×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Biedny milioner. Jak mieć wszystko, co trzeba, i cieszyć się życiem

ostatnia jak dotąd książka Tadeusza Niwińskiego poświęcona podstawom oszczędzania, które powinny wychodzić pewnych zasad życiowych jakie przyjmujemy i jak postrzegamy bogactwo. Niestety, mimo że niejednokrotnie polecałem tutaj tego autora (np. świetne JA i MY ), to tę pozycję mogę polecić wyłącznie początkującym. Widać też niestety, że autor mieszka poza Polską – mało odniesień do naszych realiów.
Web Audit - Robert Drózd ROBERT DRÓZD, www.swiatczytnikow.pl (2014-07-04)

Fotografia kulinarna dla blogerów

Gdy zaczynałam prowadzić tego bloga (było to już 6 lat temu, a nie był to mój pierwszy blog kulinarny!), nie było zbyt wielu wskazówek jak radzić sobie ze stroną wizualną. Już wtedy intuicja podpowiadała mi, że kulinarny dziennik bez zdjęć będzie o połowę uboższy - wszak w dużej mierze jemy oczami - ale efekty pierwszych prób były mocno niezadowalające. Droga do zdjęć jakie pojawiają się tutaj teraz (które wcale nie są jakieś wielce doskonałe, ale sto razy lepsze od tych sprzed sześciu lat), była długa, wyboista, okupiona trudami samokształcenia się w różnych dziwnych miejscach...

Na szczęście te czasy się skończyły. Teraz na rynku pojawia się coraz więcej literatury skupiającej się na fotografii kulinarnej, a nawet takiej skierowanej wprost do blogerów. Taką właśnie książką jest Fotografia kulinarna dla blogerów Matta Armendariza (wyd. Helion). Matt wydaje się być kompetentnym gościem - od 2005 prowadzi bloga Matt Bites, jest też zawodowym fotografem kulinarnym i faktycznie w jego książce widać, że łączy pasję z profesjonalizmem.

Jeżeli dopiero zaczynacie przygodę z fotografią kulinarną, to ta książka jest dla Was. Znajdziecie tam w prosty, naprawdę przystępny sposób wyjaśnione podstawowe pojęcia z zakresu fotografii, dużo informacji o świetle i jego wpływie na ostateczny obraz (oraz jak je poskromić), a także całkiem sporo o stylizacji i kompozycji fotografii kulinarnych. Do tego dużo zdjęć ilustrujących omawiane zagadnienia - szczególnie przypadły mi do gustu przedstawienia kolejnych wersji oświetlenia/ ustawienia jednej potrawy (również te zupełnie fatalne) - sprawdza się w tym przypadku powiedzenie, że jeden obraz wart jest tysiąca słów. Oczywiście, dla fotografów bardziej zaawansowanych wiele informacji, zawartych w tej książce, będzie banalnych i powtarzających to, co już doskonale wiedzą - tym radzę jednak poszukać bardziej zaawansowanej literatury.

Podsumowując: Fotografia kulinarna dla blogerów to świetna pozycja dla tych, którzy stoją na początku fotograficznej drogi, mają aparat (dowolny! Matt pokazuje, że można i małpką i telefonem zrobić niezłe zdjęcie) i dużo chęci. Polecam!
rozkosze-stolu.blogspot.com Anna Juszkiewicz

Fotografia kulinarna dla blogerów

No właśnie, zaletą tej książki jest przyjazny sposób napisania. Armendariz prosto i jasno tłumaczy zasady oświetlenia, aranżacji kadru, podstawowe pojęcia w sztuce fotografii jak temperatura kolorów i balans bieli.

W książce jest i teoria, i praktyka - w tym sposoby fotografowania tak niewdzięcznych potraw, jak właśnie... owsianka. „Zupy to numer jeden na liście potraw trudnych do sfotografowania. (...) Zupa składa się z małych kawałków różności pływających w cieczy podatnej na odblaski światła. Albo z brązowych kawałków, które łatwo idą na dno talerza z równie brązową jak one substancją... I tak, ta substancja również jest błyszcząca i odbija światło” - pisze Armendariz. Ale nie ma się czego bać, bo autor zaraz przedstawia triki, dzięki którym żadna zupa nie będzie już fotografowi straszna.

