×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Aced. Uwikłani. Seria Driven

Życie Rylee i Coltona przypomina bajkę. Sześć lat po ślubie wciąż są szczęśliwym małżeństwem. Ich miłość jest niezwykle silna i trwała. Do tego towarzyszy im niesłabnące pożądanie. Okazuje się także, że doczekają się upragnionego dziecka. Jednak ktoś pragnie zburzyć ich szczęście. Na światło dzienne wypływa nagranie z przeszłości, które zatrzęsie światem kochających się ludzi. Wkradnie się niepewność, brak zaufania, zranienie... Medialny szum wpłynie na relacje Coltona i Rylee. Zostaną upokorzeni i złamani, przestaną już tak sobie ufać, a ich miłość i przywiązanie znacznie osłabnie. Wszystko pogarsza fakt, że w tak ciężkim momencie ma przyjść na świat długo oczekiwane i tak upragnione dziecko. Obydwoje obawiają się tego, że mogą je stracić, jak poprzednie. Do tego dochodzi kiepska forma Rylee i jej problemy w pracy. Przez skandal, zostaje zwolniona, a o adopcję nad Zanderem, który jest dla kobiety jak syn, ubiega się jego wujek. Rylee zaczyna wpadać w coraz gorsze przygnębienie i odsuwa się od Coltona... Rylee i Colton nie są już młodzi. Teraz czekają ich poważniejsze problemy niż w poprzednich tomach. Chociaż namiętność jest ważna, nie znajduje się w centrum. Teraz do głosu dochodzi rodzicielstwo, kontrowersyjna taśma, problemy z pracą oraz niebezpieczny człowiek pragnący zemsty. Aced to nie, przyjemny romans jakiego się spodziewałam. Autorka poruszyła bardzo poważne problemy z wątkiem kryminalnym często wysuwającym się na pierwszy plan. Książka zrobiła się trochę trudna i ciężka. Zupełnie już nie przypomina poprzednich tomów. Czy to dobrze? Z jednej strony tak. Myślę, że większości osób przejadły się już słodkie romanse, które kręcą się tylko wokół seksu i mają słodkie zakończenia. Z drugiej jednak liczyłam na coś podobnego do trylogii Driven. Chciałam dostać coś lekkiego i przyjemnego. Na powrót chciałam zanurzyć się w historii Rylee i Coltona, która wciągnęłaby mnie po same koniuszki włosów, w której na przemian płakałabym i śmiała się...
Recenzjekrolewskie.blogspot.com Patrycja Sudoł; 2017-10-01

