×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Psychologia Sprzedaży - droga do sprawczości, niezależności i pieniędzy (Wydanie ekskluzywne + Audiobook mp3)

Kobiece pasjobiznesy cechuje wysoki poziom motywacji wewnętrznej. Kobiety oferują coś, w co same wierzą, rozwiązują problemy swoich klientów, wnoszą wartości, którym są wierne także w osobistym życiu, ale często zapominają, że biznes nie może istnieć bez sprzedaży, bo wtedy staje się czasochłonnym hobby. Możemy mieć świetny produkt, ale to za mało. „Jakość produktu nie ma znaczenia, jeśli jego wartość nie zostanie odpowiednio zaprezentowana. (…) dopóki klient nie kupi ciebie, nie kupi twojego produktu.” Mateusz Grzesiak Potężnym narzędziem sprzedażowym jest opowiadanie historii Możesz do tego wykorzystać blog, kanały w social media, możesz opowiedzieć historię w postaci filmu na YT lub zdjęć, które przedstawiają pewne etapy. Dzieląc się swoimi pasjami, wydarzeniami, które zmieniły bieg twojego życia, wrażeniami, które są bliskie także innym, ale nikt o tym głośno nie powie, nie będziesz dla klienta tylko kolejną blogerką parentingową. „Kiedy klient dowiaduje się, że masz podobne do niego życiowe doświadczenia lub przeżycia, zaczyna się czuć przez Ciebie doskonale rozumiany.” Mateusz Grzesiak Skoro masz na swoim koncie podobne przeżycia, to kto jak nie ty, pomoże mu rozwiązać jego problemy, rozwijać się, jest godzien zaufania? Może też zacząć identyfikować się z tobą, bo wyznaje te same wartości. „Lubimy ludzi, którzy są tacy sami jak my!” Mateusz Grzesiak Jak stworzyć swoją historię? Kilka podpowiedzi na podstawie „Psychologii sprzedaży” Mateusza Grzesiaka: – Opowiedz o swojej pasji – Opowiedz historię, która zmieniła twoje życie – Jakie pięć rzeczy najbardziej ukształtowało mnie jako człowieka? – Na jakie rozdziały podzieliłbym moje życie?” Jak polubić sprzedaż – czy kupiłabyś to, co oferujesz? Kiedyś celem sprzedaży było zarobienie prowizji. Brakowało poczucia odpowiedzialności, misji, dziś tylko odważnych stać na to, by mieć klienta na jeden raz. Nie będziesz czuła się pewnie, sprzedając coś, o wartości czego nie jesteś przekonana. To osłabi twoją motywację. „Jeśli wierzysz, że to, co sprzedajesz, może kogoś uszczęśliwić i zmienić na lepsze, to pojawia się w Tobie silna intencja sprzedaży.” Mateusz Grzesiak Jeśli nie jesteś przekonana co do wartości oferowanego produktu, to go nie sprzedawaj, pracuj nad tą wartością i zarabiaj pieniądze w inny sposób. Przykładowo – możesz rozpocząć sprzedaż na blogach dopiero, gdy pojedyncze wpisy osiągną określoną liczbę wyświetleń, a zanim to osiągniesz, pisać teksty na zlecenie klientów. Standardem po przeprowadzeniu działań marketingowych na blogu, jest wgląd w statystyki przez klienta. Jeśli blogujesz od dłuższego czasu, ale niewielkie grono czyta twoje wpisy, możesz traktować publikacje jako wsparcie w pozycjonowaniu strony klienta, ale nie sposób na pozyskanie leadów, czy zwiększenie sprzedaży w jego sklepie. Twoja sprzedaż powinna mieć cel, a ty powinnaś oferować konkretne korzyści i wywiązać się z nich, na tej podstawie opracowujesz cennik. „Jaką wartość ma produkt? Z jednej strony taką, jaką mają podobne produkty na rynku, co jest jednym z najczęstszych punktów odniesienia dla klienta i sprzedawcy. Z drugiej taką, jaką