×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Pan Przystojny

Czasami tak już jest, że los stawia na twojej drodze odpowiednią osobę. Spoglądasz jej w oczy i już wiesz, że to brakująca część twojej duszy - nie możesz pozwolić jej odejść. Tak było z Jamesem, gdy po raz pierwszy ujrzał Biankę. Zrozumiał, iż dotąd jedynie wegetował, a ona znów przywróciła go do życia. Pytanie tylko, czy mężczyzna zdoła utrzymać ją przy sobie? Stephen od początku starał się trzymać z dala od Javiera, ale kłopoty chodziły za nim jeszcze zanim poznał Biankę, która uratowała jego duszę. Jednak to chłopak o złej reputacji uleczył jego serce i nauczyć kochać siebie. Poznaj świat Jamesa odmieniony przez Biankę oraz wzloty i upadki Stephena. "A jeśli chodzi o te wszystkie jak i dlaczego, James, to taka miłość czyni cię lepszym człowiekiem, nawet jeśli ją tracisz, nawet jeśli to tylko jedna cenna chwila w życiu, to i tak nie możesz żałować, że ją przeżyłeś. Możesz mi wierzyć." Jak już pewnie się domyślacie, w dodatku do serii "W przestworzach" pojawia się nie tylko narracja Jamesa, ale również najlepszego przyjaciela Bianki, Stephana. Ktoś mógłby powiedzieć: "co on tam robi?". Z początku też tak pomyślałam, ale z czasem zrozumiałam, że aby opowiedzieć pełną historię, musimy poznać również jego punkt widzenia. Z początku książka to ogromny chaos. Przypadkowe sceny z życia Jamesa, które znamy już z Podniebnego Lotu czy Uziemionych. Możemy jednak zobaczyć pierwsze spotkanie Bianki i Jamesa, które zostało jedynie wspomniane wcześniej w serii. Rozdziały naprzemiennie pochodzą z przeszłości i teraźniejszości obu mężczyzn. Poznajemy osiemnastoletniego Stephena, który zarabiał na utrzymanie siebie i swojej najlepszej przyjaciółki pięściami oraz Jamesa, któremu soda uderzyła do głowy, gdy poczuł wolność. A także, co najbardziej mi się podobało, ich dzieje po wydarzeniach opisanych w trzeciej części, które zajmują niemałą ilość stron, więc możemy się zagłębić w ciąg dalszy. To, jak ułożyło się życie ich, ale wspomniane zostają również postacie drugoplanowe, z którymi miło było się znów "zobaczyć". Jeżeli czytaliście moją recenzję poprzednich części, to wiecie, że bardzo polubiłam serię, ale do tej części akurat mam kilka obiekcji. Wspominany już chaos sprawia, że rozdziały przypominają zlepek przypadkowych zdarzeń, więc bez wcześniej znajomości serii czytelnik nie byłby w stanie zorientować się w sytuacji. Dodatkowo, początkowo narracja Jamesa to przepisane i skrócone sceny 'Podniebnego Lotu'. Brakowało mi tu jakichś opisów emocji czy czegoś, co podkreśliłoby jego stanowisko. Z czasem jednak wszystko się unormowało, a R.K. Lilley ponownie pokazała, na co ją stać. Szczególnie wciągnęłam się w sceny przyszłości. Podsumowując, jeśli jesteście ciekawi przeszłości Stephena i Blanki oraz chcecie wiedzieć, jak dalej potoczyły się ich miłosne związki, jacy ludzie stanęli na ich drodze i przez co musieli przejść, by zyskać do siebie pełne zaufanie i szczęście, sięgnijcie po ten tom. Na pewno jest on obowiązkowy dla fanów serii!
Sunreads.blogspot.com Sandra Siwak

Powinność czy pasja. Znajdź swoje powołanie i podążaj za nim!

