×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Oblubienice wojny

Zapewne każdy z nas, chociażby na lekcjach historii w szkole, dowiedział się o II wojnie światowej i tym jaki miała ona wpływ na losy naszego kraju, ale też wielu innych państw. Jednak to, o czym mówi się na lekcjach stanowi często jedynie suche fakty - szereg dat, mnóstwo nazwisk i pojedyncze ważniejsze bitwy czy też sojusze.Być może dziadkowie, którzy pamiętali ten straszny okres, opowiadali Wam niejednokrotnie jak wyglądało życie w czasie wojny, a może też sami dowiedzieliście się o tym z innych źródeł. Sama dzięki historii zapisanej przez Helen Bryan na kartach książki "Oblubienice wojny" miałam okazję spojrzeć na to, jak wyglądało życie w Anglii w czasie II wojny światowej, lecz co najbardziej istotne - ta lektura pokazuje głównie jak kobiety, jakie często zostawały w domu i czekały z niepokojem na mężów walczących w różnych oddziałach, musiały radzić sobie z wieloma sytuacjami. Świetna, poruszająca i jednocześnie pouczająca lektura.
Historia stworzona przez autorkę skupia swoją uwagę głównie na pięciu kobietach, które z powodu różnego zrządzenia losu znalazły się w tej samej, małej wiosce o nazwie Crowmarsh Priors. Alice, córka pastora i jedynaczka, od zawsze mieszkała w tym miejscu. Evangeline musiała uciekać z Ameryki i wziąwszy szybki ślub z angielskim oficerem - Richardem, zamieszkała w Anglii. Frances została wysłana do wioski przez ojca, który wstydził się kontrowersyjnych zachowań córki. Elsie - najmłodsza z wszystkich pełni rolę służącej u Lady Marchmont. Natomiast Tanni - Żydówka, która dopiero co urodziła synka, została przeniesiona z Londynu z polecenia rządu troszczącego się o wszystkie dzieci narażone na niemieckie bombardowanie. Wszystkie pięć kobiet - całkowicie różnych i nie od początku pałających do siebie sympatią, dzielnie stawia czoła codziennym przeciwnościom. Niosą ludziom pomoc, radzą sobie z codzienną pracą i coraz bardziej angażują się we wszelkie działania okołowojenne. Każda z nich przeżywa też własne miłości, lęki czy frustracje. Lecz to, co je łączy to spotkanie po pięćdziesięciu latach, gdy cztery z nich postanawiają pomścić niewinną śmierć... Jak zatem wyglądało życie każdej z kobiet w czasie wojny? Jakie przeżywały trudności i w jaki sposób udało im się zachować lojalność i przyjaźń, która nie wygasła nawet po tylu latach? I jaką śmierć chciały pomścić? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie oczywiście sięgając po książkę napisaną przez Helen Bryan.
Muszę się Wam przyznać, że poświęciłam sporo czasu tej książce. Nie dlatego, że czytało się ją źle, ale z tego powodu, iż chciałam jak najdokładniej wsiąknąć w te wszystkie opisywane wydarzenia. Początkowo bałam się, że będzie to stricte powieść historyczna, a przyznam się szczerze, że pomimo iż akurat okres II wojny światowej zawsze mnie interesował, to i tak pałam lekką awersją do tego typu literatury. Okazało się jednak, że "Oblubienice wojny" to przede wszystkim zapis tak naprawdę życia małej społeczności Crowmarsh Priors, które zapewne było podobne do wielu innych miejsc w Anglii i nie tylko w tym kraju. Nie jest to zatem typowa powieść wojenna, a