×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Wychowawcze czary-mary. Odzyskaj spokój w domu i ciesz się z posiadania dziecka

Od niedawna dostępna jest książka o intrygującym tytule „Wychowawcze Czary Mary” wyd. Sensus. Będę polecać ją rodzicom starszych dzieci (powyżej 3-4 lat), mimo mieszanych uczuć, jakie miałam w trakcie jej czytania, a które wynikały z faktu, że napisana jest mało spójnie i w mocno, że tak powiem, „amerykańskim” stylu - wiele powtórzeń, huraoptymistyczny ton, intensywne zachwalanie opisywanych metod, dosyć restrykcyjne, radykalne podejście. Kiedy jednak przebrnie się przez ów styl, wyłoni się kilka niewątpliwie wartych poznania wątków. Po pierwsze, autor słusznie podkreśla konieczność rozróżnienia między zachowaniami dziecka, które chcemy powstrzymać (np.: awanturowanie się w sklepie, przepychanki z rodzeństwem, przeklinanie), a zachowaniami, które chcemy wywołać (np.: sprzątanie swego pokoju, ubranie się). Takie rozróżnienie powinno być pierwszym krokiem w wyborze metody wychowawczej, ponieważ inaczej należy postępować w przypadku zachowań oduczanych, a inaczej w przypadku zachowań wyuczanych. Po drugie, kładzie nacisk na potrzebę zachowania spokoju (milczenia) w sytuacjach, kiedy dziecko się awanturuje, marudzi lub jęczy. Rodzice zwykle próbują wielu sposobów na uspokojenie dziecka - od tłumaczenia, przekupywania, do straszenia i krzyku. To, co jest naprawdę skuteczne w tego typu sytuacjach, to metoda odliczania, naturalne konsekwencje (np. jeśli będziesz marudził przy myciu i długo nakładał piżamę, to przeczytamy na dobranoc o jedną bajkę mniej) oraz znana od lat technika zarządzania przerwy. Zgadzam się z autorem, że dziecko, które wpada we wściekłość potrzebuje spokoju, aby się mogło wyciszyć. Rodzice powinni o to zadbać np.: spokojnie zaprowadzając dziecko do jego pokoju i zostawiając je tam na tyle minut, ile ma lat. Takie odosobnienie wszystkim pomoże wyciszyć nerwy. Czasem jednak zdarza się, że dziecko (zwłaszcza dzieci poniżej 4 roku życia) wpadnie w tak wielką histerię, tak bardzo się „rozkręci”, że nie będzie w stanie samo się uspokoić. Wtedy powinniśmy objąć dziecko na tyle silnie, aby nie zrobiło sobie ani nam krzywdy (kopiąc lub wierzgając) i nic nie mówiąc przeczekać atak histerii. Warto też później zapewnić dziecko o naszej miłości oraz o tym, że nie akceptujemy takiego zachowania (czyli rozdzielić akceptację dziecka, jako osoby, od braku akceptacji danego zachowania). Po trzecie, szczegółowe opisanie skutecznych metod wychowawczych wraz z przykładami, ułatwia wprowadzenie ich w praktykę. Warto wybrać sobie kilka metod i stosować je w trudnych, powtarzających się sytuacjach domowych. Pamiętajmy przy tym, iż wychowywanie nie jest ani tresurą, ani ciągłym folgowaniem. Trzeba, jak zawsze, zachować zdrowy rozsądek i unikać popadania w skrajności. Po czwarte autor zwraca uwagę na to, czego ja sama staram się nauczać rodziców, mianowicie pamiętania, że dobrostan rodziny to nie tylko zadbane dziecko, ale także zadbani rodzice. Mamy prawo troszczyć się o nasz własny dobrostan, czyli m.in nie zgadzać się na marudzenie dziecka (powtarzane kilkadziesiąt razy: „Chcę jeszcze jedną bajkę!”, „Nie mam siły iść”, „Mamo, ale dlaczego? To niesprawiedliwe!”). Możemy czasem nie odpowiedzieć na potrzeby dziecka i spokojnie zakomunikować mu, że teraz potrzebujemy 15 minut dla siebie i prosimy o ciszę. Podsumowując, sądzę, że warto przejrzeć i zapoznać się z książką, traktując ją jako okazję do przyjrzenia się własnym umiejętnościom wychowawczym.
