Recenzje
Henryka Sytnera Wakacje na Dwóch Kółkach
„Henryka Sytnera Wakacje na Dwóch Kółkach” to nie tylko książka o tematyce rowerowej. Można powiedzieć, że w najmniejszej części jest to historia rowerowa. Tak naprawdę jest to historia pełna emocji, wspomnień i magii, opowiadająca o tym jak ważne jest oddawanie się swojej pasji, przełamywanie barier i granic. Tak bowiem należy określić masową akcję propagowaną od 1970 roku przez Henryka Sytnera, dziennikarza radiowej Trójki.
To za jego sprawą, w ciężkich latach dla kraju (komunizm, stan wojenny, przemiany polityczne) młodzież siadała na rowery (często pożyczane od kogoś, popsute, albo własnoręcznie składane) i nie patrząc na ograniczenia, kontrole, przepustki i pozwolenia – pedałowała przed siebie, w poszukiwaniu ciekawych historii, aby potem poświęcić dalszą część swoich wakacji – na tworzenie kroniki z wyjazdu … I czekanie na telegram, a w późniejszych latach – telefon, od pana Henryka, który oferował im w zamian zwieńczenie akcji – przygodę życia, czyli wakacje na dwóch kółkach – wyjazd z grupą najlepszej trzynastki za granicę. W czasach kiedy coś takiego nikomu się nawet nie śniło!
Autor książki Robert „Robb” Maciąg (także zapalony rowerzysta) poświęcił sporo miesięcy na dotarcie do laureatów konkursu, zbieranie wycinków prasowych, nagrań z Kroniki Filmowej i co najważniejsze – wspomnień uczestników konkursu.
I to właśnie te historie opowiadane, przeważnie przez dorosłych już ludzi, wypełniają główną treść książki.
Są napisane w sposób prosty, zwarty, bez zbędnej statystyki i wywodów biograficznych, które często można spotkać w tego typu pozycjach. Autor postawił na emocje i pasję, a one wciągają czytelnika już od pierwszej strony i nie pozwalaja skończyć czytać. Nie ma ani cienia nudy. Robert Maciąg postawił na to, co Henryk Sytner najbardziej cenił w pracach konkursowych, a dodatkowo ciekawie streścił 44 lata akcji oczami laureatów, docierając do istotnych faktów. Pokazał losy wielu młodych ludzi - przed i po konkursie, a także ich przygody na aż czterech kontynentach (bo tak daleko sięgały już wyjazdy „Wakacji…”). Dla wielu z laureatów "Wakacje..." były nie tylko wygraną w konkursie, ale wygraną lepszego, ciekawszego życia - z większą pewnością siebie i ciekawością świata. I to właśnie te wakacje pamiętają najbardziej!
Książka „Henryka Sytnera Wakacje na Dwóch Kółkach” jest obowiązkową lekturą dla wszystkich pasjonatów dwóch kółek. Nikt lepiej nie zrozumie co może dać młodemu człowiekowi rower – oprócz kogoś, kto na tym rowerze przeżył już niejedno.
Ale oprócz tego jest to też pozycja dla kogoś, kto z rowerem ma do czynienia sporadycznie – właśnie o takich ludziach też są „Wakacje na dwóch kółkach”. W akcji nigdy nie liczyły się przejechane kilometry, a doświadczenia, emocje i ludzie spotkani po drodze. Być może właśnie przeczytanie takiej książki pomoże w podjęciu decyzji na zrobienie czegoś z sobą. Skoro trzynastolatkom w stanie wojennym się udało, to cóż stoi na przeszkodzie nam?
Dodatkowo książka ta na pewno spodoba się słuchaczom radiowej Trójki, czy komuś kto kiedykolwiek usłyszał o „Wakacjach…”. A przede wszystkim – polecam ją wszystkim młodym ludziom i ich rodzicom. Jest to dobry pretekst do tego, aby wsiąść na rower, przejechać swoje, zrobić kronikę i zawalczyć o marzenia.
To za jego sprawą, w ciężkich latach dla kraju (komunizm, stan wojenny, przemiany polityczne) młodzież siadała na rowery (często pożyczane od kogoś, popsute, albo własnoręcznie składane) i nie patrząc na ograniczenia, kontrole, przepustki i pozwolenia – pedałowała przed siebie, w poszukiwaniu ciekawych historii, aby potem poświęcić dalszą część swoich wakacji – na tworzenie kroniki z wyjazdu … I czekanie na telegram, a w późniejszych latach – telefon, od pana Henryka, który oferował im w zamian zwieńczenie akcji – przygodę życia, czyli wakacje na dwóch kółkach – wyjazd z grupą najlepszej trzynastki za granicę. W czasach kiedy coś takiego nikomu się nawet nie śniło!