wszelkie fakty z nią związane - obozy koncentracyjne, działania polityczne i wiele, wiele innych rzeczy stanowi jedynie tło wydarzeń i krótkie wzmianki. Jest to więc bardziej powieść obyczajowa z nutą historii w tle, pokazująca, w jaki sposób głównie kobiety radziły sobie w tym strasznym czasie, jakim była II wojna światowa. Książka ukazuje tak naprawdę głównie pięć różnych historii, bo tyle też było głównych bohaterek, jakie to w pewien sposób łączą się ze sobą i kreują wszelkie inne wydarzenia.
Co najistotniejsze, całość odbywa się na dwóch płaszczyznach czasowych - prolog ma miejsce pięćdziesiąt lat później, po nim z kolei następuje powrót do czasów wojny, który to zajmuje największą część całej książki, by na końcu znowu przenieść się do dnia, w którym przyjaciółki spotykają się po wielu latach chcąc ostatecznie zamknąć sprawę, jaka przez długi czas była dla nich nierozwiązana. Jest to w pewnym sensie zarówno zaleta, jak i lekka wada całości - z jednej strony ten zabieg jest o tyle ciekawy, iż dzięki niemu czytelnik już po przeczytaniu prologu jest zaintrygowany tym, co też takiego się stało, że przyjaciółki postanowiły się spotkać, lecz jednocześnie wprowadza pewien zamęt i sprawia, że całość momentami wydaje się nieco zawiła i chaotyczna. Mimo to udało mi się poukładać w głowie wszystkie wydarzenia. Samo zakończenie natomiast jest w pewnym sensie zaskakujące i skłania do refleksji, co działa na plus całej historii. Tak naprawdę jest to przede wszystkim opowieść o prawdziwej przyjaźni i lojalności - która nie wygasa nawet po wielu latach. Uświadamia, że więzi, jakie tworzą się w obliczu zagrożenia, nie rozrywają się też w chwilach pokoju i determinują do wspólnego działania oraz szukania odpowiedzi na często nierozwiązane jeszcze zagadki. To także powieść, która pokazuje, że wojna swoją brutalnością rozdzielała często rodziny wbrew ich woli i sprawiała, że już nigdy nic nie było takie samo. Polecam Wam tę historię, bo jest naprawdę wartościowa i pouczająca.
Bohaterowie zostali wykreowani bardzo ciekawie. Każda z pięciu kobiet była inna, a mimo to wspólnie potrafiły działać, jeżeli tylko zaszła taka potrzeba. Nie do wszystkich jednak od początku zapałałam sympatią, lecz ostatecznie każda mnie do siebie przekonała. Bardzo podobała mi się postać Elsie, która mimo młodego wieku niejednokrotnie wykazywała się odwagą i potrafiła poradzić sobie w każdej sytuacji. Frances - niezwykle charyzmatyczna - była z kolei taką postacią, jakiej również nie dało się nie polubić. Pozostałe kobiety także miały swoje specyficzne, wyjątkowe cechy charakteru. Poza nimi wiele było innych, intrygujących postaci, jak chociażby Oliver czy Bernie. Stąd też uważam, że Helen Bryan stworzyła naprawdę ciekawe kreacje.
Podsumowując, polecam tę książkę osobom, które lubią powieści obyczajowe z historią w tle. Jest to lektura, jaka pisana przyjemnym językiem sprawia, że czyta się ją z zaciekawieniem i chce się z jak największą dokładnością wsiąknąć we wszystkie opisywane wydarzenia. Jeżeli więc nie macie pod ręką aktualnie żadnej lektury, nie wahajcie się i sięgajcie po niezwykle ciekawe i wciągające "Oblubienice wojny".
chaosmysli.blogspot.com Chaotyczna A