Armendariz rozumie też, że bloger niekoniecznie musi mieć ochotę na wydanie majątku na profesjonalne wyposażenie fotograficznego studia. Dlatego podpowiada jak wykorzystać przedmioty codziennego użytku lub banalnie prosto przygotować narzędzia, które znakomicie podniosą końcową jakość zdjęć. Słowem książka dobra i przydatna - a my dzięki wydawnictwu Helion mamy dla Was pięć egzemplarzy do wygrania. Pytamy oczywiście o fotografię kulinarną, a mianowicie:

Jak nazywa się „nadworny” fotograf Jamiego Olivera, profesjonalny fotograf żywności, współpracujący z nim już od kilkunastu lat?

Do konkursu zapraszamy Gastronautów mających co najmniej jedną opublikowaną recenzję na naszym portalu. Odpowiedzi prosimy wpisać do tego formularza. Konkurs potrwa do 17 lipca, do godz. 15.00, a wygrają poprawne odpowiedzi na miejscach 15., 25., 35., 45. oraz 55. licząc od ostatniego zgłoszenia złożonego w terminie.
Gastronauci.pl Gastronauci.pl

Fotografia kulinarna dla blogerów


Książka ta jest kolejną propozycją na naszym rynku wydawniczym dotyczącą fotografii kulinarnej. Cieszy mnie ten fakt bardzo, bo teraz każdy początkujący fotograf-amator może się z łatwością nauczyć kilku fajnych sztuczek za całkiem przyzwoite pieniądze. „Fotografia kulinarna dla blogerów” autorstwa Matta Armendariza dostaje ode mnie już na samym wstępnie dwa plusy- jeden za mega apetyczną okładkę, a drugi- za oryginalny, kwadratowy format. Spis treści podzielony jest na 4 główne działy: elementarz, kreatywność, stylizację, kruczki i sztuczki czyli praktyka. Na początek dostajemy porządną dawkę teorii dotyczącą odpowiedniego wyboru aparatu i obiektywów. Poczytamy też sobie o: trybach fotografowania, głębi ostrości, oświetleniu, dyfuzorach i balansie bieli. Tak zwany standardzik:-) Dalej jest jeszcze bardziej interesująco- przechodzimy bowiem do ‚kreatywności’, czyli kompozycji. Warto tu zapoznać się z zasadą trójpodziału, wyśrodkowaniem i zagospodarowaniem pustej przestrzeni na fotografii. Ciekawym wpisem jest krótki rozdział poświęcony trudnościom i wyzwaniom podczas robienia kulinarnych zdjęć. Autor przedstawił pytania swoich czytelników w formie FAQ. To, co mi- blogerowi kulinarnemu spodobało się najbardziej w tej książce to ‚ABC stylizacji’. Wiadomości zawarte w tym rozdziale nie były jakieś super hiper nowatorskie (przynajmniej nie dla mnie), ale uporządkowane- stały się bardziej zrozumiałe i klarowne. Niewątpliwym atutem tej książki są zdjęcia zamieszczone na zasadzie porównania.Można z łatwością dostrzec jakie błędy zostały popełnione oraz co zrobić, żeby było piknie. Genialną sprawą są także rysunki przedstawiające rozmieszczenie sprzętu podczas robienia zdjęć. Dzięki temu można sobie samemu zrobić takie małe studio w zaciszu domowym. Lubię czytać o gadżetach, które są wykorzystywane przez fotografów żywności, dlatego z przyjemnością poczytałam o talerzach, miseczkach i ściereczkach. Swoją drogą, to podziwiam wszystkich zbieraczy takowych przedmiotów:-) (Gdzie Wy to wszystko trzymacie???:-) Jako, że od czasu do czasu zdarza mi się fotografować potrawy w restauracji- np. na potrzeby recenzji knajpki, zajrzałam z ciekawością do rozdziału, w którym znalazło się kilka porad i wskazówek. Nie omieszkam wykorzystać większość z nich. Bez wątpienia najlepszym rozdziałem jest ten, mówiący o potrawach trudnych do sfotografowania. No czasami szlag mnie trafia jak mam zrobić zdjęcie bezpłciowej zupy czy chociażby zwykłego chleba lub makaronu.Teraz przynajmniej ciut więcej wiem, jak się do tego tematu zabrać. Wiadomo jednak… teoria nie wystarczy, ale na początek chociaż dobre i to! Na deser autor przeznaczył wpis o fotografowaniu własnego obiadu i jak to zrobić w miarę bezboleśnie (czyt. jak zjeść ciepły obiad). Ile razy tak było, że musiałam wpierniczać przestudzony z lekka posiłek, bo musiałam go porządnie obcykać:-) Książkę tę polecam przede wszystkim osobom, które nie mają pojęcia od czego się zabrać podczas fotografowania żywności. Jest napisana prostym językiem, z humorem (czasami miałam wrażenie, że jest go ciut za dużo), ale gwarantuję, że przypadnie Wam do gustu. No i do tego te apetyczne zdjęcia jedzenia… :-)
A dupa rośnie Katarzyna Sadłowska