Autor książki Robert „Robb” Maciąg (także zapalony rowerzysta) poświęcił sporo miesięcy na dotarcie do laureatów konkursu, zbieranie wycinków prasowych, nagrań z Kroniki Filmowej i co najważniejsze – wspomnień uczestników konkursu.
I to właśnie te historie opowiadane, przeważnie przez dorosłych już ludzi, wypełniają główną treść książki.
Są napisane w sposób prosty, zwarty, bez zbędnej statystyki i wywodów biograficznych, które często można spotkać w tego typu pozycjach. Autor postawił na emocje i pasję, a one wciągają czytelnika już od pierwszej strony i nie pozwalaja skończyć czytać. Nie ma ani cienia nudy. Robert Maciąg postawił na to, co Henryk Sytner najbardziej cenił w pracach konkursowych, a dodatkowo ciekawie streścił 44 lata akcji oczami laureatów, docierając do istotnych faktów. Pokazał losy wielu młodych ludzi - przed i po konkursie, a także ich przygody na aż czterech kontynentach (bo tak daleko sięgały już wyjazdy „Wakacji…”). Dla wielu z laureatów "Wakacje..." były nie tylko wygraną w konkursie, ale wygraną lepszego, ciekawszego życia - z większą pewnością siebie i ciekawością świata. I to właśnie te wakacje pamiętają najbardziej!
Książka „Henryka Sytnera Wakacje na Dwóch Kółkach” jest obowiązkową lekturą dla wszystkich pasjonatów dwóch kółek. Nikt lepiej nie zrozumie co może dać młodemu człowiekowi rower – oprócz kogoś, kto na tym rowerze przeżył już niejedno.
Ale oprócz tego jest to też pozycja dla kogoś, kto z rowerem ma do czynienia sporadycznie – właśnie o takich ludziach też są „Wakacje na dwóch kółkach”. W akcji nigdy nie liczyły się przejechane kilometry, a doświadczenia, emocje i ludzie spotkani po drodze. Być może właśnie przeczytanie takiej książki pomoże w podjęciu decyzji na zrobienie czegoś z sobą. Skoro trzynastolatkom w stanie wojennym się udało, to cóż stoi na przeszkodzie nam?
Dodatkowo książka ta na pewno spodoba się słuchaczom radiowej Trójki, czy komuś kto kiedykolwiek usłyszał o „Wakacjach…”. A przede wszystkim – polecam ją wszystkim młodym ludziom i ich rodzicom. Jest to dobry pretekst do tego, aby wsiąść na rower, przejechać swoje, zrobić kronikę i zawalczyć o marzenia.
nasze-slady.blogspot.com 2014-05-21
Doktryna jakości. Rzecz o skutecznym zarządzaniu
Andrzej Jacek Blikle jest profesorem matematyki, pracownikiem PAN i członkiem Europejskiej Akademii Nauk, prezesem zarządu stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych i Rady Fundacji Centrum im. Adama Smitha oraz ponad 20 innych organizacji. Jest też dyplomowanym mistrzem cukierniczym. Jego książka Doktryna jakości jest efektem doświadczeń, jakie nabywał w latach 1990-2010, wdrażając zarządzanie jakością (TQM) w swojej rodzinnej firmie, a także ucząc tej metody w innych firmach i na uczelniach wyższych. Jak zdradza autor, początki nie były łatwe. Wiedza konieczna do zarządzania zgodnie z TQM nie jest technicznie trudna, ale jej zaakceptowanie bywa trudne emocjonalnie. Bywa niełatwe, bo zaraz na samym początku trzeba porzucić wiele przekonań, do których jesteśmy przyzwyczajani niemal od dziecka: że nagrody motywują, że współzawodnictwo jest twórcze, że struktura zarządcza firmy musi być hierarchiczna. Andrzej Blikle zarządzając firmą, sam się uczył, a wiedzę niezwłocznie przekazywał swoim pracownikom, prowadząc dla nich wykłady. Materiały do książki rosły, a na wykłady zaczęli przychodzić słuchacze spoza firmy. Tak powstało konwersatorium z TQM, które prowadzi od roku 1997 raz w miesiącu od października do czerwca (wstęp jest wolny, a informacje o programie można znaleźć na stronie www.moznainaczej.com.pl). Dzielenie się wiedzą z tego obszaru prof. Blikle uważa za prywatną misję, dostrzegając w TQM z wielką szansę dla polskiej gospodarki.