Stinger. Żądło namiętności

Jak kochać, to tylko w Vegas!
 
Mówi się, że to, co wydarzy się w Vegas, zostaje w Vegas. Może właśnie dlatego jest to miejsce, w którym spontaniczne decyzje są na porządku dziennym, w którym ludzie jednym ruchem potrafią zmienić swoje życie, wyjść za mąż, przepuścić fortunę, czy… spędzić namiętną noc z aktorem grającym w filmach porno.
 
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się (bo zakładam, że jesteś przedstawicielką płci pięknej), jak to jest występować w filmach tylko dla dorosłych i jakie kwalifikacje trzeba posiadać, to być może odpowiedzi na te pytania udzieli Carson Stinger. Jeśli wierzyć jego identyfikatorowi, jest on „aktorem heteroseksualnym”, zaś do Las Vegas sprowadziły go odbywające się w jednym z miejscowych hoteli Targi Branży Porno. Paradoksalnie, gdyby nie wykonywany zawód, jego droga nigdy by się nie przecięła z tą, którą podąża Grace Hamilton. W jej przypadku można mówić nawet o ściśle wytyczonym szlaku, gdzie kolejne sprawności są zdobywane wyłącznie ku zadowoleniu ojca. Poukładana i nieco nudna Grace ma równie poukładany i nudny plan na życie -  pragnie skończyć studia, dostać pracę w kancelarii jako specjalista do spraw prawa korporacyjnego, wyjść za mąż i mieć dwójkę dzieci. I tylko tyle - albo aż tyle, zakładając, iż spełniałaby swoje marzenia. Tak jednak nie jest, a wszystko, co dziewczyna robi, stanowi desperacką próbę zrekompensowania ojcu utraty syna oraz odejścia żony.
 
O tym, jakie konsekwencje może nieść spotkanie grzecznej dziewczynki z niegrzecznym chłopcem, możecie przeczytać w gorącej powieści Stinger. Żądło namiętności, opublikowanej nakładem wydawnictwa Septem. Mia Sheriden prowokacyjnie posłużyła się dwoma skrajnie różnymi postaciami, dążącymi do odmiennych celów i wyznającymi odmienne wartości, a uczyniła to, aby skonfrontować ich opinie i przekonania. Oczywiście nie obejdzie się bez ostrego seksu (wszak to powieść erotyczna), ale w miarę zagłębiania się w historię odkrywamy, iż tak naprawdę nie on jest tu najważniejszy. Dlatego też nie polecałabym tej powieści miłośniczkom typowych powieści gatunku, a raczej tym osobom, które oczekują od książki czegoś więcej niż tylko pikantnych szczegółów pożycia seksualnego. Sheridan rozpala ciała czytelniczek, ale również porusza wiele wątków związanych z dążeniem do celu, z realizacją marzeń i spełnianiem własnych planów, nie zaś oczekiwań innych. Znajdziemy tu również epizod dotyczący zbrojnej interwencji w Afganistanie oraz tajemniczego morderstwa, nad którego rozwiązaniem pracuje właśnie Grace.
 
Pamiętny weekend spędzony w Vegas był dla młodej studentki prawa i aktora porno prawdziwym przełomem. Ona zrozumiała, że seks może dawać radość i że tak naprawdę wcale nie chce specjalizować się w  temacie korporacji, zaś jej miejsce jest w prokuraturze. On zaś zdał sobie sprawę z tego, że pochodzenie wcale nie determinuje jego przyszłości, a matka - narkomanka i aktorka porno - nie jest balastem, który musi ciążyć mu na ramionach. Może robić, cokolwiek zechce - szczególnie, że obecne zajęcie skazuje go na przygodne znajomości z kobietami i wyklucza taki związek, jaki mógłby stworzyć z Grace.
 
Rozstanie tych dwojga jest bolesne - zwłaszcza, że rozumieją wyjątkowość relacji, jaka ich połączyła. Świadomość straty daje im jednak siłę do walki o swoje szczęście i swoją przyszłość. Ona zmienia swój wybór dotyczący kierunku dalszego rozwoju i wkrótce, po zakończeniu studiów, otrzymuje pracę w biurze prokuratora, zaś Carson zaciąga się do Marynarki Wojennej. Żadne z nich nie przewidziało jednak, że po latach znów się spotkają - i to w tym samym mieście, które ich połączyło. Tym razem jednak Grace jest już zaręczona, a na dodatek jako prokurator zostaje przydzielona do pierwszej w swoim życiu sprawy o morderstwo młodej dziewczyny. Wszystko wskazuje na to, że sprawcą jest były komandos SEAL, honorowo zwolniony z Marynarki Wojennej. Chłopak pracuje w ochronie miejscowego hotelu i jest… kolegą Carsona.
 