klient jest gotowy zań zapłacić – to fundament wolności umów.” Mateusz Grzesiak Miej na uwadze, jakie kwoty za podobne zasięgi oferuje twoja konkurencja, ale pamiętaj, że jeśli wyróżnia cię bardzo sprecyzowana tematyka, która przyciąga określoną grupę docelową, to lepiej 100 odsłon posta osób faktycznie zainteresowanych, niż 1000 przypadkowych. Cena produktu jest wyższa, im bardziej odpowiada on potrzebom klienta. Jednak na precyzyjny produkt dłużej szukasz klienta. Chcesz zarabiać więcej? Oferuj większe korzyści, np. pisanie merytorycznych tekstów (zamiast publikowania gotowców z giełdy tekstów), które rozchodzą się w blogosferze wirusowo i to nie z powodu sensacji. Siedź cicho w kącie, a znajdą cię? „Czasy, w których w jakiejś branży nie byłoby konkurencji, minęły bezpowrotnie, a boom z początku lat 90 jest jedynie wspomnieniem.” Mateusz Grzesiak Można wyróżnić dwa rodzaje sprzedaży: pasywną – czekasz, aż klient cię znajdzie aktywną – wychodzisz z inicjatywą Blokadą w sprzedaży aktywnej mogą być ograniczające przekonania, np. „Samochwała w kącie stała” (…) Handlowiec rozumie mówienie o sobie jako coś negatywnego.” Mateusz Grzesiak Jeśli to, co robisz nikogo nie krzywdzi (np. w taki sposób, że marnuje pieniądze na działania, które nie przyniosą oczekiwanych efektów oraz mają na celu napełnienie portfela sprzedawcy i nic poza tym), masz szansę polubić sprzedaż i traktować ją jako naturalny element biznesu. Jeśli zachwycasz się produktem, który spełnił swoje obietnice (np. mydełkiem odplamiającym), prowadzisz blog parentingowy, odzywasz się do firmy z propozycją współpracy. Wyszukujesz interesujące oferty reklamodawców, np. na Reachablogger. Taka strategia pozwoli ci reklamować to, co u ciebie się sprawdziło i co naprawdę chcesz polecać innym, a także opisać to własnymi słowami, bez wklejania gotowców. „Motywację pozwoli ci uzyskać zaspokojenie potrzeby dzielenia się z innymi. To potrzeba altruizmu, dawania siebie innym i sprawiania, aby stawali się lepsi: Jak dzięki sprzedaży konkretnie pomagasz innym? (…) Jeszcze kilkanaście lat temu, gdy zaczynałem moją ścieżkę kariery, nikt nie patrzył poważnie na szkoleniowców, ale motywacja utrzymała mnie w działaniu. Ciebie też utrzyma, więc ją stwórz.” Mateusz Grzesiak Jeśli czujesz się niekomfortowo w roli sprzedawcy, musi być tego przyczyna. Niezależnie, czy są to ograniczające przekonania, czy produkt, który nie wnosi wystarczającej wartości w życie innych, kiedy już znajdziesz przyczynę, możesz podjąć odpowiedzialną decyzję co do dalszego rozwoju kariery (zmiana produktu, cierpliwe rozwijanie blogów, zanim rozpoczniesz sprzedaż, znalezienie dodatkowego źródła dochodu, np. copywriting). Czasem jesteśmy bardzo uparte, by prowadzić biznes, który od jakiegoś czasu nie sprzedaje, ale karmimy się nadzieją, że sprzedaż ruszy. Być może moda na ten produkt minęła, a może zginęłyśmy w zalewie konkurencji. W biznesie warto odnosić się do faktycznych rezultatów, a nie do nadziei niepopartych efektami. Rzadko kiedy wynik nagle się odbija na koniec miesiąca, a nawet jeśli tak się zdarzy, żyjesz w niepewności. Jeśli nie sprzedajesz wystarczająco dużo produktów, by pokryć swoje potrzeby, motywacja czerpana z pasji na długo nie wystarczy, a zgodność produktu z wyznawanymi wartościami niewiele pomoże.