Dance, sing, love. Miłosny układ

Livia Innocenti kocha taniec od najmłodszych lat. Wkłada wiele pracy w swój talent, bo pragnie być najlepsza. Wykonując swój zawód zawsze zachowuje się profesjonalnie. Nigdy nie szaleje z podekscytowania, gdy na próbach pojawia się ktoś sławny. Livia jest tancerką w najlepszym zespole tanecznym w Stanach Zjednoczonych, który występuje w teledyskach i na koncertach wielkich sław. Pewnego dnia grupa ta dostaje zlecenie, by stworzyć choreografię i wystąpić podczas muzycznego tournée niezwykle popularnego piosenkarza Jamesa Scheridana. James jest jednym z najsławniejszych piosenkarzy. Wszyscy go uwielbiają, tłumy przychodzą na koncerty, kochają jego piosenki. Przez to wszystko chłopak zrobił się niezwykle dumny. Gardzi ludźmi, którzy nie są tak znani jak on. Ciągle spóźnia się na próby, tancerki traktuje jak powietrze, myśli, że może wszystko. Jego zachowanie niezmiernie irytuje Livię i wszystko wskazuje na to, że jedynie ją, bo pozostałe koleżanki z grupy tanecznej traktują Scheridana niczym boga... Arogancki i rozkapryszony celebryta nie tylko na próbach jest nieznośny. Wkrótce postanawia trochę zabawić się dziewczyną i zaczyna używać do tego szantażu. Wciągnięta w pułapkę, dziewczyna, nie ma innego wyjścia jak tylko tańczyć mu jak on zagra. Wkrótce jednak oboje przekonają się jak niebezpieczna jest ta gra, o los postanowi spłatać im figla i napisać swój scenariusz. Początkowo bardzo polubiłam Livię. Już od pierwszych stron wyczułam jej miłość do tańca i bezwarunkowe oddanie się pasji. Podobało mi się to jaką była profesjonalistką i pomimo odniesienia wielkiego sukcesu jakim było tańczenie z najlepszej grupie, wciąż pozostała zwykłą dziewczyną, która niezmordowanie ćwiczy, by osiągać jeszcze większe sukcesy. Z czasem jednak, kiedy poznała Jamesa i stała się niemalże marionetką w jego rękach, moja sympatia do niej lekko osłabła. Dziewczyna przestała mieć tą swoją charyzmę i charakterek,a stała się niemalże bezwolna. Bardziej jej współczułam niż lubiłam. Do Jamesa z kolei od początku pałałam szczerą nienawiścią. Dlaczego? Był dupkiem. Wszystkich traktował z góry. Tancerki były dla niego niczym, pomimo, że wszystko robiły dla niego, dla jego koncertu, a ponadto były w niego wpatrzone jak w jakąś świętość. Byłam bardzo rozczarowana jego osobą i zastanawiałam się co autorka zaserwuje dalej i jakim cudem stworzy wielką miłość, na którą przecież wszyscy liczą czytając opis książki. I tutaj autorka pozytywnie mnie zaskoczyła, bo z czasem, kiedy zaczęłam go poznawać, okazało się, że nie jest on całkiem taki zły, oczywiście ma te swoje wady, ale jakby może mniejsze i też nic nie dzieje się bez powodu. No i też trochę zmienia się na lepsze. Koniec końców, bardzo polubiłam Jamesa, co na początku wydawało mi się niemożliwe. Przyznam szczerze, że początkowo podchodziłam do książki trochę sceptycznie. Naczytałam się trochę pozytywnych recenzji, ale ilość tych negatywnych przewyższała te pozytywne. Trochę obawiałam się tego, że książka okaże się kompletną klapą, a ja będę się nad nią męczyła aż ostatecznie odłożę ją na bok. Moje obawy okazały się jednak niesłuszne, bo książka porwała mnie już od pierwszych stron. Powieść trzymała mnie w napięciu przez cały czas. Czytałam ją w niesamowitym tempie pochłaniając kolejne rozdziały. Autorka stworzyła cudowną powieść, w której miłość ma wiele do powiedzenia.
Recenzjekrolewskie.blogspot.com Patrycja Sudoł; 2017-09-25

Raced. Ścigany uczuciem

Colton poznaje Rylee, kiedy ratuje ją zamkniętą w komórce. Od tego czasu ich drogi są ze sobą splecione i tych dwoje podążają przez życie razem. Wszystkie wydarzenia znamy z punktu widzenia Rylee, która jest narratorką trylogii. Tym razem autorka postanowiła "wejść Coltonowi do głowy" i stworzyć książkę opisującą te same wydarzenia z jego perspektywy. Książka powstała na prośbę czytelniczek. Autorka stworzyła tę książkę specjalnie dla nas. Dla tych nas, które pokochałyśmy serię Driven i wciąż nam było jej mało. Powieść jest małym dodatkiem. Zawiera zaledwie ok 200 stron i składa się z krótkich wybranych fragmentów. Trochę szkoda, że książka została stworzona w ten sposób, bo czułam się jakbym była wrzucana w daną scenę, a potem wyrywana z niej. Brakowało mi ciągłości i spójności. Wejście do głowy Coltona i spojrzenie na sytuację jego oczami było bardzo intrygujące. Miałam okazję dowiedzieć się co myślał, co czuł, kiedy był z Rylle, jakie miał plany, jak wszystko analizował... Jego zabawne dialogi z Becks'em... Książka jest obowiązkową lekturą dla największych miłośników serii Driven, a przede wszystkim głównej trylogii. Nie polecam jej natomiast osobom, które jeszcze nie czytały Driven, Fueled, Crasched, bo zepsują sobie całą radość czytania. Raced nie jest książką, którą można przeczytać bez znajomości poprzednich części. A szkoda, bo czytałam już poprzednie książki, które były dodatkami do serii i były napisane z perspektywy męskiego bohatera i można było je czytać bez znajomości poprzednich tomów. Robiły o wiele lepsze wrażenie. Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam Raced. Bawiłam się przy niej świetnie i nawet potrafiła mnie czasem zaskoczyć.
Recenzjekrolewskie.blogspot.com Patrycja Sudoł; 2017-09-28