Czy dawni kochankowie zapomnieli już o namiętności, która ich dawniej połączyła? Czy znajdą siłę, by o siebie zawalczyć? Czy Grace zaryzykuje powodzenie swojego planu i odwoła zaręczyny? Jaką rolę w prowadzonej przez nią sprawie odgrywa Carson? Na te pytania odpowiedzi musimy poszukać w książce Stinger. Żądło namiętności, która zaskakuje swą świeżością i odejściem od sprawdzonego przecież schematu powieści erotycznej. Znajdziemy tu wciągającą akcję, bohaterów, których życie wewnętrzne interesuje autorkę w takim samym stopniu, jak cielesność, mamy elementy szkolenia SEAL i dramat rozgrywający się w Kabulu. To wszystko składa się na porywającą książkę, która – mimo lekkiej formy – zmusza do zastanowienia się nad swoimi życiowymi wyborami.
granice.pl Justyna Gul

Psychologia relacji, czyli jak budować świadome związki z partnerem, dziećmi i rodzicami

Kolejny poradnik Mateusza Grzesiaka, który miałam okazję przeczytać, jest o psychologi relacji. Tym razem Mateusz pochyla się nad problemem związków i relacji między partnerami, rodzicami a dziećmi, czy między osobami, które dopiero się spotykają.W typowy dla siebie sposób przedstawia nam relacji między członkami rodziny i tym jaki mają wpływ na nasze życie czy związki. Zwraca uwagę na ciekawy problem, jak wychowanie może wpłynąć na nasze relacje z partnerem, czy związki.

Książka ma bardzo przyjemną szatę graficzną, podział jest logiczny i klarowny. Książka zawiera wiele tabelek i ćwiczeń, które powinno się wykonać razem z partnerem. Ja pominęłam ćwiczenia, bo na razie nie mam potrzeby ich wykonywać. Książkę oceniam dobrze. Kilka zagadnień było nowych i ciekawych, ale poprzednie książki bardziej do mnie przemawiały.
mojtajemniczyswiat.blogspot.com Aga H; 2016-08-01

Sny Morfeusza

Wiesz dobrze, że on nie jest dla ciebie. Jednak namiętność, która cię ogarnia, odbiera ci zdrowy rozsądek. Pragniesz go każdą komórką swojego ciała. Ten „zły chłopiec” po prostu kręci cię do granic możliwości. Masz prawo go pożądać, w końcu jest niesamowicie przystojny. Jedyne, czego ci nie wolno, to… kochać. Nie panujesz na swoim ciałem. Czy dasz radę zapanować nad sercem?

Cassandra to młoda, piękna, ale też zagubiona i samotna kobieta. Skończyła dobre studia, ale jedyne, na co ją stać, to pokój u kuzynki. Jest bardzo zdolna, ale bez skutku szuka pracy. Jeden dzień, jedna rozmowa kwalifikacyjna, jedna noc w klubie – i całe jej życie odwraca się do góry nogami. Pomimo głosu rozsądku wpada w namiętne ramiona Morfeusza, który już następnego dnia okazuje się… jej szefem. To jednak nie jest najgorsze. Mężczyzna nie szuka stałego związku ani nawet przelotnego romansu. To, co tworzy z Cass, jest „popapraną”, nielogiczną, toksyczną znajomością bez przyszłości. Ale czy aby na pewno? Czy żadne z nich nie marzy o czymś więcej? I jak ciemna strona Morfeusza wpłynie na zagubioną Cassandrę?

Tak, to jest erotyk. Żadne tam soft porno, tylko najzwyklejszy w świecie, najbardziej szczery i bezpruderyjny zbiór pozycji seksualnych. Jeśli rumienisz się na słowo „seks”, a rubaszne dowcipy cię peszą… odłóż tę książkę. Oto mała próbka na zachętę.

Tak mniej więcej prezentuje się klimat tej powieści. Sceny erotyczne nie są jedynie dodatkiem do fabuły, ale celem samym w sobie. Jak morderstwo w kryminale. Muszę przyznać, że przez jakiś czas traktowałam akcję jako pretekst do wyuzdanych scen. Fajnie i zgrabnie wszystko się łączy. Kobiety też swoje fantazje mają, ale niektóre pomysły zdecydowanie lepiej wychodzą w książkach niż w życiu. Taka nieszkodliwa przyjemność.