Spędzamy swoje życie w pracy, która nie wiąże się z naszymi pasjami. Zarabiamy pieniądze, wykonujemy mechanicznie to, co powinniśmy. Z każdym dniem, rokiem, kolejnymi latami oddalamy się od swoich marzeń, w końcu chowamy je głęboko w sobie, zapominając, że marzyliśmy o robieniu czegoś zupełnie innego. Podążanie za pasją to ryzyko, wiele upadków, gorzki smak krytyki, ale i satysfakcja, że idzie się do przodu, rozwija swoje zainteresowania, predyspozycje. To poczucie, że w końcu jesteśmy na odpowiednim miejscu i robimy, to do czego czujemy się powołani. „Powinność czy pasja. Znajdź swoje powołanie i podążaj za nimi!” autorstwa Elle Luny to nietypowy poradnik, kolorowy, pełen inspirujących cytatów, urzekający plastyczną formą, która wiele mówi o samej autorce. Elle Luna zmieniła swoje życie, postanowiła poświęcić się temu co ją pociąga, inspiruje, pasjonuje. Porzuciła firmę rozwijającą start-upy i zaczęła malować, projektować, co zaowocowało współpracą z mistrzami batiku z Bali. W swojej książce pokazuje jak może wyglądać droga pasji, jakie pytania trzeba sobie postawić aby podjąć ryzyko i zmienić drogę z powinności w przymus. Książka jest zaprojektowana w dość osobliwy sposób – barwne schematy, rysunki, kolorowa i duża czcionka mają wizualizować przemyślenia autorki. W czytelny i prosty sposób dostajemy mapę podążania za swoimi pasjami. Nasze życie to nieustanne wybory, rozwidlenia dróg i jak sugeruje Luna – codziennie wybieramy pomiędzy powinnością, a przymusem. Powinności definiuje ona jako oczekiwania innych ludzi wobec naszej osoby. Nie są one często zbieżne z naszymi przekonaniami, sposobem życia czy zainteresowaniami. Z kolei przymus – chociaż nacechowany ujemnie i kojarzony z brakiem wolności, siłą odgórną – to w tym rozumieniu jest zbiorem naszych pasji, potrzeb, pragnień, marzeń. To podążanie za własnymi ideałami, co oczywiście wymaga wiele pracy i rozwoju. Autorka przytacza znane postacie, które postawiły wszystko na jedną kartę i poświęciły swoje życie ścieżce przymusu (czyli pasji). Van Gogh czy John Grisham wybrali przymus, co kosztowało ich wiele wyrzeczeń, ale zaowocowało wielkim sukcesem i prestiżem. Autorka w dalszej części swojej książki próbuje pokazać jak pozbyć się powinności, uległości wobec innych, które mogą stać się dla nas więzieniem, blokującym nasze aspiracje i motywacje. Wybierając drogę przymusu musimy się jednak przygotować na tytaniczną pracę, wytyczanie nowych szlaków i przecieranie nowych dróg. Ta ścieżka jest jak „tabula rasa”, zupełnie czysty i niezapisany rozdział naszego życia, o którym tylko my decydujemy i mamy wpływ na jego kształt. Zdefiniowanie przymusu czyli nazwanie tego co jest naszą pasją nie jest wcale takie proste. Warto w takiej sytuacji przypomnieć sobie okres dzieciństwa, to właśnie wtedy przymus przybiera klarowną postać. Elle Luna proponuje ciekawe ćwiczenia, pozwalające na odszukanie własnej pasji i lepsze poznanie samego siebie. Kiedy przymus jest już jasno określony i nazwany przychodzi moment konfrontacji z czteroma aspektami – pieniędzmi, czasem, przestrzenią, wrażliwością. Rozpatrywanie naszego przymusu w poszczególnych kategoriach często prowadzi do zniechęcenia, odwlekania zmiany i tu również autorka wyciąga pomocną dłoń do czytelnika, tłumacząc jak radzić sobie z poszczególnymi problemami, blokadami naszego powołania. „Przymus to jednocześnie podróż i punkt docelowy, ambitna droga przez życie, którą możemy dojść do czegoś nadzwyczajnego, osiągając jedność z wszechrzeczami i poznając jego najbardziej pierwotne źródło” (s. 140) W ostatniej części książki „Powinność czy pasja” artystka pokazuje jak wiele może się zmienić w naszym życiu gdy przymus stanie się naszą codziennością. Będziemy wpływali na innych, kreowali świat i własną przestrzeń, zmieniali marzenia w coś realnego. Wykorzystanie i rozwijanie swojego potencjału jest żmudną pracą, wsłuchaniem się w siebie, odcięciem się od powinności i barier pieniędzy, czasu, przestrzeni i strachu. Elle Luna na własnym przykładzie wskazuje, że warto zmienić swoje życie, chociaż pierwszy krok będzie najbardziej bolesny. Myślę, że „Powinność czy pasja” to publikacja inspirująca dla ludzi poszukujących swojego miejsca w życiu. Każda strona kipi od osobowości autorki, co podkreślają rysunki i ilustracje. Dzieląc się swoją historią i pasją z czytelniami próbuje udowodnić, że ścieżka pasji może całkowicie odmienić życie, perspektywę odbierania rzeczywistości i postrzeganie pracy. Praca marzeń jest w naszym zasięgu, jeżeli sami ją wybierzemy i włożymy w nią wszystkie siły i aspiracje. Wybór zawsze należy do nas. „Przymus to wybór, którego dokonujesz każdego kolejnego dnia. Dzisiaj. Jutro. Znów i znów. Przymus.”(s.131)
Sztukater.pl KSIĄŻKOJADY