www.mamowanie.pl

Wychowawcze czary-mary. Odzyskaj spokój w domu i ciesz się z posiadania dziecka

Od niedawna dostępna jest książka o intrygującym tytule „Wychowawcze Czary Mary” wyd. Sensus. Będę polecać ją rodzicom starszych dzieci (powyżej 3-4 lat), mimo mieszanych uczuć, jakie miałam w trakcie jej czytania, a które wynikały z faktu, że napisana jest mało spójnie i w mocno, że tak powiem, „amerykańskim” stylu - wiele powtórzeń, huraoptymistyczny ton, intensywne zachwalanie opisywanych metod, dosyć restrykcyjne, radykalne podejście. Kiedy jednak przebrnie się przez ów styl, wyłoni się kilka niewątpliwie wartych poznania wątków. Po pierwsze, autor słusznie podkreśla konieczność rozróżnienia między zachowaniami dziecka, które chcemy powstrzymać (np.: awanturowanie się w sklepie, przepychanki z rodzeństwem, przeklinanie), a zachowaniami, które chcemy wywołać (np.: sprzątanie swego pokoju, ubranie się). Takie rozróżnienie powinno być pierwszym krokiem w wyborze metody wychowawczej, ponieważ inaczej należy postępować w przypadku zachowań oduczanych, a inaczej w przypadku zachowań wyuczanych. Po drugie, kładzie nacisk na potrzebę zachowania spokoju (milczenia) w sytuacjach, kiedy dziecko się awanturuje, marudzi lub jęczy. Rodzice zwykle próbują wielu sposobów na uspokojenie dziecka - od tłumaczenia, przekupywania, do straszenia i krzyku. To, co jest naprawdę skuteczne w tego typu sytuacjach, to metoda odliczania, naturalne konsekwencje (np. jeśli będziesz marudził przy myciu i długo nakładał piżamę, to przeczytamy na dobranoc o jedną bajkę mniej) oraz znana od lat technika zarządzania przerwy. Zgadzam się z autorem, że dziecko, które wpada we wściekłość potrzebuje spokoju, aby się mogło wyciszyć. Rodzice powinni o to zadbać np.: spokojnie zaprowadzając dziecko do jego pokoju i zostawiając je tam na tyle minut, ile ma lat. Takie odosobnienie wszystkim pomoże wyciszyć nerwy. Czasem jednak zdarza się, że dziecko (zwłaszcza dzieci poniżej 4 roku życia) wpadnie w tak wielką histerię, tak bardzo się „rozkręci”, że nie będzie w stanie samo się uspokoić. Wtedy powinniśmy objąć dziecko na tyle silnie, aby nie zrobiło sobie ani nam krzywdy (kopiąc lub wierzgając) i nic nie mówiąc przeczekać atak histerii. Warto też później zapewnić dziecko o naszej miłości oraz o tym, że nie akceptujemy takiego zachowania (czyli rozdzielić akceptację dziecka, jako osoby, od braku akceptacji danego zachowania). Po trzecie, szczegółowe opisanie skutecznych metod wychowawczych wraz z przykładami, ułatwia wprowadzenie ich w praktykę. Warto wybrać sobie kilka metod i stosować je w trudnych, powtarzających się sytuacjach domowych. Pamiętajmy przy tym, iż wychowywanie nie jest ani tresurą, ani ciągłym folgowaniem. Trzeba, jak zawsze, zachować zdrowy rozsądek i unikać popadania w skrajności. Po czwarte autor zwraca uwagę na to, czego ja sama staram się nauczać rodziców, mianowicie pamiętania, że dobrostan rodziny to nie tylko zadbane dziecko, ale także zadbani rodzice. Mamy prawo troszczyć się o nasz własny dobrostan, czyli m.in nie zgadzać się na marudzenie dziecka (powtarzane kilkadziesiąt razy: „Chcę jeszcze jedną bajkę!”, „Nie mam siły iść”, „Mamo, ale dlaczego? To niesprawiedliwe!”). Możemy czasem nie odpowiedzieć na potrzeby dziecka i spokojnie zakomunikować mu, że teraz potrzebujemy 15 minut dla siebie i prosimy o ciszę. Podsumowując, sądzę, że warto przejrzeć i zapoznać się z książką, traktując ją jako okazję do przyjrzenia się własnym umiejętnościom wychowawczym.