Wrażenie to utrzymywało się we mnie mniej więcej do połowy książki. Dlaczego? Wynikało to głównie z tego, że nie do końca rozumiałam zachowanie głównej bohaterki. Z jednej strony prezentowała swoją pewność siebie, a z drugiej szybko ulegała namowom kochanka. Nie potrafiła być konsekwentna i zawsze podporządkowywała się jego żądaniom. Sam Morfeusz też nie zachowywał się lepiej. Takiego skurczybyka ze świecą szukać. Raz jest czuły, raz opryskliwy, nie okazuje jej miłości, ale nie pozwala odejść, daje nadzieję na związek, a zaraz potem ją odbiera. Jak z kimś takim można być, no jak?

Aż wreszcie nadszedł moment, kiedy miałam go zupełnie dość. Przegiął! Palant (mówiąc delikatnie i nie zmuszając w ten sposób korektorki do cenzurowania wulgaryzmów)! Ale – tak samo jak Cassandra – nie porzuciłam jego świata, czytałam dalej.

Czyli właściwie co? Może to nie seks, nie poszukiwanie akceptacji, nie przeszłość ani wspólna przyszłość, tylko popaprany, chory związek jest tematem przewodnim tej powieści. Wszystko jest tak wyraźne, ostre, a jednocześnie ekscytujące, że trudno to zaakceptować. Ale mogło się wydarzyć. I czasem mam wrażenie, że naprawdę się dzieje.


Sny Morfeusza to przede wszystkim powieść erotyczna, pamiętajmy o tym. Nie poważna praca naukowa o toksycznym związku, nie literatura faktu ani dogłębna refleksja o miłości, która niszczy. Jeśli czytelnik zostanie skłoniony do jakichś przemyśleń, to świetnie. Dla mnie jednak książka ma przede wszystkim bawić, podniecać i dawać rozrywkę. Taki koncept został poprowadzony konsekwentnie, spójnie i logicznie.

Mniej schematycznie, ale równie ciekawie, prezentują się sylwetki bohaterów epizodycznych. To cała paleta różnych osobowości. Znajomi, rodzina czy cisi wielbiciele… Zasadniczo można spodziewać się po nich wszystkiego. Jednak niezmiennie do samego końca drażnił mnie drobny szczegół: czy na Cass naprawdę wszyscy muszą „lecieć”? Przez kilka stron ma więcej powodzenia niż wiele kobiet przez całe życie. Tak, wiem, zazdrość, ale… serio? Wszyscy?

Również do samego końca nie wiedziałam, jaki finał szykuje nam autorka, ale muszę przyznać, że „to było to”. Wreszcie pojawił się wątek, który niezmiernie mnie zainteresował, a wcześniej rzadko był poruszany. Nareszcie wprowadzono też akcję wyrywającą całość z erotycznego schematu. I teraz nie wiem, jaka będzie następna część. Bo może być taka sama, ale też zupełnie inna. Nie pogniewam się, gdy tym razem będzie więcej Morfeusza. Tak, wiem, nie lubię go, ale mogłoby być go więcej. I Cass też by się nie pogniewała. W końcu obie cały czas dumamy… co mu po głowie chodzi. Że nic dobrego, to pewne. Ale babska ciekawość nie pozwala przestać pytać „co?”. A więc… czekamy.
Essentia

Niewolnica ISIS

W 2014 roku ISIS zaatakowało jazydzkie osiedla w pobliżu miasta Sindżar w Iraku. Bojownicy zabijali mieszkańców lub brali ich do niewoli. Wieść o poruszających wydarzeniach rozniosła się także poza granicami kraju, co stało się powodem przyjazdu licznych dziennikarzy. Jednym z nich był Thierry Oberlé, reporter francuskiego „Le Figaro”, który na miejscu zwrócił uwagę na problem uprowadzania kobiet jako seksualnych niewolnic. Spośród wielu przeprowadzonych przez niego wywiadów z uciekinierkami jeden stał się podstawą książki: opowieść Dżinan.