http://kobietawe-biznesie.pl/ Marta Szyszko; 2017-06-19

Psychologia Sprzedaży - droga do sprawczości, niezależności i pieniędzy

Kobiece pasjobiznesy cechuje wysoki poziom motywacji wewnętrznej. Kobiety oferują coś, w co same wierzą, rozwiązują problemy swoich klientów, wnoszą wartości, którym są wierne także w osobistym życiu, ale często zapominają, że biznes nie może istnieć bez sprzedaży, bo wtedy staje się czasochłonnym hobby. Możemy mieć świetny produkt, ale to za mało. „Jakość produktu nie ma znaczenia, jeśli jego wartość nie zostanie odpowiednio zaprezentowana. (…) dopóki klient nie kupi ciebie, nie kupi twojego produktu.” Mateusz Grzesiak Potężnym narzędziem sprzedażowym jest opowiadanie historii Możesz do tego wykorzystać blog, kanały w social media, możesz opowiedzieć historię w postaci filmu na YT lub zdjęć, które przedstawiają pewne etapy. Dzieląc się swoimi pasjami, wydarzeniami, które zmieniły bieg twojego życia, wrażeniami, które są bliskie także innym, ale nikt o tym głośno nie powie, nie będziesz dla klienta tylko kolejną blogerką parentingową. „Kiedy klient dowiaduje się, że masz podobne do niego życiowe doświadczenia lub przeżycia, zaczyna się czuć przez Ciebie doskonale rozumiany.” Mateusz Grzesiak Skoro masz na swoim koncie podobne przeżycia, to kto jak nie ty, pomoże mu rozwiązać jego problemy, rozwijać się, jest godzien zaufania? Może też zacząć identyfikować się z tobą, bo wyznaje te same wartości. „Lubimy ludzi, którzy są tacy sami jak my!” Mateusz Grzesiak Jak stworzyć swoją historię? Kilka podpowiedzi na podstawie „Psychologii sprzedaży” Mateusza Grzesiaka: – Opowiedz o swojej pasji – Opowiedz historię, która zmieniła twoje życie – Jakie pięć rzeczy najbardziej ukształtowało mnie jako człowieka? – Na jakie rozdziały podzieliłbym moje życie?” Jak polubić sprzedaż – czy kupiłabyś to, co oferujesz? Kiedyś celem sprzedaży było zarobienie prowizji. Brakowało poczucia odpowiedzialności, misji, dziś tylko odważnych stać na to, by mieć klienta na jeden raz. Nie będziesz czuła się pewnie, sprzedając coś, o wartości czego nie jesteś przekonana. To osłabi twoją motywację. „Jeśli wierzysz, że to, co sprzedajesz, może kogoś uszczęśliwić i zmienić na lepsze, to pojawia się w Tobie silna intencja sprzedaży.” Mateusz Grzesiak Jeśli nie jesteś przekonana co do wartości oferowanego produktu, to go nie sprzedawaj, pracuj nad tą wartością i zarabiaj pieniądze w inny sposób. Przykładowo – możesz rozpocząć sprzedaż na blogach dopiero, gdy pojedyncze wpisy osiągną określoną liczbę wyświetleń, a zanim to osiągniesz, pisać teksty na zlecenie klientów. Standardem po przeprowadzeniu działań marketingowych na blogu, jest wgląd w statystyki przez klienta. Jeśli blogujesz od dłuższego czasu, ale niewielkie grono czyta twoje wpisy, możesz traktować publikacje jako wsparcie w pozycjonowaniu strony klienta, ale nie sposób na pozyskanie leadów, czy zwiększenie sprzedaży w jego sklepie. Twoja sprzedaż powinna mieć cel, a ty powinnaś oferować konkretne korzyści i wywiązać się z nich, na tej podstawie opracowujesz cennik. „Jaką wartość ma produkt? Z jednej strony taką, jaką mają podobne produkty na rynku, co jest jednym z najczęstszych punktów odniesienia dla klienta i sprzedawcy. Z drugiej taką, jaką klient jest gotowy zań zapłacić – to fundament wolności umów.” Mateusz Grzesiak Miej na uwadze, jakie kwoty za podobne zasięgi oferuje twoja konkurencja, ale pamiętaj, że jeśli wyróżnia cię bardzo sprecyzowana tematyka, która przyciąga określoną grupę docelową, to lepiej 100 odsłon posta osób faktycznie zainteresowanych, niż 1000 przypadkowych. Cena produktu jest wyższa, im bardziej odpowiada on potrzebom klienta. Jednak na precyzyjny produkt dłużej szukasz klienta. Chcesz zarabiać więcej? Oferuj większe