Uziemieni

Dziś zapraszam na recenzję trzeciej części serii "W przestworzach", która nosi tytuł "Uziemieni". Cała seria od początku wzbudza we mnie mieszane uczucia, jednak nie mogłam się oprzeć, by nie sprawdzić co słychać u Bianki i Jamesa... Nasza para, a głównie nieufna Bianka decyduje się na trwały związek z Jamesem. Przeprowadza się do niego, jednak nie zgadza się rzucić pracy stewardessy. James nadal dominuje w sypialni, by zaraz po tym stać się potulnym barankiem. Nie potrafi uwierzyć, że dziewczyna będzie z nim mimo jego przeszłości, a swój lęk okazuje na każdym kroku. Ciągle wisi nad nimi też widmo ojca Bianki, który zabił już dwie kobiety ( w tym matkę dziewczyny), a jej również poprzysiągł śmierć. Rozwinięty został też nieco wątek najbliższego przyjaciela głównej bohaterki, który jest gejem. Nadal jest seks, w klimacie BDSM, duuuużo seksu, na tyle dużo, że opuszczałam wiele tych scen, no bo ileż można... Tak, jak pisałam w recenzjach poprzednich części, bardzo widoczna jest inspiracja autorki serią "50 twarzy Greya". On bogaty, przystojny, hojnie obdarzony przez naturę, z niechlubną przeszłością. Ona piękna, niezbyt bogata, owija go sobie wokół palca. Ich związek jest bardzo specyficzny, z tą różnicą, że w Greyu ona nie do końca chciała być uległą. Tutaj Biankę to fascynuje i podnieca. Taka malutka różnica, wśród identycznych szaf pełnych ubrań zakupionych oczywiście przez prywatną modystkę, osobistych ochroniarzy, samolotów itd. Jeszcze zawód wykonywany przez bohaterki jest inny... I ten seks, wszędzie, non stop, pełno orgazmów, nawet kilkanaście pod rząd. Nawet pokój to BDSM jest, tylko nazwa inna. Chwilami miałam wrażenie jakby dopadło mnie deja vu. Gdyby tak zmniejszyć ilość seksu, a dodać ciut więcej ciekawych dialogów, to wyszłoby z tego całkiem coś fajnego, jednak niestety - wyszło ale mini porno. Mimo to, historia mnie wciągnęła, aczkolwiek jest mało odkrywcza i jest bardzo przewidywalna. Tylko jeden moment w powieści sprawił. że serce mi zadrżało, jeden jedyny, ale nie zdradzę Wam który, bo wtedy czytając książkę już nic by Was nie zaskoczyło. Za to do okładki nie mam żadnych zastrzeżeń, bo jest piękna i delikatna, co idealnie kontrastuje z treścią lektury. Wszystkie trzy tomy utrzymane są w takim samym klimacie. Podsumowując - jak to mówią "szału nie ma", ale jeżeli znajdą się czytelnicy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z erotykami, to może im się spodobać fabuła.
http://czasemtakjestczasemtakjest.blogspot.com/ Joanna Balcar-Palinker; 2017-09-13