Niewolnica ISIS to opracowana literacko opowieść osiemnastoletniej jazydki o niewolniczym pobycie w Daeszu. Sama dziewczyna miała niewiarygodne szczęście – udało jej się uciec i wrócić do męża. Jednak Dżinan nie opowiada tylko o sobie, a jej historia nie ogranicza się do przedstawienia jedynie tych kilku miesięcy z życia. Nawet drobne uwagi są znaczące, pomagają bowiem w zrozumieniu zwyczajów jazydów i przekształceń w Iraku. Kiedy cofa się wspomnieniami do błogich czasów dzieciństwa, to przez drobne szczegóły, na przykład zmianę zawodu ojca z rolnika na żołnierza, pokazuje przeobrażenia polityczne w swoim kraju. Kiedy mówi o swoich przyjaciółkach współwięźniarkach, bez wdawania się w szczegóły stwierdza, że niektóre były zaciągane do zamkniętego pokoju i wracały z płaczem i w siniakach. Tak zwraca uwagę na to, że były brutalnie gwałcone.

Sprawozdania nie są sensacyjne, są nastawione na wierne oddanie przeżyć skromnej, przerażonej dziewczyny. Przebija przez nie niewiarygodny hart ducha tych młodych kobiet, które mimo poniżania znajdowały w sobie codziennie siłę, żeby przygotowywać jedzenie swoim oprawcom, a w przerwach wymyślać plany ucieczki. Opis losów dziewcząt ratujących się z niewoli to z kolei okazja do przedstawienia zmian obyczajowych w jazydzkiej społeczności. Jakie to zmiany? Otóż w przeciwieństwie do wcześniejszych ofiar pogromów, tym razem kobiety zgwałcone i zmuszone do zmiany wiary nie muszą już bać się zabójstwa dokonanego przez rodzinę w imię honoru...

Jednoznaczna ocena tej powieści to dla mnie ciężki kawałek chleba. Z jednej strony – książka przedstawia przerażające doświadczenie, które poruszy każdego czytelnika. To, że historia Dżinan i innych uprowadzonych dziewczyn jest do głębi przejmująca, nie budzi wątpliwości. Niestety słowa, w które obleczono opowieść, pozostawiają wiele do życzenia – achronologiczna narracja, przeplatanie informacji o ataku dżihadystów ze wspomnieniami poprzednich lat... Przede wszystkim jednak niedopracowanie językowe, czasem sztucznie brzmiące zwroty wybijały mnie niejednokrotnie z rytmu czytelniczego. Sformułowania są proste, dopasowane do pochodzenia i wieku bohaterki-narratorki, i samo to nie jest wadą. Miejscami jednak pojawiają się zgrzyty: fragmenty bardziej zintelektualizowane, cechujące cię refleksją nad światem głębszą niż ta, którą może mieć prosta kobieta (mimo swojej mądrości życiowej, której jej oczywiście nie odmawiam). Wydaje się, że są to komentarze od dziennikarza, które w żaden sposób nie zostały odróżnione od pozostałej części tekstu, czego efektem wyczuwalna sztuczność. Czy każdemu będzie to przeszkadzać? Nie jestem w stanie jednoznacznie potwierdzić, zwłaszcza że te wstawki często poszerzają kontekst, w którym odbieramy opowieść, i przez to zwiększają jej wartość edukacyjną.

Dżinan jest, jak sama o sobie mówi, prostą wiejską dziewczyną. Skończyła edukację na poziomie mniej więcej gimnazjum. Jej wspomnienia nie mają więc charakteru komentarza politycznego, który jasno objaśni czytelnikowi przyczyny, przebieg i skutki ataków Daeszu na jazydzką społeczność – to częściowo czyni w posłowiu Oberlé (dlatego warto zacząć lekturę od końca!). Zapewne sama historia również została przez niego częściowo przerobiona, bo niektóre komentarze odczuwa się jako nienaturalne w ustach młodej, niezbyt wykształconej dziewczyny. Autentyczne są jednak same wydarzenia, porwania i wykorzystywanie kobiet. A słowa Dżinan to pretekst do zwrócenia uwagi na tę tragedię. Można więc potraktować Niewolnicę ISIS jako zbeletryzowany reportaż – godny polecenia tym, których interesuje historia współczesna, dzieje wojen religijnych i losy ludzi, którzy mimo swojej niewinności stają się ofiarami fanatyków.
zcyklu.pl Patrycja Piotrowska; 2016-07-22