www.mamowanie.pl

Inteligentne odchudzanie. Jak wytrzymać na każdej diecie

Na rynku jest wiele publikacji opisujących różnorodne diety cud, dzięki którym ludzie borykający się z nadwagą mogą osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Większość z tych diet jest monotonna, długotrwała, wymagająca wielu wyrzeczeń i nie dająca gwarancji sukcesu. Często po odstawieniu męczącej i w gruncie rzeczy, niezdrowej diety, wracamy do dawnych nawyków żywieniowych, przez co dopada nas tzw. efekt jo-jo. Aleksandra Former w swojej książce "Inteligentne odchudzanie" przedstawia nam swój pomysł na osiągnięcie wymarzonej wagi. Przyznam szczerze, książka mnie zaskoczyła, spodziewałam się kolejnych wskazówek, misternie rozpisanych jadłospisów, faz, podziału na grupy produktów, które trzeba jeść i których należy unikać. Ci, którzy szukają konkretnych wskazówek, liczą na rygorystyczną dietę, która pozwoli im szybko schudnąć, poczują się zawiedzeni. Pani Aleksandra w swojej publikacji skupia się bardziej na psychologicznych aspektach otyłości, tłumaczy, że brak silnej woli, niekontrolowane objadanie i przy tym przybieranie na wadze, wiąże się z konkretnymi przekonaniami wpajanymi przez naszych rodziców i społeczeństwo, a także z głęboko zakorzenionymi stereotypami dotyczącymi ludzi szczupłych i otyłych. Aby osiągnąć wymarzoną sylwetkę trzeba najpierw pozbyć się negatywnych myśli, walkę o atrakcyjność trzeba zacząć nie od rygorystycznej diety modelującej ciało, a od wgłębienia się we własną psychikę i odpowiedzenia sobie samemu na podstawowe pytania. Autorka książki proponuje technikę małych kroczków, podpowiada jak walczyć z pokusami i co robić w sytuacjach kryzysowych. Dieta proponowana przez Panią Aleksandrę polega na przyswajaniu takiej ilości kalorii ile wymaga od nas osiągnięcie i utrzymanie idealnej wagi, bez zbędnych wyrzeczeń i katowania się. Z pewnością proces ten jest bardziej długotrwały, jednak mniej męczący i z pewnością łatwiej przy nim wytrwać. Raz wprowadzone zmiany będą towarzyszyć nam przez całe życie, niezmiennie takie same, co nie przyczyni się do efekty jo-jo, który zazwyczaj dopada wszystkich po zakończeniu drastycznej diety. Nie jestem pewna czy dieta zaproponowana przez Aleksandrę Former wszystkim przypadnie do gustu. Osobom z dużą nadwagą, którzy chcą zrzucić naprawdę dużą ilość kilogramów, takie rozwiązanie może wydać się zbyt długotrwałe, dla tych, którzy marzą jedynie o wysmukleniu sylwetki dieta może być jak najbardziej odpowiednia. Mimo wszystko, czy w jednym czy w drugim przypadku, warto do książki zajrzeć, chociaż by po to by poznać psychologiczne aspekty nadwagi i odchudzania, nauczyć radzić sobie z pokusami i zrozumieć własne nastawienie do problemu.