korzyści, np. pisanie merytorycznych tekstów (zamiast publikowania gotowców z giełdy tekstów), które rozchodzą się w blogosferze wirusowo i to nie z powodu sensacji. Siedź cicho w kącie, a znajdą cię? „Czasy, w których w jakiejś branży nie byłoby konkurencji, minęły bezpowrotnie, a boom z początku lat 90 jest jedynie wspomnieniem.” Mateusz Grzesiak Można wyróżnić dwa rodzaje sprzedaży: pasywną – czekasz, aż klient cię znajdzie aktywną – wychodzisz z inicjatywą Blokadą w sprzedaży aktywnej mogą być ograniczające przekonania, np. „Samochwała w kącie stała” (…) Handlowiec rozumie mówienie o sobie jako coś negatywnego.” Mateusz Grzesiak Jeśli to, co robisz nikogo nie krzywdzi (np. w taki sposób, że marnuje pieniądze na działania, które nie przyniosą oczekiwanych efektów oraz mają na celu napełnienie portfela sprzedawcy i nic poza tym), masz szansę polubić sprzedaż i traktować ją jako naturalny element biznesu. Jeśli zachwycasz się produktem, który spełnił swoje obietnice (np. mydełkiem odplamiającym), prowadzisz blog parentingowy, odzywasz się do firmy z propozycją współpracy. Wyszukujesz interesujące oferty reklamodawców, np. na Reachablogger. Taka strategia pozwoli ci reklamować to, co u ciebie się sprawdziło i co naprawdę chcesz polecać innym, a także opisać to własnymi słowami, bez wklejania gotowców. „Motywację pozwoli ci uzyskać zaspokojenie potrzeby dzielenia się z innymi. To potrzeba altruizmu, dawania siebie innym i sprawiania, aby stawali się lepsi: Jak dzięki sprzedaży konkretnie pomagasz innym? (…) Jeszcze kilkanaście lat temu, gdy zaczynałem moją ścieżkę kariery, nikt nie patrzył poważnie na szkoleniowców, ale motywacja utrzymała mnie w działaniu. Ciebie też utrzyma, więc ją stwórz.” Mateusz Grzesiak Jeśli czujesz się niekomfortowo w roli sprzedawcy, musi być tego przyczyna. Niezależnie, czy są to ograniczające przekonania, czy produkt, który nie wnosi wystarczającej wartości w życie innych, kiedy już znajdziesz przyczynę, możesz podjąć odpowiedzialną decyzję co do dalszego rozwoju kariery (zmiana produktu, cierpliwe rozwijanie blogów, zanim rozpoczniesz sprzedaż, znalezienie dodatkowego źródła dochodu, np. copywriting). Czasem jesteśmy bardzo uparte, by prowadzić biznes, który od jakiegoś czasu nie sprzedaje, ale karmimy się nadzieją, że sprzedaż ruszy. Być może moda na ten produkt minęła, a może zginęłyśmy w zalewie konkurencji. W biznesie warto odnosić się do faktycznych rezultatów, a nie do nadziei niepopartych efektami. Rzadko kiedy wynik nagle się odbija na koniec miesiąca, a nawet jeśli tak się zdarzy, żyjesz w niepewności. Jeśli nie sprzedajesz wystarczająco dużo produktów, by pokryć swoje potrzeby, motywacja czerpana z pasji na długo nie wystarczy, a zgodność produktu z wyznawanymi wartościami niewiele pomoże.
http://kobietawe-biznesie.pl/ Marta Szyszko; 2017-06-19

Tak sobie wyobrażałam śmierć

ŚMIERĆ PRZYJEŻDŻA METREM Sztokholmskie metro słynie z oryginalnego wystroju stacji pełnych kolorowych grafik, instalacji i rzeźb wykonanych przez utalentowanych twórców. Czy w artystycznym klimacie tej najdłuższej galerii sztuki na świecie może wydarzyć się coś złego? W powieści kryminalnej Johanny Mo „Tak sobie wyobrażałam śmierć” świadkami tragicznych wydarzeń stają się południowe, mniej reprezentacyjne stacje oddalone od centrum Sztokholmu: Sandsborg, Globen i Stureby. To tam dochodzi do morderstw, które musi wyjaśnić komisarz Helena Mobacke. Doświadczona policjantka dopiero co wróciła do pracy po długiej przerwie spowodowanej żałobą po śmierci syna. Jak poradzi sobie z niełatwym śledztwem i własnym nieustającym bólem? Mimo że akcja książki obejmuje zaledwie kilka sierpniowych dni, nie mamy wrażania, że toczy się w zawrotnym tempie. Spowalniają ją przemyślenia i wspomnienia głównej