też leworęczne komplementy. Odwołajmy się tu do dwóch smakowitych przykładów podawanych przez autora: "Piękna sukienka. Kiedyś ubierałam się podobnie" oraz: "Dobry lifting. U kogo się operowałaś? Och... szkoda, że do mnie nie zadzwoniłaś, mógłbym cię skontaktować z najlepszym w mieście".
Czwartym filarem inteligencji emocjonalnej jest "czytelność" -- zdolność do jasnego wyrażania myśli, opinii, pomysłów i intencji. Znów warto zwrócić uwagę, że nie tylko pokrętne komunikaty, ale i to, co autor nazywa językowymi maczugami, może utrudniać nam dogadywanie się z innymi. W rodzimych realiach, jeśli chodzi o używanie maczug, zdaje się być w tym biegły wiceprezes Polskiego Radia Jerzy Targalski, wyrażający się o podwładnych per "komunistyczne złogi".
Wreszcie piąty z fundamentów -- "empatia", potrzeba słuchania i wspierania osób po drugiej stronie i rozwiązywania wszelkich problemów, z jakimi borykają się one, a niekoniecznie ty. "Słuchaj, identyfikuj się, pytaj, parafrazuj, podsumowuj". Kontakt z drugim człowiekiem - powiada Albrecht - to werbalne judo. I jak bywa w sportach walki, aby odnieść zwycięstwo, trzeba czasem ustąpić.
Ostateczna diagnoza, jaką stawia Albrecht, brzmi: "to w zasadzie od nas zależy, czy będziemy ludźmi toksycznymi, czyli charakteryzującymi się niską inteligencją społeczną, czy też osobnikami konstruktywnymi, którzy w swoich zachowaniach są raczej odżywczy -- działają na innych jak magnes".
Dla uzyskania magnetycznych zdolności możemy trenować określone wzory integracji. Albrecht pisze o czterech wzorcach. "Kierowcę" charakteryzuje wysoki poziom energii społecznej, koncentracja na zadaniu, cechy przywódcze. "Akumulator" szczególnie ceni więzi osobiste z tymi, z którymi pracuje. "Dyplomata" jest skoncentrowany na ludziach. "Samotnik" -- na zadaniu.
Jak to dziś bywa z książkami psychologicznymi, "Inteligencja społeczna" przypomina instrukcję obsługi, za pomocą której sami, krok po kroku, mamy zrozumieć, jacy jesteśmy. Nieodzownym ich elementem jest zbiór ćwiczeń, brzmiących -- w naszych realiach -- niekiedy komicznie. Oto zadanie ćwiczące zdolność prezencji: "Nagraj rozmowę z przyjaciółmi -- sam dźwięk albo dźwięk i obraz. Nagrywaj tak długo, aż wszyscy zapomną, że rozmowa jest rejestrowana. Badaj siebie i innych uczestników, notuj nawyki i zachowania, które zwiększają empatię, czystość wymiany pomysłów i autentyczność".
Już widzimy miny przyjaciół, którzy dowiedzieli się, że ich nagrywamy. Najpewniej nasze zdolności dogadywania się z nimi zostałyby ostatecznie pogrzebane. Niemniej "Inteligencja społeczna" Karla Albrechta powinna znaleźć się na półkach polskich polityków, którzy -- jak się zdaje -- cierpią na chroniczny niedostatek dyspozycji opisywanych przez amerykańskiego autora. Psycholodzy bowiem przekonują, że ta akurat profesja wymaga inteligencji społecznej jak żadna inna. A nawet -- że przy wysokim SQ żadnej innej inteligencji uprawianie polityki już nie wymaga.
Jak zwalczyć stres i osiągnąć pełen relaks? Trening. Wydanie V
Źródłem stresu może być wszystko -- naturalne środowisko, czynniki społeczne, nasze ciało i myśli. Znosimy go w różny sposób -- zazwyczaj jednak wyniszcza nam ciało i duszę, uniemożliwiając normalne życie. Uciekamy przed nim w używki, chorujemy, a przecież możemy poradzić sobie inaczej -- podręcznik "Jak zwalczyć stres i osiągnąć pełen relaks" to trening, który stopniowo, krok po kroku, prowadzi nas od stanu wyniszczającej nas nerwicy do stanu, w którym potrafimy ją zażegnać prostymi sposobami.
Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie i poznanie mechanizmów stresu, a przed wszystkim -- naszych reakcji. Kolejne etapy to nauka dobrych metod radzenia sobie ze stresem -- autorzy kolejno podpowiadają, jak zwalczać go za pomocą odpowiedniego oddychania, relaksacji progresywnej poprzez napinanie i rozluźnianie mięśni, medytacji, wizualizacji, autohipnozy, treningu autogenicznego, myśli afirmacyjnych, właściwego odżywiania się i relaksujących ćwiczeń fizycznych.