Sztukater.pl Katee

Zakamarki marki. Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki

Paweł Tkaczyk umie opowiadać ciekawe historyjki, co udowadnia w każdym z 63 krótkich rozdziałów na 211 stronach książki “Zakamarki marki”. Moim ulubionych jest liczący aż 11 stron (najdłuższy) rozdział pt. Archetypy marki. Niestety tego rozdziału o kulturze opowieści i brand storytellingu w książce nie znajdziesz. Paweł dosyła go w wersji cyfrowej tym, którzy książkę zamówią w przedsprzedaży do 19 sierpnia. Szkoda, ze nie otrzymają go czytelnicy, którzy kupią książkę później w inny sposób; chyba, że autor i na to ma jakiś pomysł. Używam słowa “pomysł” z pełną premedytacją, bo Paweł nie tylko napisał książkę, czyli w zgrabny sposób zebrał (jak się okazuje bardzo rozległą) wiedzę o tym czym jest marka, jak ją budować, pielęgnować i rozwijać, ale podjął grę (ale nie w rozumieniu stosowanym przez Jarosława Kaczyńskiego) z czytelnikami i wciągnął ich w promocję, a właściwie w rodzaj rywalizacji. Grywalizacji. Rzadki to przykład na polskim rynku, a może jedyny (nie znam innych, chętnie poznam), gdy autor włącza się w promocje książki i osobiście podgrzewa wokół niej atmosferę. Witryna Zakamarkimarki.pl zgodnie z regułami sztuki (do których przyzwyczaili nas autorzy amerykanscy) zawiera fragment książki (mógłby być dłuższy), autor sam czyta kawałek, można dodać opinie, zamówić tytuł w przedsprzedaży i nie tylko zapłacić mniej, ale otrzymać dodatkowy rozdział w nagrodę. Jednak to co najważniejsze, dzieje się na Facebooku. Autor odpytuje czytelników: do koga doszła już paczka, kto ją rozpakował, kto przekartkował, kto przeczytał, ludzie wrzucają zdjęcia itd. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest tzw. grywalizacji. Grywalizacja (ang. gamification; grywalizacja to polskie brzmienie proponowane przez Tkaczyka, w odróżnieniu od stosowanej słabej kalki gamifikacja) to przenoszenie mechanizmów znanych z gier komputerowych do świata realnego. Nasza motywacja (w tej sytuacji do przeczytania książki) ma zupełnie inne podłoże jeśli możemy ścigać się publicznie, informować i porównywać swój status z innymi (już zamówiłem, już dostałem, przeczytałem, napisałem tę notkę zamiast zajmować się innymi pilniejszymi sprawami ;-D), a co najważniejsze całości towarzyszy fajna zabawa. Być może się mylę w tej diagnozie, ale w ten oto sposób drodzy czytelnicy “Zakamarków marki”, staliśmy się mniej lub bardziej świadomie wciągnięci promocję książki zgodnie z zasadami tej strategii. A swój eksperyment Paweł Tkaczyk opisze w kolejnej książce pt. Grywalizacja która ukaże się w październiku ;-D. Jeszcze słowo o samej książce. Podtytuł ksiażki “Zakamarki marki” brzmi “Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki” i trafnie oddaje funkcję książki. Czytałem ją patrząc na opisywane kwestie przez pryzmat własnej działalności i budowania jeszcze młodej marki związanej z brawurowymi prezentacjami, więc pewne rozdziały interesowały mnie bardziej, inne mniej. Lekturę potraktowałem jako swoisty rachunek sumienia, zdając sobie sprawę co wiem, czego nie wiem, o czym zapomniałem, co zaniedbałem, a co powinienem w miarę szybko naprawić. Pozycja autora, który jest praktykiem, a zatem pisze w oparciu o swoje doświadczenie zupełnie inaczej ustawia lekturę. Krótkie rozdziały pisane z werwą, angażującym wprowadzeniem i śródtytułami szalenie ułatwiają