bohaterki, która cierpi po stracie syna. Helena Mobacke dołącza tym samym do niemałego grona literackich postaci śledczych, dla których praca jest lekarstwem na osobistą traumę. Wydaje się, że Johannie Mo udało się przedstawić realistyczny obraz kobiety pogrążonej w smutku, zadręczającej się myślami o nieżyjącym synu. Poza tym jednak wiemy o Helenie bardzo niewiele, a z samego cierpienia i matczynej miłości nie da się stworzyć w pełni wiarygodnej postaci. Mam nadzieję, że bardziej pogłębiony wizerunek głównej bohaterki przyniosą kolejne części cyklu (w Szwecji ukazały się łącznie już trzy). Życiowa sytuacja Heleny wpływa nie tylko na tempo, ale i klimat powieści, która jest naprawdę przygnębiająca. Typowy sposób prowadzenia dochodzenia, polegający na eliminowaniu kolejnych podejrzanych, śledzi się jednak z zainteresowaniem. Stopniowo dowiadujemy się o nowych szczegółach, które budują przyjemne napięcie. Miłymi odkryciami były też dla mnie pewne szwedzkie ciekawostki. Tytuł swojej książki Johanna Mo pożyczyła z wiersza „Döden tänkte jag mig så” pisarza i poety Bo Setterlinda. W toku poszukiwań „mordercy z metra” czy „mężczyzny w kapturze” wspomniany jest też „mężczyzna z laserem” (Lasermannen), o którym już pisałam oraz Hagamannen – seryjny gwałciciel dopuszczający się napaści seksualnych w latach 1998-2005 w dzielnicy Haga miasta Umeå. W książce pojawia się też wątek polski, w którym przedstawiciel naszego kraju jest niestety ukazany bardzo stereotypowo. Andrzej Szymanski to zakompleksiony homofob, który nie waha się wymierzyć ciosu każdemu, kto mu podpadnie. Mam nadzieję, że ta postać nie miała ilustrować sposobu postrzegania Polaków przez Szwedów… Pierwsza część serii o komisarz Helenie Mobacke to debiut kryminalny autorki dwóch powieści ciepło przyjętych przez szwedzką krytykę. Nie jest to książka na miarę kryminałów Mankella, w których znajdziemy dużo wątków pobocznych oraz odniesień do spraw politycznych i społecznych. U Johanny Mo akcja toczy się jednotorowo, ale w logiczny i przemyślany sposób, niczym pociąg metra, który zmierza od stacji do stacji według ustalonego planu. Autorka to bez wątpienia zdolna pisarka, co widać po stylu powieści, który pozostaje bez zarzutu. Wierzę, że „Tak sobie wyobrażałam śmierć” to dopiero początek kolejnej udanej serii kryminalnej.
szwedzkapolka.pl Marta Dudek

Tak sobie wyobrażałam śmierć

Czasem niepowołany los spycha nas na niewłaściwe tory i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż w powieści „Tak sobie wyobrażałam śmierć” Johanny Mo, ten los okazuje się przybierać ludzką postać pod płaszczyzną wielu osobowości. Jest 23 sierpnia 2010 roku. Na jednym z przystanków sztokholmskiego metra wpada pod pociąg młody chłopak. Świadkowie twierdzą, że człowiek ten został popchnięty, lecz zeznania co do wyglądu napastnika różnią się. Helena Mobacke, która po stracie synka Antona wraca do pracy w sztokholmskiej policji, musi uporać się ze sprawą morderstwa w metrze. „Helena zmusza się, żeby wyłączyć telewizor. Nie chce tego świata, który wpuszcza do jej domu. Chce być sama w swojej pustce.” Główna bohaterka to kobieta pokrzywdzona przez los. Głównym aspektem, który obserwujemy podczas czytania książki i poznawania bohaterki, to fakt, iż jest ona przygnębioną kobietą, która stara się powrócić do normalności, lecz znajdującą się w otoczeniu osób, które jej tego wcale nie ułatwiają. Dlatego też, w powieści zaobserwujemy szczegółowo ujęte wątki, wpływające na czytelnika, tak jakby sam cierpiał po stracie dziecka. „Świat jest krainą zabawek, królestwem Lego, a on jest jego królem.” Wielu osobom może przypaść do gustu fakt, iż w książce ukazana jest polska odsłona rodziny, lecz moim zdaniem autorka podeszła do tematu zbyt stereotypowo, ukazując Polaka jako osobę, która