Social media to ściema

Facebook, Twitter, YouTube i wiele innych mediów społecznościowych zawładnęło zbiorową wyobraźnią. Blogerzy stali się celebrytami, marki zapragnęły komunikować się przez internet z klientami, a powszechnie uważa się, że jeśli nie ma cię na Facebooku to nie istniejesz. Tymczasem Brandon Mendleson w swojej książce pragnie udowodnić nam, że social media... to ściema.

Książka B. L Mendelsona, wydana przez Onepress, zostala napisana wartko, pełna jest zdecydowanych stwierdzeń i ściąga nieco fanów mediów społecznościowych na ziemię. Autor w pięciu częściach prezentuje nam kto, jak i dlaczego „wciska nam ściemę”. Według niego marketingowcy i specjaliści od mediów społecznościowych, chcąc zbudować swoją pozycję i majątek przekonują nas do ogromnej roli jaką social media odgrywają w budowaniu marki i sprzedaży produktów. Tymczasem, jak twierdzi autor to nie działania on-line, ale offline przekładają się tak naprawdę na wymierne korzyści dla marki. W internecie zaś jedynie strona internetowa z dobrą nawigacją oraz SEO może być przydatne w sprzedaży produktów.

Media społecznościowe mogą jedynie wspierać dobrą komunikację i wizerunek marki, ale tylko wówczas jeśli ma się na to odpowiednie zasoby – ludzkie i finansowe, aby tworzyć wartościowe treści. Mendelson prezentuje co naprawdę, jego zdaniem, może zadziałać w sieci, jakie działania powinniśmy podejmować i jak promować swoją markę. Autor obala także funkcjonujące i powtarzane jak mantra mity związane z komunikacją on-line.

Książka ta z pewnością jest wartościową pozycją nie tylko na półce marketera, ale także każdego kto pragnie skonfrontować zdania na temat wpływu mediów społecznościowych na rzeczywistość. Jednak czy drastycznie zmieni ona opinię o social media? Nie sądzę. Może ją jedynie poszerzyć. Od początku powstania mediów społecznościowych bowiem podkreślało się fakt, że media nie sprzedają, ale są po to aby skupiać fanów, tworzyć ambasadorów marki, a także urzeczywistniać ideę współtworzenia marki i jej produktów przez klientów. Oczywiście nie każdy potrafi robić to dobrze. Oczywiście, tak jak wspomina Mendelson, wiele z wirusowych działań w internecie rozprzestrzeniało się dzięki mediom tradycyjnym bądź dzięki znajomościom. Jednak nie można odmówić mediom społecznościowym, a właściwie ich użytkownikom, pewnej siły sprawczej i wpływu i nacisku jaki użytkownicy mają i wywierają na markę. Dlatego też książka Medelsona powinna służyć bardziej jako rozsądny przewodnik po internecie i racjonalny głos wśród rozentuzjazmowanego tłumu, osób zachwyconych możliwościami social media, niż ostatecznym ich pogrzebaniem i przekreśleniem w planie komunikacji marketingowej.

B.J. Mendelson pisał dla „The Huffington Post”, „Forbesa”, O Music Award w MTV i CNN. Cytowano go w czasopismach „Newsweek”, „The New York Times”, „Los Angeles Times”, „Psychology Today” i „SmartMoney”. Był dyrektorem ds. nowych mediów w programie telewizji ABC i prowadził dział poświęcony przetrwaniu na studiach w CBS College Sports.

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/3491635,social-media-to-sciema-recenzja-ksiazki-b-j-mendelsona-social-media-to-sciema,id,t.html?cookie=1
POLSKA Justyna Bakalarska