lekturę wywołując wrażenie, że autor do mnie mówi, a ma mi do przekazania to co w markowym survivalu niezbędne. Poza tym skoro autor jest szefem firmy Midea (+10 do świadomości marki), musi wiedzieć co pisze, bo stawia na szali całą swoją reputację (o niej też w książce). To siła książki, że pisze praktyk, na poradnictwo teoretyków szkoda czasu. Z podobnych rzeczy czytałem dotąd tylko 3 i też pisane przez praktyków: The Art of the Start (Guy Kawasaki), Crunch it (Gary Vaynerchuk), Rework (Fried&Hannson). Polskich innych tytułów nie znam, a po Zakamarki sięgnąłem chociażby dlatego, że śledzę blog Pawła Tkaczyka. Osobiście brakowało mi czasami przykładów, które opisywane historie ilustrowały by lepiej lub też o przytoczonych przykładach przeczytałbym więcej. Wiem jednak, że są one w głowie Pawła Tkaczyka i dzieli się nimi regularnie na swoim blogu, a w tym wypadku działoby się to kosztem znacznie powiększonej objętości. Moją uwagę zwrócił zupełny brak zdjęć w książce, a w rozdziałach o identyfikacjii wizualnej, logotypach, wizytówkach itd. nawet najbardziej przekonujący tekst to za mało. Na koniec drobna uwaga z mojego ogródka. Paweł przeprowadził rzetelną wiwisekcję marki, tnąc kwestie na drobne kawałki i wielokrotnie przypominając, że marką jest tak naprawdę to co tkwi w głowie odbiorcy. Szkoda tylko, że nie napisał o roli prezentacji, które publicznie przedstawiane też mają wpływ na odbiór marki. Jak wiemy, firmy mają z prezentacjami poważny kłopot i chociaż pamiętają skrupulatnie o całej reszcie komunikacji, to gdy pojawiają się pierwsze slajdy cały czar pryska. Zresztą autora nie trzeba do tego konceptu przekonywać, bo sam tworzy świetne prezentacje.
marekscibior.pl Marek Ścibior, 2011-08-14

Zakamarki marki. Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki

Paweł Tkaczyk umie opowiadać ciekawe historyjki, co udowadnia w każdym z 63 krótkich rozdziałów na 211 stronach książki “Zakamarki marki”. Moim ulubionych jest liczący aż 11 stron (najdłuższy) rozdział pt. Archetypy marki. Niestety tego rozdziału o kulturze opowieści i brand storytellingu w książce nie znajdziesz. Paweł dosyła go w wersji cyfrowej tym, którzy książkę zamówią w przedsprzedaży do 19 sierpnia. Szkoda, ze nie otrzymają go czytelnicy, którzy kupią książkę później w inny sposób; chyba, że autor i na to ma jakiś pomysł. Używam słowa “pomysł” z pełną premedytacją, bo Paweł nie tylko napisał książkę, czyli w zgrabny sposób zebrał (jak się okazuje bardzo rozległą) wiedzę o tym czym jest marka, jak ją budować, pielęgnować i rozwijać, ale podjął grę (ale nie w rozumieniu stosowanym przez Jarosława Kaczyńskiego) z czytelnikami i wciągnął ich w promocję, a właściwie w rodzaj rywalizacji. Grywalizacji. Rzadki to przykład na polskim rynku, a może jedyny (nie znam innych, chętnie poznam), gdy autor włącza się w promocje książki i osobiście podgrzewa wokół niej atmosferę. Witryna Zakamarkimarki.pl zgodnie z regułami sztuki (do których przyzwyczaili nas autorzy amerykanscy) zawiera fragment książki (mógłby być dłuższy), autor sam czyta kawałek, można dodać opinie, zamówić tytuł w przedsprzedaży i nie tylko zapłacić mniej, ale otrzymać dodatkowy rozdział w nagrodę. Jednak to co najważniejsze, dzieje się na Facebooku. Autor odpytuje czytelników: do koga doszła już paczka, kto ją rozpakował, kto przekartkował, kto przeczytał, ludzie wrzucają zdjęcia itd. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest tzw. grywalizacji. Grywalizacja (ang. gamification; grywalizacja to polskie brzmienie proponowane przez Tkaczyka, w odróżnieniu od stosowanej słabej kalki gamifikacja) to przenoszenie mechanizmów znanych z gier komputerowych do świata realnego. Nasza motywacja (w tej sytuacji do przeczytania książki) ma zupełnie inne podłoże jeśli możemy ścigać się publicznie, informować i porównywać swój status z innymi (już zamówiłem, już dostałem, przeczytałem, napisałem tę notkę zamiast zajmować się innymi pilniejszymi sprawami ;-D), a co najważniejsze całości towarzyszy fajna zabawa. Być może się mylę w tej diagnozie, ale w ten oto sposób drodzy czytelnicy “Zakamarków marki”, staliśmy się mniej lub bardziej świadomie wciągnięci promocję książki zgodnie z zasadami tej strategii. A swój eksperyment Paweł Tkaczyk opisze w kolejnej książce pt. Grywalizacja która ukaże się w październiku ;-D. Jeszcze słowo o samej książce. Podtytuł ksiażki “Zakamarki marki” brzmi “Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki” i trafnie oddaje funkcję książki. Czytałem ją patrząc na opisywane kwestie przez pryzmat własnej działalności i budowania jeszcze młodej marki związanej z brawurowymi prezentacjami, więc pewne rozdziały interesowały mnie bardziej, inne mniej. Lekturę potraktowałem jako swoisty rachunek sumienia, zdając sobie sprawę co wiem, czego nie wiem, o czym zapomniałem, co zaniedbałem, a co powinienem w miarę szybko naprawić. Pozycja autora, który jest praktykiem, a zatem pisze w oparciu o swoje doświadczenie zupełnie inaczej ustawia lekturę. Krótkie rozdziały pisane z werwą, angażującym wprowadzeniem i śródtytułami szalenie ułatwiają lekturę wywołując wrażenie, że autor do mnie mówi, a ma mi do przekazania to co w markowym survivalu niezbędne. Poza tym skoro autor jest szefem firmy Midea (+10 do świadomości marki), musi wiedzieć co pisze, bo stawia na szali całą swoją reputację (o niej też w książce). To siła książki, że pisze praktyk, na poradnictwo teoretyków szkoda czasu. Z podobnych rzeczy czytałem dotąd tylko 3 i też pisane przez praktyków: The Art of the Start (Guy Kawasaki), Crunch it (Gary Vaynerchuk), Rework (Fried&Hannson). Polskich innych tytułów nie znam, a po Zakamarki sięgnąłem chociażby dlatego, że śledzę blog Pawła Tkaczyka. Osobiście brakowało mi czasami przykładów, które opisywane historie ilustrowały by lepiej lub też o przytoczonych przykładach przeczytałbym więcej. Wiem jednak, że są one w głowie Pawła Tkaczyka i dzieli się nimi regularnie na swoim blogu, a w tym wypadku działoby się to kosztem znacznie powiększonej objętości. Moją uwagę zwrócił zupełny brak zdjęć w książce, a w rozdziałach o identyfikacjii wizualnej, logotypach, wizytówkach itd. nawet najbardziej przekonujący tekst to za mało. Na koniec drobna uwaga z mojego ogródka. Paweł przeprowadził rzetelną wiwisekcję marki, tnąc kwestie na drobne kawałki i wielokrotnie przypominając, że marką jest tak naprawdę to co tkwi w głowie odbiorcy. Szkoda tylko, że nie napisał o roli prezentacji, które publicznie przedstawiane też mają wpływ na odbiór marki. Jak wiemy, firmy mają z prezentacjami poważny kłopot i chociaż pamiętają skrupulatnie o całej reszcie komunikacji, to gdy pojawiają się pierwsze slajdy cały czar pryska. Zresztą autora nie trzeba do tego konceptu przekonywać, bo sam tworzy świetne prezentacje.