gotowa jest użyć pięści nawet w błahych sytuacjach. Mimo wszystko akcja rozwija się tutaj powoli, a cały konspekt powieści tworzy dla czytelnika krętą ścieżkę wypełnioną logicznymi spójnikami, po której cały czas zmierzamy do celu. Porównałabym to do krętych dróg występujących gdzieś na północy Norwegii bądź Szwecji, gdzie droga jest tak wąska, że przejedzie nią tylko jeden samochód, lecz po chwili okazuje się, że gdzieś za rogiem czai się więcej przestrzeni i mamy większe pole do popisu. Tak właśnie czułam się przy czytaniu powieści Johanny Mo „Tak sobie wyobrażałam śmierć” – jakby całość była zbiorem prostych informacji, za którymi stoi więcej niedopowiedzeń. Powieść jest przede wszystkim owiana ponurą i momentami przygnębiającą aurą. Z drugiej strony, akcja prowadzona jest w sposób prosty i nieprzekombinowany. Myślę jednak, że gdyby autorka wplotła więcej wątków ogólnikowych do historii i więcej humoru, całość byłaby jeszcze lepsza niż jest w tym momencie. Ja ze swojej strony wolę, gdy książka miesza w sobie wiele wątków wpływających dosyć różnie na nastrój odbiorcy. Od śmiesznych sytuacji, po te bardziej dołujące. Podsumowując, myślę, że jest to książka, po którą warto sięgnąć ze względu na wątki psychologiczne, gdyż w powieści jest ich całkiem sporo. Jednak odradzam ją osobom, które nie lubią literatury kryminalnej, przy której można czasem popaść w melancholijny nastrój, a które są fanami szybkiej akcji.
marionetkaliteracka.wordpress.com/ Magdalena Krukowska; 2017-07-17

Tak sobie wyobrażałam śmierć

Dla matki nie ma nic gorszego niż patrzenie, jak trumna z ciałem albo urna z prochami jej dziecka zostaje przysypywana ziemią. Życie zaczyna dzielić na „przed” i „po”. Właściwie to nie chce jej się żyć… W takiej sytuacji znajduje się główna bohaterka powieści Johanny Mo Tak sobie wyobrażałam śmierć. Helena to sławna policjantka, mająca na koncie wiele sukcesów. Po rocznej przerwie wraca do pracy w zawodzie. Zostaje szefową grupy dochodzeniowej w komendzie Sztokholm Południe. Już pierwszego dnia rozpoczyna trudne śledztwo – pod metro zostaje wepchnięty młody chłopak (co ciekawe nastolatek ma polskie korzenie). Jego tragiczna śmierć staje się początkiem serii morderstw. Helena nie potrafi jednak skupić się na pracy – rodzinna tragedia rzutuje nie tylko na jej życie osobiste, ale i zawodowe. . Nadal przeżywa żałobę po zmarłym synku i zamiast analizować sytuację i tropić mordercę, stara się powstrzymać rozszalałe emocje.. Czy Helena poradzi sobie z trudną przeszłością,czy na nowo nauczy się współpracy w zespole i złapie zabójcę, zanim zginie kolejna osoba? Johanna Mo świetnie konstruuje kryminalną intrygę, łącząc ją z dramatem psychologicznym. Śledztwo do końca trzyma w napięciu. Początkowo rozwija się powoli, ale w ostatnich rozdziałach akcja zdecydowanie przyspiesza. W tej historii nic nie jest oczywiste. Postaciami, zwłaszcza Heleną, targają silne emocje. Pragnienie powrotu do „świata żywych” – do pracy, do relacji z ludźmi, miesza się z poczuciem straty i zdrady ukochanego dziecka. Zdrady, którą staje się każda myśl poświęcona komuś innemu niż Antonowi. Narracja w książce prowadzona jest w trzeciej osobie. Autorka przybliża nam nie tylko policjantkę i jej zespół, ale i mordercę, którego tożsamość czytelnik odkrywa wraz ze śledczymi. Ten ciekawy zabieg pozwala poznać jego motywy i sposób myślenia. Tak sobie wyobrażałam śmierć to pełna emocji opowieść, której nie da się obojętnie odłożyć na półkę. Jest idealnym połączeniem kryminału i dramatu. Swoją premierę ma 19 lipca. Warto zapamiętać tę datę i sięgnąć po ten tytuł. Gwarantuję, że nie oderwiecie się od lektury przed poznaniem finału śledztwa i finału wewnętrznej walki Heleny.
http://dropsksiazkowy.blogspot.com Paulina Molicka; 2017-07-07