Uziemieni

Do sięgnięcia po tę propozycję skłonił mnie bardzo przekonujący opis. Obiecywał, że historia Jamesa i Bianki będzie lekturą o romansie w chmurach, o życiu stewardessy, a także wspominał o akcji - jako że "burzliwa historia" miała dobiegać końca, a dziewczyna cały czas czuła, że "czyha na nią niebezpieczeństwo"... Z mojej strony już na początku napiszę tyle, że książka jest typowa i schematyczna do tego stopnia, że wymazując imiona dwójki bohaterów z opisu, a także zawód stewardessy - bo to on tutaj się najbardziej wyróżnia, oraz zamazując okładkę, trzeba by było spędzić długie godziny na próbach identyfikacji książki. Niemniej zawsze uważałam podobny zabieg za zaletę - mogliśmy z góry określić jaka będzie książka i co w niej dostaniemy, bo w 99% przypadków otrzymywaliśmy to samo. Niestety nie stało się tak tym razem. Dlaczego? On jest inteligentnym biznesmenem, który za nic nie chce stracić swojej ukochanej. Ona przede wszystkim nie chce być kontrolowana i marzy o spełnianiu swojej prawdziwej pasji, jaką jest bycie stewardessą, lecz coraz bardziej prawdopodobnym staje się atak ze strony jej ojca. Przez to dziewczyna żyje w ciągłym strachu, obawiając się jego zdolności. Łącząc tę dwójkę bohaterów pojawia się oczywiście wielki romans, pełen czułych słów i pięknych scen, przeplatających się ze smutnymi momentami, a także kłótniami i niezrozumieniami. Obydwoje muszą sobie poradzić ze swoją przeszłością, jednak nie są pewni, czy dadzą radę odsłonić się do tego stopnia przed drugą osobą, by wspólnie uleczyć wszystkie rany... Najgorsze w tej książce jest to, że ona nie posiada absolutnie żadnego głównego wątku przez dobre 7/8 książki. Niby coś tam się dzieje, niby nasi bohaterowie gdzieś wychodzą, coś porabiają, jednak cały czas ścieżka, jaką biegnie akcja jest bardzo, bardzo niewyraźna. Nie wiemy gdzie zmierza, ani w jaki sposób potoczą się losy naszych bohaterów. Możemy jedynie gdybać. Wygląda to tak, jakby autorka miała ochotę napisać 300 stron czystego erotyka, ale ktoś powiedział jej, że przesadzi i ma dodać do tego wszystkiego trochę wątków mniej ważnych. Tak się stało, jednak przez to wcale nie jest lepiej. Wątki są o tyle mało spójne, że książka bardziej przypomina zbiór opowiadań, niż ciągłą historię. Dodatkową ujmą jest oczywiście to, że przez cały czas, w każdych kilku rozdziałach rozgrywa się to samo. Co by się nie działo, zbiór kilku rozdziałów zawsze sprowadza się do jednej rzeczy. Do łóżka. Ktoś jednak mógłby przypuszczać, że skoro rozdziałów jest aż 40 to te sceny musiały być bardzo kreatywne, w końcu nie da się cały czas pisać tego samego... Cóż, okazuje się, że jednak się da. Jeśli chodzi o początek książki to widać było, że pomysł był i te sceny miały się odróżniać, prawdopodobnie dlatego, że na początku poświęcamy im najwięcej czasu. Potem jednak wkroczyło do akcji Stowarzyszenie Wątków Nieważnych i niestety nasza kreatywność poszła w las. Czynności zaczęły się powtarzać okresowo, a my zaczęliśmy się najzwyczajniej w świecie nudzić. Tak, czytanie tych "perypetii" było piekielnie nudne. Wątki się ze sobą nie łączą i to jest zdecydowanie najbardziej bolesne. Ponad to nie da się nawet sformułować żadnych wniosków, żadnych nauk - niczego, co by można było nazwać choć zalążkiem przesłania, ponieważ nie dało się tej książki w żaden sposób zinterpretować. Naprawdę, nawet gdyby wziąć pod uwagę te wszystkie czułe słowa, że on jej nigdy nie opuści i że on będzie w stanie ją zrozumieć, to bardzo ciężko jest wyklarować jakąś logiczną, spójną sentencję w ramach której ta książka powstała. Kolejną ujmą jest fakt, że nie da się także dać porwać akcji. Cóż, najbardziej wyraźny w tej książce jest wątek, w którym dwóch gejów nie potrafi sobie wyznać miłości, a więc nasza bohaterka musi wkroczyć do akcji i pomóc swojemu przyjacielowi w tak trudnych chwilach. Czy jednak to jest godne nazywania tego mianem wciągającego wątku? Raczej nie. Podsumowując, nie sposób jest znaleźć w tej książce żadnych większych zalet. Być może przypadnie ona do gustu osobom zainteresowanym jedynie łóżkową stroną tej książki. Wtedy da się doszukać jednej malutkiej zalety - że między jedną sceną tego typu, a kolejną nie ma zbyt wielu wydarzeń. Chociaż ileż można w kółko czytać o tym samym... Wydaje mi się, że takie osoby również mogą w pewnym momencie mieć dość, ponieważ schematyczność tych scen po pierwszych 150 stronach zadziwia. Jednak wszystko zależy od wytrwałości oraz cierpliwości zainteresowanych. Z mojej strony muszę poruszyć fakt, że istnieje wiele, wiele lepszych książek z tego gatunku, więc porównując do siebie te pozycje, ta niestety wypada bardzo, bardzo słabo.
Sztukater.pl Tysiąc Żyć Czytelnika