marekscibior.pl Marek Ścibior, 2011-08-14

Korsyka. Zielony Przewodnik Michelin. Wydanie 2

„Mała Ojczyzna” Napoleona Bonapartego nazywana też „Wyspą Piękna”, należy do regionów Francji odwiedzanych przez polskich turystów rzadziej od najpopularniejszych. Chociaż ma liczne atrakcje: malownicze wybrzeża, dzikie góry, liczne zabytki od czasów prehistorycznych i antycznych. Turystom oferuje również wyjątkowo szerokie i różnorodne możliwości aktywnego wypoczynku oraz uroki smacznej kuchni i doskonałych win. O tym wszystkim można przekonać się czytając przewodnik po Korsyce z „Zielonej serii” Michelina wydawanej przez polskiego partnera francuskiej oficyny - krakowskie Bezdroża. Ukazało się bowiem jego drugie, zaktualizowane wydanie. Jak we wszystkich przewodnikach tej znakomitej serii zawiera on w trzech częściach mnóstwo ważnych i przydatnych informacji. W pierwszej - „Organizacja podróży” - rady kiedy i dokąd na Korsyce pojechać. Z czterema proponowanymi trasami wycieczek 4 - 6 dniowych: Cap Corse i Nebbio, Balagne i Niolo, Calanche i Cinarca oraz Castagniccia, Tavignano i Bozio. A także kilkoma pomysłami na krótsze, weekendowe wypady. Ponadto propozycjami wypadów na pobliskie wyspy włoskie oraz informacjami o urokach Korsyki w różnych porach roku. Są to informacje nie tylko zwięzłe i rzeczowe, ale również obiektywne. Można się z nich dowiedzieć m.in. że „Generalnie wybrzeża posiadają dobrą infrastrukturę, ale turystyka piesza czy wyprawy górskie potrzebowałyby nieco lepszej organizacji”. A także o nierzadko przestarzałych i słabo wyposażonych hotelach w głębi wyspy. Czy groźbie niemiłych kontaktów z meduzami, które na szczęście bardziej masowo pojawiają się co mniej więcej 12 lat. W części tej są również informacje jak przygotować się do wyjazdu na Wyspę Piękna, gdzie szukać niezbędnych informacji, jak tam dotrzeć oraz jakie obowiązują formalności i dokumenty. Z jednym mało precyzyjnym punktem: Zwierzęta domowe, przewóz których musi być zgodny z przepisami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Wątpię aby polscy posiadacze psów i kotów znali je, wypadałoby więc poinformować przynajmniej gdzie można się z nimi zapoznać. Na urlopy zagraniczne jeździmy jednak rzadko ze zwierzętami domowymi, problem ten dotyczy więc zdecydowanej mniejszości turystów. Dobre są Podstawowe Informacje o podróżowaniu po tej wyspie, związanych z tym wydatkach, o zakwaterowaniu - z tak istotną informacją, że śniadania w hotelach nie są wliczone w koszt noclegu oraz o wyżywieniu. Podobnie Co warto zrobić, a co zobaczyć? Z wyjątkowo bogatą ofertą wypoczynku aktywnego. Na Korsyce można bowiem nie tylko plażować i zażywać morskich kąpieli, ale również zajmować się podwodnymi połowami, uczestniczyć w rajdach górskich, wspinaczkach, wyprawach pieszych, rowerowych i konnych, a nawet na osłach, czy grać w golfa. Ale także uprawiać żeglarstwo, kajakarstwo morskie, nurkowanie, kanioning tj. zjazdy na linie lub skoki ze stromych ścian do łożysk potoków, narciarstwo, wędkarstwo oraz pływać kanoe i kajakami po wodach śródlądowych. Czy zajmować się windsurfingiem, paralotniarstwem etc. Ciekawie przedstawiono piękno i bogactwo korsykańskiej przyrody oraz jej ochronę. Podobnie historię wyspy od czasów przedneolitycznych ( 10 tys. lat p.n.e. ) po współczesność, kulturę i sztukę oraz obyczaje, z ABC architektury. A także tożsamość narodową wyspiarzy, ludzi i gospodarkę oraz miejscową kuchnię. W podstawowej i najobszerniejszej - 224 strony - części „Odkrywanie Korsyki” opisanych jest 81 miejscowości i miejsc uznanych za ważne oraz wiele mniej ważnych w ich okolicach lub na