Personel i Zarządzanie 2014-06-01
Szefologika, czyli logika szefowania
Każdego, kto dowodzi grupą, niezależnie od tego, czy jest szefem, generałem, prezesem czy hersztem bandy rozbójników, obowiązują pewne nienaruszalne, uniwersalne zasady. Bez ich poznania, zrozumienia i zastosowania nie można być prawdziwym przywódcą. W książce Szefologika autorzy - Roman Polko i Paulina Polko - piszą o konieczności zaznaczania swojego przywództwa, o sięganiu po władzę zamiast czekania, aż przyjdzie sama, o podejmowaniu nadzwyczajnych działań w sytuacji kryzysowej, o rozsądnym ryzykowaniu i pochwale pośpiechu, o tym, kim są rodzice porażki, i marce, o którą dbają nawet terroryści. O poznawaniu wroga i przeobrażaniu się z podwładnego w lidera. O wartościach, które obowiązują w każdych okolicznościach, 0 specjalizacji, dzięki której podwładni przestają zazdrościć szefowi awansu (bo czasem zarabiają lepiej od niego) oraz o konieczności ciągłego poprawiania siebie samego i swojej instytucji do nowej, ulepszonej wersji.
Roman Polko jako lider sprawdzał się od chwili, gdy w szkole oficerskiej został dowódcą dziesięcioosobowej drużyny podchorążych. Weryfikował się w boju (b. Jugosławia, Kosowo, Irak, Afganistan) i strukturach sztabowo-administracyjnych (stołeczny ratusz, MSWiA, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego) w Polsce i poza jej granicami, podczas szkoleń w najlepszych armiach świata. Dwukrotnie dowodził elitarną jednostką specjalną GROM. W wojskowej hierarchii doszedł do stopnia generała dywizji. Obronił rozprawę doktorską na temat zarządzania 1 dowodzenia jednostkami specjalnymi. Paulina Polko była dziennikarzem, urzędnikiem i analitykiem w Kancelarii Prezydenta RP i BBN, analizuje przywództwo w różnych systemach, okolicznościach i instytucjach.
Roman Polko jako lider sprawdzał się od chwili, gdy w szkole oficerskiej został dowódcą dziesięcioosobowej drużyny podchorążych. Weryfikował się w boju (b. Jugosławia, Kosowo, Irak, Afganistan) i strukturach sztabowo-administracyjnych (stołeczny ratusz, MSWiA, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego) w Polsce i poza jej granicami, podczas szkoleń w najlepszych armiach świata. Dwukrotnie dowodził elitarną jednostką specjalną GROM. W wojskowej hierarchii doszedł do stopnia generała dywizji. Obronił rozprawę doktorską na temat zarządzania 1 dowodzenia jednostkami specjalnymi. Paulina Polko była dziennikarzem, urzędnikiem i analitykiem w Kancelarii Prezydenta RP i BBN, analizuje przywództwo w różnych systemach, okolicznościach i instytucjach.
Personel i Zarządzanie 2014-06-01
Może (morze) wróci
Na szczęście nie jest to kolejna książka podróżnicza o globtroterze nie mającym grosza przy duszy, który postanawia odwiedzić jakieś „dzikie” i „nieznane” miejsce na krańcu świata. Nie znajdziemy w niej spektakularnych i nieprawdopodobnych przygód. Jej akcja nie jest wartka, a sam autor (Bartek Sabela) nie udaje Beara Gryllsa – ba, nie nazywa się nawet podróżnikiem, jest po prostu człowiekiem ciekawym świata. Może (morze) wróci to solidny reportaż o dramacie wysychającego Jeziora Aralskiego, nazywanego również lokalnie morzem, a także o ludziach, którzy jeszcze kilkadziesiąt lat temu wiedli spokojny żywot nad wodą, a teraz muszą zmagać się z trudami życia na pustyni.