Zranieni 2

Dom zazwyczaj kojarzy się bardzo pozytywnie, jako bezpieczne miejsce, do którego chętnie się wraca. Dla Sidney powrót w rodzinne strony oznacza zmierzenie się z własnym strachem i wspomnieniami o wydarzeniach, które chciałoby się wymazać z pamięci. To też spotkanie z rodziną, która ją zawiodła i pozostawiła samą w najtrudniejszym momencie. Czy czas leczy rany? Przekona się o tym szybciej niż myślała. Na szczęście towarzyszy jej Peter, chociaż między nimi nie układa się tak, jak powinno. Po przeczytaniu pierwszego tomu pozostał mi pewien niedosyt, którego przyczyną było zbyt mało emocji wywołanych przez lekturę oraz momentami irytująca główna bohaterka. Trzeba jednak przyznać, że czas spędzony z lekturą minął bardzo szybko. Z ciekawością sięgnęłam po tom drugi, by przekonać się, co dalej spotka bohaterów. Czy okazał się lepszy? Druga część to udana kontynuacja. W moim przekonaniu lepsza od poprzedniczki. Byłam w stanie bardziej zrozumieć Sidney i dzięki temu lepiej wczuć się w sytuację. Potrafiła mnie zaskoczyć i pokazała siłę charakteru, o którą wcześniej bym jej nie podejrzewała. Peter pozostaje niezmienny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To taki filar, wsparcie w trudnych chwilach i z pozoru oaza spokoju. W tym tomie mamy możliwość poznania jego relacji rodzinnych, charakteru i czynników, które wpływały na jego kształtowanie. Dobrze mi się wydawało podczas czytania poprzedniego tomu, że ta postać skrywa jeszcze pewną tajemnicę. Jaką? Tego Wam nie zdradzę. No i jest jeszcze Sean i jego historia. Fabuła w pewnych miejscach jest przewidywalna, ale w innych zaskakuje. Głównie opiera się na sytuacji Sidney i powrocie do domu oraz zmierzeniu się z demonami przeszłości, które czasem uśpione, ale nadal krążą wokół, powodując niepokój i przygnębienie. Nie da się zmienić przeszłości i naprawić błędów, ale można próbować zaakceptować to, czego i tak nie da się zmienić. Spróbować po prostu być szczęśliwym. Zakończenie napawa optymizmem, ukazując że warto mieć nadzieję na lepsze jutro i zawalczyć o szczęście. Zakrętów życiowych nie brakuje i trudno przewidzieć, co przyniesie przyszłość, dlatego też warto cieszyć się teraźniejszością i postarać się nie zadręczać tym, co było. Nie jest to jednak takie proste. Czy Sidney się powiedzie? „Zranieni 2” to książka na chwilę, przy której czas płynie szybko i sympatycznie. Kontynuacja losów Sidney i Petera zaciekawia i wzbudza więcej emocji, niż miało to miejsce w tomie pierwszym. To książka o miłości i zaufaniu, o toksycznych relacjach i bolesnych przeżyciach, po których ciężko pozytywniej spojrzeć w przyszłość, ale warto to zmienić. Zawsze jest dobry moment na nowy, dobry początek.
http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/ Małgorzata Piekarska