proponowanych trasach zwiedzania. W układzie alfabetycznym miejscowych nazw. A więc np. przed Ajaccio znajduje się Les Agriates i Forêt d’Aïtone, a po nim, a przed Aléria, jeszcze Golfe d’Ajaccio. W każdym przypadku z Informacjami wstępnymi, proponowaną trasą zwiedzania oraz z Informacjami praktycznymi: transport, noclegi, restauracje, sport i atrakcje. Z konkretnymi nazwami, adresami, charakterystyką, cenami itp. A często również z kolorowymi zdjęciami, w przypadku zaś ważniejszych miast lub tras - mapkami i planami. No i systemem oceny atrakcyjności tych miejsc oznaczanych gwiazdkami - od 1 do 3 - lub bez nich. Przy czym za najbardziej atrakcyjne - 3*, które trzeba zobaczyć koniecznie, przewodnik uznaje tylko 15 miejscowości lub obiektów. W większości stworzonych przez naturę: szczyty górskie, dolina przełęcz, zatoka, przylądek, rezerwat przyrody. Są to: Balagna, Iglica skalna Bavella, Bonifacio, Monte Cinto, Les Calanche, Girolata, Cap Corse, Monte Renoso, Monte Cinto, Zatoka Porto, Haute Vallée, Rezerwat Scandola, Monte d’Oro, Szczyt Incudine, Col de Bavella. Ponadto kilka widoków. W wiele opisów miejscowości i miejsc włamano w ramkach na kremowym tle ciekawe informacje pod tytułem: „Czy wiedzieliście, że…?”. A w różnych miejscach przewodnika także trochę obszerniejsze informacje, również w ramkach, m.in.: „Narodziny wyspy” ( oderwanie się Korsyki od kontynentu europejskiego w erze mezozoicznej ); „Barwne kamienie” ( Złote łupki kalcytowe ); „Ruch oporu na Korsyce” ( 1942-1943 ); A ponadto: „Drzewo genealogiczne rodziny Bonaparte”; „Vendetta”; „Klucz do języka korsykańskiego”; „Ostatnie słowa” ( Napoleona, że jeżeli odmówią mu pogrzebu w Paryżu, to chce zostać pochowany w katedrze w Ajaccio przy przodkach ); „Dzieje pewnego domu” ( Bonapartych ); „Wieże genueńskie” ( obserwacyjne ); „Seneka” ( przebywał na Korsyce na wygnaniu ); „Pozzines” ( łąki torfowiskowe ), „Powstanie z 1774 roku” ( antyfrancuskie ); „U Catenacciu” ( coroczna Droga na Golgotę ). Na końcu przewodnika znajduje się dosyć dokładny indeks miejscowości i obiektów, spis oznaczeń oraz map i planów. Jest to więc bardzo dobry, bogaty w informacje i przejrzysty przewodnik, który z przyjemnością polecam Czytelnikom.
GLOBTROTER INFO Cezary Rudziński, 2011-08-05

Pułapki small biznesu. 133 mity, które niszczą Twoją firmę

Książka ta wkrótce po premierze wskoczyła na pierwsze miejsce wśród bestsellerów wydawnictwa Onepress. Skąd ten sukces? Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, że autor, Marek Jankowski, sam jest przedsiębiorcą i na własnej skórze doświadczył bolączek, jakie trapią osoby prowadzące firmę w Polsce. Po drugie nie ma w tej publikacji, tak częstego w poradnikach, „wodolejstwa”. Autor konkretnie, w 133 krótkich wpisach, daje czytelnikom praktyczne wskazówki dotyczące zakładania firmy, zdobywania klientów, reklamy, promocji, zatrudniania pracowników. Gdyby dla kogoś to wszystko było za mało, do książki dołączona została płyta z 33 podcastami (audycjami w formacie mp3), które Jankowski nagrał wspólnie z właścicielem agencji reklamowej Pawłem Tkaczykiem. Autor próbuje obalić mity krążące wśród początkujących biznesmenów. Na przykład na pogląd, że „im bardziej odkrywczy pomysł na biznes, tym większa szansa na wielki sukces” odpowiada: „Najwięcej zarabiają ci, którzy kopiują innych”. Inny mit: „Reklamowanie się w kryzysie nie ma sensu”. Odpowiedź autora: „Niereklamowanie się w kryzysie to gwóźdź do trumny”. Każdy mit został wzbogacony komentarzem, a często także przykładami, które w przekonujący sposób ilustrują stawiane przez autora tezy.
Lokalna mp, nr 31/2011