Czynnikiem stresogennym są także nasze irracjonalne myśli, stereotypy, które każą nam podporządkowywać się otoczeniu i pozbawiają swobody -- trening uczy jak je rozpoznawać, kontrolować, mówić im "stop" oraz stopniowo zmieniać sytuacje i zachowania, które je wywołują. Istotnym elementem treningu będą proponowane przez autorów formularze, które pozwolą wybrać sposób na nasze nerwy najlepszy.
Sięgnijmy po tę książkę także wtedy, gdy naszym problemem jest opieszałość, "odkładactwo" i marnowanie czasu na nie potrzebne czynności. "Wyznaczanie celów i zarządzanie czasem" to rozdział, który pomoże nam zorganizować sobie dzień i życie -- okaże się, że nie tylko potrafimy zrobić więcej i lepiej, ale także nie stracimy z oczu celów, na zrealizowanie których dotąd pozornie brakowało nam czasu.
Jak pozbyć się złych nawyków? Trening
Nawyki to czynności, które sami w sobie hodujemy, najczęściej jako środek będący reakcją na stres i pomagający go zagłuszyć. Są nabytymi czynnościami, których, przez częste powtarzanie, bardzo trudno się pozbyć -- wśród najczęstszych wymienia się takie zachowania jak obgryzanie paznokci, usuwanie niedoskonałości skóry, bezsenność, skłonność do kłamstw, marnowanie czasu, brak ruchu, niezdrowe odżywianie się, niepunktualność, uzależnienie od komputera i telewizji, zakupoholizm i hazard. Pozornie pomagają nam pokonać stres, z czasem jednak okazuje się, że utrudniają życie i nam i naszemu otoczeniu.
Jeśli poweźmiemy silne postanowienie zwalczenia nawyków, to wystarczy odrobina samozaparcia i zorganizowania, aby wygrać tę walkę. Książka "Jak pozbyć się złych nawyków" pokazuje nam jasno i szczegółowo drogę, której powinniśmy się trzymać -- poczynając od pierwszego, najważniejszego kroku -- uświadomienia sobie mechanizmu działania nawyku -- aż do jego całkowitego wyrugowania z naszego życia. Ta droga to stopniowe i systematyczne wykształcanie w sobie reakcji konkurencyjnych -- "dobrych" przyzwyczajeń, które w zastępstwie nawyków pomogą nam łagodzić napięcie i uwalniać się od stresu. Techniki relaksacyjne, zdrowy tryb życia, serdeczne stosunki z otoczeniem, głęboki sen powinny ostatecznie zastąpić gryzienie palców, zagłuszanie stresów obżarstwem i rozrzutnością oraz senne koszmary.
Postanowienie pozbycia się złego nawyku jest trudne -- wynajdujemy sobie na ogół dziesiątki powodów, aby tego nie robić lub przerwać naszą "autoterapię" w samym jej środku. Pomocą w wytrwaniu w postanowieniu zmiany są proponowane przez autorów formularze, w których utrwalamy każdy nasz krok w drodze do zmiany -- rejestry nawyku, rejestry "wyzwalaczy" i konsekwencji, plusy i minusy reakcji konkurencyjnych. Wszystko po to, by wytrwać i nie poddać się w pokonywaniu kolejnych stopni do uzdrowienia ciała i duszy.
Jak opanować wilczy apetyt? Trening
W walce z obżarstwem może pomóc książka Lindy W. Craighead pt. "Jak opanować wilczy apetyt?" Autorka, profesor psychologii, opisała w niej własną metodę walki z obżarstwem, czyli "trening świadomego apetytu". Czym jest ów trening? "Główna zasada Treningu Świadomego Apetytu polega na tym, by odżywiać się w jak największym stopniu tak, jak robi to niemowlę. Przy użyciu wewnętrznych sygnałów wysyłanych przez ciało decydujesz, kiedy jesteś głodna i kiedy skończysz jeść. Jedzenie stanowi w Twoim życiu ważną przyjemność, a jednak nie chcesz przecież myśleć o nim cały czas. Jest zbyt wiele innych ekscytujących i ciekawych rzeczy do robienia, żeby tracić czas na zamartwianie się tym, co zjeść i jak wyglądasz.
Program ten opracowałam na przestrzeni dziesięciu lat we współpracy z wieloma kolegami, absolwentami i klientami. Wszyscy w praktyce sprawdzamy to, o czym nauczamy (…) Teraz dzielę się tym programem z Tobą w nadziei, że Trening Świadomego Apetytu odmieni Twój stosunek do jedzenia" -- pisze we wstępie do poradnika Linda W. Craighead. No cóż, wypada tylko życzyć powodzenia!