Koty dziwaki. Kolorowanka

Przy okazji recenzji jednej z książek (zabijcie, nie pamiętam której), wspomniałam, że jestem nieuleczalną kociarą. Koty są wszechobecne w moim życiu (powiedziała właścicielka dwóch chomików). Mam kocią podkładkę pod mysz, kubek z kotem, ubrania w koty, tylko prawdziwego kota mi potrzeba. Póki co Pan M. oponuje, bo ów futrzak skonsumowałby nasze chomiki. Trudno, jakoś jeszcze to przeżyję. Nie umiem jednak przejść obojętnie obok kocich gadżetów i książek. Tak oto w moim posiadaniu znalazła się kolorowanka z kotami w roli głównej. Kolorowanka Koty dziwaki, jak sama nazwa wskazuje, to zbiór kolorowanek z kotami. I to nie byle jakich. To bardzo kreatywna książka. Nie tylko kolorujemy w niej koty, ale możemy także wyżyć się artystycznie, rysując np. drugą połówkę kota. Przepadłam przy tej książce na kilka dni i zapomniałam o chomikach, które zdążyły obgryźć kraty, bo przecież jedzonko same się do miski nie nasypie. Jestem koszmarną właścicielką. Oby obrońcy praw zwierząt tego nie przeczytali. Na okładce czytamy, że jest to doskonała zabawa dla całej rodziny. Nie jestem w stanie tego zweryfikować, gdyż sama zajęłam się tą kolorowanką. Nikt nie będzie tykał moich kotów, nawet panienka H., która od czasu do czasu pomaga cioci przy kolorowankach. Mała nie mogła zobaczyć tej książki, bo musiałybyśmy stoczyć o nią bój. To taka sama kociara jak ja. Obawiam się, że poszłybyśmy na kredki i skończyłoby się wielkim płaczem. Nie wiem czyim, ale ofiar śmiertelnych w ludziach nie dałoby się uniknąć. Przy tej publikacji można się wyżyć artystycznie, to rzecz jasna. Zawzięcie kolorowałam poszczególne strony, starając się nie pominąć ani jednego kota. Czułyby się pokrzywdzone, nie mogłam na to pozwolić. Nie myślałam, że obudzi się we mnie aż takie dziecko. Ja, stara dupa, siedząca nad kolorowanką. No co? Nie moja wina, że książka przypadła mi do gustu. Szkoda tylko, że ją wykończyłam i nie mam już co kolorować. Trzeba będzie poszukać czegoś innego. Do kolorowania używałam wyłącznie kredek, więc nie wiem, jak Koty dziwaki zniosą starcie z mazakami czy farbami. Wydaje mi się, że strony są na tyle grube, że nic nie powinno przebijać, ale nie mogę sobie za to dać uciąć ręki. Niestety, chociaż pracuję w wydawnictwie i artykułów biurowych u nas jest pod dostatkiem, mazaków się nie dorobiłam. Może kiedyś to zrobię. Póki co moje kredki w zupełności mi wystarczają. Świetnie bawiłam się z tymi sympatycznymi kotami. Żałuję, że tak szybko musieliśmy się rozstać. Chętnie wyżyłabym się jeszcze artystycznie. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Komu mogę polecić tę książkę? Rodzicom mającym dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym. Na pewno będą dobrze bawić się nad nią ze swoimi pociechami. Mam tylko nadzieję, że odstąpią choć kilka stron maluchom. Moi drodzy, kredki w dłoń i niech moc kotów będzie z wami!
Sztukater.pl Pani M

Tak sobie wyobrażałam śmierć

Jako miłośniczka wszystkiego co skandynawskie - szczególnie thrillery czy kryminały - nie mogłam sobie darować przeczytania tej pozycji "Tak sobie wyobrażałam śmierć" to pierwsza wydana w Polsce książka Johanny Mo co jeszcze bardziej zachęciło mnie do czytania. Przyznam, że powieść jest specyficzna. Nie znajdziemy tu akcji i dynamiki. Autorka skupiła się na emocjach i to bardzo głębokich. Helena Mobacke właśnie wraca do pracy po długiej, bo aż rocznej przerwie w pracy. Jest policjantką z wieloma sukcesami na koncie, ale zawieszenie kariery zawodowej miało u niej swój powód. Rok wcześniej straciła swojego jedynego, ukochanego synka Antona. Jak by tego było mało również ukochany mężczyzna odszedł i została samiutka. Ze swoja rozpaczą oraz złością na siebie i cały świat. Powrót na komendę uważa zarówno za dobry jak i zły pomysł. Nie wie czy sobie poradzi - tak z obowiązkami jak i z tym by nie stracić swojej reputacji i opinii niezawodnej. Już pierwszego dnia dostaje sprawę. Pod metro wpada młody chłopak jednak świadkowie tego zdarzenia twierdzą, że to nie był wypadek i ktoś wepchnął go tam specjalnie. Helena wraz z grupą zaczyna prowadzić śledztwo jednak skupienie się na pracy wymaga od niej nie lada wysiłku, a i to często myślami jest całkiem gdzie indziej. Nie potrafi obiektywnie prowadzić sprawy i stara się powstrzymać szalejące emocje. To co najbardziej jej przeszkadza to współczucie da rodziców, którzy tracą swoje dziecko. Ona sama nadal przeżywa żałobę po synku, a w tym samym czasie pod kołami metra ginie kolejna osoba, a najgorsze, że w ekipie Heleny Mobacke zaczynają się zgrzyty między ekipą i nie tylko... To co nasuwa się po przeczytaniu tej pozycji to niesamowicie przedstawienie głębokich emocji. Przejmujący wątek utraty dziecka przez rodziców, a w szczególności matki. Skupiając się na sferze psychicznej cierpiącej matki autorka stawia sobie poprzeczkę dość wysoko, a jednak wyśmienicie wywiązuje się z postawionego sobie celu. Łącząc to z rewelacyjnie skonstruowaną intrygą kryminalną stworzyła książkę obok, której ciężko przejść obojętnie. Jej przeczytanie zostawia w głowie i sercu pewne pytania i myśli. Powieść godna uwagi szczególnie dla tych, którzy mają dość utartych i suchych schematów. Myślę, że podobnie jak ja zapamiętacie tę pozycję na długo i będziecie czytać z zapartym tchem do ostatniej strony. Polecam, bo warto.
swiatmiedzystronami.blogspot.com Karolina Marek