Książce Bartka Sabeli należy się szczególna uwaga. Powinniśmy ją przeczytać, chociażby dlatego, że jest o morzu, którego za kilka-, może kilkadziesiąt lat prawdopodobnie już nie będzie. Polecam ją wszystkim, ale w szczególności miłośnikom podróżniczych reportaży, geografom oraz całej masie ludzi interesujących się ochroną środowiska. Naprawdę nie pożałujecie
Może (morze) wróci porusza bardzo ciekawą tematykę. Jako geograf, tragedią Jeziora Aralskiego, interesuję się już od kilku lat. Zagadnieniu temu poświęciłem jeden z pierwszych wpisów na Geociekawostach (Jak z morza zrobiono kałużę). Wiele czasu zajęło mi zgłębianie wiedzy o tej największej w dziejach ludzkości katastrofie ekologicznej. Myślałem, że wiem już o niej bardzo dużo, ale myliłem się. W książce Może (morze) wróci jest cała masa nowych informacji, do których nigdy nie dotarłem.
Autorowi należy się duży plus za wyjazd do Uzbekistanu i dotarcie do jego największego portu – Mujnaka. Większość osób jadących nad Jezioro Aralskie decyduje się na Kazachstan i Aralsk – największy port nad jeziorem. Całe szczęście Bartek złamał ten oklepany schemat, dzięki czemu możemy poznać „katastrofę aralską” z drugiego, tego mniej znanego, brzegu.
Może (morze) wróci przenosi czytelników do owładniętej absurdami postradzieckiej Azji Środkowej. „Azjatyckie stany”* to bardzo skomplikowane twory państwowe borykające się z całą masą problemów. Oczywiście autor skupia się na Uzbekistanie. W bardzo interesujący sposób opisuje tajemnicę wyschnięcia Morza Aralskiego, przybliżając jednocześnie historię kraju.
Z książki dowiemy się m.in.:
Z książki dowiemy się m.in.:
- jak wygląda życie we współczesnym Uzbekistanie,
- czemu na terenach pustynnych Azji utworzono gigantyczne plantacje bawełny,
- co to Karakałpakstan,
- kim jest Leon Barszczewski,
- dlaczego prezydent Uzbekistanu odgradza metalowymi płotami stare dzielnice miast od nowych oraz całą masę innych ciekawostek.
Książce Bartka Sabeli należy się szczególna uwaga. Powinniśmy ją przeczytać, chociażby dlatego, że jest o morzu, którego za kilka-, może kilkadziesiąt lat prawdopodobnie już nie będzie. Polecam ją wszystkim, ale w szczególności miłośnikom podróżniczych reportaży, geografom oraz całej masie ludzi interesujących się ochroną środowiska. Naprawdę nie pożałujecie
geociekawostki Przemek
Sztuka rynkologii
(...)w „Sztuce rynkologii" Jacek Kotarbiński rozprawia się z mitem o niemoralnym charakterze marketingu. Przyznaje jednak, że na złą reputację zasłużyli sobie sami przedstawiciele tej branży. Bo marketing jest jak nóż. To narzędzie można wykorzystać do krojenia chleba lub zabijania ludzi, a marketing - do służenia
Cek Kotarbiński klientowi lub manipulowania nim. Jak przekonuje Kotarbiński, „etyka biznesu jest jedną z ważnych składowych wartości [J marki". Dobra reputacja to warunek niezbędny do osiągnięcia trwałych zysków. Oczywiście oprócz tego potrzebne są także element zaskoczenia, humoru, umiejętność wzbudzania pozytywnych emocji czy poczucie estetyki. W sumie marketing dotyczy każdego. Od rzemieślników i przedstawicieli wolnych zawodów, którzy muszą wyrobić sobie własną markę, aż po wielkie korporacje.
Cek Kotarbiński klientowi lub manipulowania nim. Jak przekonuje Kotarbiński, „etyka biznesu jest jedną z ważnych składowych wartości [J marki". Dobra reputacja to warunek niezbędny do osiągnięcia trwałych zysków. Oczywiście oprócz tego potrzebne są także element zaskoczenia, humoru, umiejętność wzbudzania pozytywnych emocji czy poczucie estetyki. W sumie marketing dotyczy każdego. Od rzemieślników i przedstawicieli wolnych zawodów, którzy muszą wyrobić sobie własną markę, aż po wielkie korporacje.
Magazyn Sukces Krzysztof Jędrzejczak, 2014-06-01